Wpis z mikrobloga

#przegryw #wychodzimyzprzegrywu #wyprowadzka #przemyslenia #gownowpis #patologiazewsi

Koleżanki i koledzy,

proszę o plusa na pocieszenie - 5 tygodni temu wyprowadziłem się od toxic starych po 26 latach. Kiedyś jakiś mirek (ze 3 lata temu) pisał mi, "uciekaj, bo teraz trochę zaoszczędzisz, a wydasz na psychoterapeutę". I to jest prawda. Piszę ten post dla tych z Was i Nas, którzy są w podobnej sytuacji. Nie zwlekajcie, proszę.

Mój przypadek, to starzy skrajnie katoliccy, skrajnie pro-PiS i pijący a-----l dosłownie do 2 dni - wiem, niezłe combo.
Wiele razy były takie awantury w domu, że rozważałem telefon na 112. Krzyki, rzucanie rzeczami, wyzywanie.
Traktowali mnie jak g---o. Niesamowicie zaborczy, niesamowicie nadopiekuńczy. Zrobili ze mnie p---ę, która musi ich pytać o zgodę na wszystko. Jakiekolwiek podważenie "autorytetu rodzica" (tak to nazywali i nazywają), to awantura. Wtedy zawsze słyszałem "zamknij mordę i słuchaj", bo przecież w dupie byłem i g---o widziałem. No i "masz wykonywać polecenia, bo jestem ojcem i zawsze mam rację, z samego faktu, że jestem ojcem" - moje ulubione.
A raz jak im odmówiłem pożyczenia pieniędzy (kilkanaście tysięcy) to zwyzywali, że nie mają ze mnie żadnej korzyści i jestem nieprzydatny, i po co im taki syn.

Dziś mam r-------ą psychikę na kawałki i chodzę do psychologa. Bardzo się boję wszystkiego.
- Bardzo się boję wypowiedzieć się w pracy, nawet gdy ktoś mi mówi żebym się przedstawił i powiedział kilka słów o sobie.
- Bardzo boję się, gdy ktoś podnosi na mnie głos, nie umiem o siebie walczyć i mam wrażenie, że nie umiałbym obronić swojej kobiety (nigdy nie randkowałem, ale też dlatego nie chcę, bo jestem śmieciem) - wystarczy, że ktoś się do mnie p-------e i ja czuję taką gulę w gardle, jak za awantur, gdy byłem w domu, że nie mogę nic powiedzieć. Mrozi mnie i nie umiem oddać, albo walczyć o swoje. Spuszczam wzrok i rośnie mi tętno tak jakbym k---a biegał.
- Boję się spacerować samemu wieczorem lub w nocy. Po przeprowadzce nawet spacer w ciągu dnia mnie trochę stresował, bo zawsze mi wmawiali, że jest wszędzie niebezpiecznie. W nocy to już w ogóle, miałbym ciężko psychicznie przejść obok kogokolwiek. Nigdy nie chodzę na spacer nocą. Teraz jest 21:28 a ja bałbym się wyjść na zewnątrz.
- Boję się jeździć pociągami. Bo zawsze wmawiali mi, że sobie nie poradzę, i boję się, że wsiądę w zły pociąg, pojadę w złe miejsce, itd. Chociaż kilka razy mi się udało, ale jakoś ciągle mnie to stresuje. Albo, że ktoś mnie okradnie w pociągu, to też mi wmawiano często.
- Boję się jeździć samochodem, bo zawsze gdy jechałem z nimi i ja kierowałem, to się czepiali dosłownie wszystkiego, bo przecież wszystko robię źle, bo bieg źle zmieniam, bo za mało albo za bardzo zwolniłem przed zakrętem.
- i wiele, wiele więcej... nawet bałem się tutaj spać przez pierwszy tydzień w tym mieszkaniu (sic!)

A teraz, po przeprowadzce, czuję mega wielki spokój, ale też niepokój, bo nie umiem normalnie funkcjonować. Jestem przyzwyczajony do codziennej walki, bardzo dużej ilości kortyzolu. W domu to co noc budziłem się po 4-6 razy, jakby bez powodu. A tutaj, od paru dni śpię przez całą noc, przestałem się budzić. Teraz jest mi po prostu ciężko w tej ciszy. No i to dziwne, ale czuję się samotny, jakby mi brakowało tej patologii. Nie wiem, czuję się pusty i samotny.

Dlatego koleżanki i koledzy, gdy jesteście w podobnej sytuacji - nie czekajcie. Wyprowadźcie się. Ja dziś nie mam dosłownie żadnych znajomych i potworne zaległości. Będę to pewnie nadrabiać miesiącami lub latami.
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Chmurka17: gratulacje, walczysz o siebie
Będzie gorzej i lepiej, daj sobie czas i bądź dla siebie dobry ()
Bądź swoim priorytetem i naucz się co jest dla Ciebie dobre, żeby nikt Cię nie skrzywdził w innej relacji (pozornie innej)
Wszystkiego dobrego
  • Odpowiedz