Wpis z mikrobloga

#mafsaustralia
W końcu ogarnęłam odcinki.
Dużo myśli było na początku, trochę się pozmieniało w międzyczasie, nie chce mi się do tego wracać ;) Mogę mylić literki w imionach, bo z pamieci ;) bez ich zapisywania.
=> para od sekretu Jacka - Jono i skrzekliwa Lauren. Jezusie, rozumiem szczerość i wywalanie brudów, ale nie zdzierżyłabym tej kobiety. Za dużo, za głośno, za chropowato, za skrzecząco. On z kolei cipowato nie stanął w obronie żony, przepraszając kolegę - no sorry... nie dziwne, że się odsunęła. Kompletnie do siebie nie pasują. Natomiast pasują Jono i spokojna Ellie, skoro już była o tym mowa ;)
=> Sara z mężem - aktualnie wygląda to spoko i faktycznie ich flirty i chichoty akceptuję ;)
=> Tristan i Cassandra - lubię dziewczynę na max, przykro mi, że cierpi. Tristan to taki niekumaty zakompleksiony miś Fazi - jak zrobił szerokie oczy, to po prostu Fazi, nie ma inaczej ;) Szkoda, bo gdyby się ośmielił... ech.
=> Ellie i Ben - zapomniałam, że istnieją do momentu spotkania z Trójcą i kolejnych zarzutów o robienie sobie pijaru. Nie pociągają mnie KOMPLETNIE. A kuzynek, jak zasiał ziarno na weselu, tak może sobie pogratulować, że się rozlazło dzięki Ellie na innych. Acha, piosenka Bena z zapowiedzi... Boże, daj żyć.
=> Richard z żoną - stary Apaszkiewicz klapał dziobem, jaki z niego seksualny messerschmit, a żona jak pięknie poleruje, ssie i liże, to niech się nie dziwi, że przestała. Żenada żenad. Idiota. Choć z 4-minutowym przytulaniem rozbawił :)
=> Jaden i Eden - podobają mi się
=> cudna wyrozumiała Lucinda i Timothy, który dużo przeszedł, a to, co mu ojciec napisał - ja pierdzielę, serce boli. Nie zmienia to faktu, że Lu go nie pociąga, choć oddałaby mu się całkowicie, gdyby wykazał odrobinę dobrej woli i zainteresowania. Dupkiem zalatuje w wielu momentach (nie mów do mnie, wchodzimy drzwiami, wsadziłaś mnie na minę itp.). Zacietrzewia się i zamyka. Lucinda nie jest tam, żeby się nim zajmować. Tim out.
=> nowi 1 - Ridge z żoną - na razie ok, choć jego weselne gadki i niektóre sformułowania beznadzieja.
=> nowi 2 - Ash i Maggie - masakra. On trochę taki wypłosz netoperek, ale i tak mi go szkoda. Ona odklejona. Szkoda słów. Dobrze, że odeszli.
=> nowi 3 - Dżizas (lubię, szczera, spokojna, nieco zakompleksiona dusza) i Mike, w którym kurde coś mi nie gra, niby ok, ale... no nie wiem sama, 1% niezaufania daję ;)
=> i gwiazdy na tem firmamencie - Jack i Tori ;) kolejna para, gdzie ona ma klapki na oczach. Zupełnie nie ma pociągu. I teraz ciekawostka - nie dziwi mnie, że są razem. Widziałam na własne oczyska, że z takiej pary może wyrosnąć małżeństwo. Niejedno. Oboje w życiu poszaleli. Ona stoi za nim murem, cokolwiek by zrobił. Ma w niej wsparcie choćby nie wiem co, nawet w przytłaczającej sytuacji przeciwko przyjaciołom i ekspertom. Wygodne. Przy tym niebrzydka, nie ma wstydu. Co on tam sobie będzie dziergał poza światem, to może się nie wyda, a to przecież "nie moja ręka". W domu docenia się sspokój. Bez ochów achów, bo te już się przeżyło, a w razie coś na boku... Dobra żona, dobra matka, spokój. Skoro nie było reakcji na "ucisz kobietę, kłapiesz jadaczką, co za babsko, naciągnięta gęba" to wróży na idealny deal pod wodzą mężczyzny. Stado, plemię, wódz rządzi. Howgh.
Nie lubię typa. Ale jej mi nie szkoda. Tyle red flags, że ognisko można rozpalić.
Uff, to tyle ode mnie na dziś :) buziaki :*
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@MajaF1: właśnie niżej już pisałam, że Jack i Tori to wypisz wymaluj sytuacja z 8 sezonu - Mellissa i Bryce... On dupek, a ona wpatrzona w niego jak w obrazek, ślepo wierzy w to co jej powie mąż. Zero swojego zdania. A mimo to są razem i mają nawet bliźniaki. Nie kumam tego kompletnie!
  • Odpowiedz
  • 0
@Chabababa: dokładnie ta para mi przyszła do głowy :) idealnie można manipulować taką Tori, a Tori - nie w ciemię bita - moim zdaniem daje sobą manipulować, bo chce męża itd. Oboje nieźle grają lub ona faktycznie taka zaślepiona, jak to często bywa na początku związku.
  • Odpowiedz