Aktywne Wpisy
blackghost +23
Tak się zastanawiałem dziś z żoną oboje level 40+ i mam pytanie do 30 Latków plus. Co robiliście do tej pory że nie macie nawet mikro kawalerki?
Zakładając że pracujesz od 20 roku życia i zarabiasz 6k spokojnie możesz odłożyć 3k będąc sam. Przez 10 lat daje to lekko ponad 300.
Da się? Da się. Prosta matematyka. Ale tak wolę mieć iPhona i jesc bakłażany niż oszczedzic. Pokolenie Z. Łatwiej mówić że
Zakładając że pracujesz od 20 roku życia i zarabiasz 6k spokojnie możesz odłożyć 3k będąc sam. Przez 10 lat daje to lekko ponad 300.
Da się? Da się. Prosta matematyka. Ale tak wolę mieć iPhona i jesc bakłażany niż oszczedzic. Pokolenie Z. Łatwiej mówić że
Schwarzfahrer +244
Podzielę się z wami czymś.
Pracuje w pewnym markecie ze sprzętem rtv i agd.
Podstawy na umowie mam mniej niż najniższa krajowa. Do tej minimalnej musze dobić sobie premią, potem to co więcej dostaje jako prowizję. Oczywiście jak premii nie wypracuje to pracodawca łaskawie mi dopłaci do tej minimalnej.
Za
Pracuje w pewnym markecie ze sprzętem rtv i agd.
Podstawy na umowie mam mniej niż najniższa krajowa. Do tej minimalnej musze dobić sobie premią, potem to co więcej dostaje jako prowizję. Oczywiście jak premii nie wypracuje to pracodawca łaskawie mi dopłaci do tej minimalnej.
Za
#zwiazki #rozowepaski #niebieskiepaski #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #rozstanie
Czesc
na wstępie zaznaczę, że strasznie mi głupio tutaj o tym pisać i odczuwam w pewnym sensie poczucie winy, że w ogóle to robię, ale potrzebuję aby ktoś przyjrzał sie mojej sytuacji z boku, ktoś kto mnie nie zna. Z góry przepraszam, jeśli będzie chaotycznie
Mój chłopak ma brata (trzy lata starszego), który jest chory. Nie chce zdradzać szczegółów, bo boję się, że ktoś z otoczenia połączy fakty i nas skojarzy, więc w największym możliwym skrócie: brat umysłowo jest na poziomie 5 latka. Bywa bardzo agresywny, były sytuacje, gdzie pobił matkę. Życie z nim to tykająca b---a, bo niewiadomo co i kiedy wytraci go z równowagi, a wtedy jest w stanie rzucić się na drugą osobę (raz była sytuacja, gdzie użył noża - na szczęście nikomu nic poważnego sie nie stało). Bierze leki, ale co jakiś czas i tak takie akcje się zdarzają.
Życie z moim partnerem to życie z jego bratem w pakiecie. Mieszka z nim i z rodzicami, nie chce się do mnie wyprowadzić, bo czuje się odpowiedzialny za niego, a w sumie to bardziej za rodziców, którzy tak jak i on są celem ataków brata. I nie zrozumcie mnie źle, bo go okrutnie za to podziwiam i uważam, ze to dobrze o nim świadczy. Ale po 1 - martwię się, że on żyje w takich warunkach. Od miesiąca tzn. ostatniego incydentu z jego udziałem, stres mnie zjada jak nie odpisuje mi przez godzinę. Po drugie, ja chciałabym już z nim zamieszkać, myśleć o naszym życiu, dzieciach. Jesteśmy razem prawie pięć lat, bliżej nam do 30stki niż do 20stki. To nie wchodzi w grę, bo on nie chce się wyprowadzać - jego propozycja jest taka, abym to ja się wprowadziła do nich, ale ja się tego po prostu boję. Kolejna rzecz jest taka, że moi rodzice, którzy nigdy nie wtrącali się w moje życie, od pewnego czasu mniej lub bardziej bezpośrednio, sugerują mi, że powinnam zastanowić się nad rozstaniem.
Wiem, że to brzmi okropnie, ale wiem, że mają dobre intencje - martwią się o moje bezpieczeństwo, boją się, że po śmierci przyszłych teściów, mój partner weźmie na siebie odpowiedzialność za brata - a tak właśnie będzie - i ich córka (i przyszłe wnuki) będą mieszkać w takim środowisku. Boją się też, że może to genetyka i moje dzieci (o których marzę i oni dobrze o tym wiedzą) też takie będą. I wiem, że to okrutne, ale czuję, że mają dużo racji. Staram się być wspierająca jak mogę, naprawdę bardzo go kocham i poza tym uważam, że jesteśmy świetną parą, poziom dopasowania jaki mamy jest wręcz niewiarygodny. Nie chcę żeby to zabrzmiało tak jakby rodzice zaczęli sterować moim życiem, ale po prostu trafiają do mnie ich uwagi - tak samo uważają moi bliscy przyjaciele, choć wiadomo są bardziej oszczędni w radach, bo wszyscy wiemy, że sytuacja jest delikatna.
Jestem skołowana. Z jednej strony chciałabym zacząć powoli planować swoje życie, żony i matki, z drugiej - nie umiem sobie wyobrazić bycia kimś takim dla innego faceta. Zawsze mi się wydawało, że kocha się na dobre i na złe, ale ja się boję w ogóle przebywać w tym domu, boję się rozmawiać z tym bratem, że powiem coś, co go striggeruje albo że jak będę go ignorować to też się rozzłości. Nie wyobrażam sobie tam zamieszkać i budować swoją przyszłość. Żaden kompromis nie wchodzi w grę - proponowałam, że po prostu wynajmiemy mieszkanie blisko jego domu rodzinnego, a moje pójdzie na wynajem, żeby mógł tam przychodzić jak najczęściej, ale on nie chce. Uważa że dom jest na tyle duży, że na dobra sprawę mogę brata nawet nie widywać, ale mnie to nie przekonuje. Zwłaszcza, że tak jak pisałam wyżej, w dalekiej perspektywie chce się nim zająć gdy zabraknie rodziców, więc nie wyobrażam sobie unikać człowieka w domu całe życie. Zresztą nie sądzę, żeby jego rodzice chcieli abym z nimi mieszkała a to też kluczowy argument. Błagam, doradźcie coś, wiem że sprawa jest utrudniona ze względu na niedokładne opisanie tej choroby, ale może istnieje rozwiązanie którego nie dostrzegam. Bardzo nie chciałabym się rozstawać, ale jestem zdesperowana już powoli i mam wrażenie że co nie postanowię będzie źle
〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰
· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Opublikuj swój własny wpis: Mirko Anonim
· Zaakceptował: RamtamtamSi
wg mnie twoi rodzice mają rację
chcesz wziąć na siebie jakiś krzyż a ten twój chłopak jest wplątany w jakieś układy ktore dla ciebie i ewentualnych dzieci byłyby niszczące
bardziej jest związany ze swoim starym "układem" niż z perspektywą nowego układu z tobą
nie jesteś nic winna temu ziomkowi, przede wszystkim nie jesteś mu winna poświęcić swojego życia dla takiego czegoś
Sytuacja jest mega delikatna, trudna. Rozumiem Twojego partnera ze czuje sie wspolodpowiedzialny za brata, ale musi tez pamietac o swoim zyciu. Najlepiej by bylo zebyscie zamieszkali w bliskiej okolicy, takiej zeby codziennie moc do niego zagladac, pomagac tesciom. Jesli zajdzie potrzeba - pomyslec o opiekunce, wsparciu
Naturalnym jest, że dziecko, zarówno córka, jak i syn powinien opuścić rodziców i stworzyć własną rodzinę, jeżeli pozwalają tylko na to warunki mieszkaniowe, czy
@mirko_anonim: Przy dzisiejszym społeczeństwie to coraz częściej spotykane - autyści, downy itd. Niestety ten
Sytuacja jest bardzo poważna i sprowadzając ją do braku miłości spłycasz temat i robisz krzywdę wszystkim, którzy są w takich sytuacjach. A opieka nad kimś niepełnosprawnym z poświęceniem zbyt dużej części swojego życia może się skończyć nawet czarodziejem.
Nie no tak - ty bys poświęcił całe zycie, przyszłość i marzenia dla kogoś prawda? Wszystko dla jednej osobyni i całe życie byc nieszczęśliwy, to takie proste prawda? Ty bys tak zrobił. Na pewno.
Wiesz ze najłatwiej sie ocenia stojąc sobie z boku, gdy cie sprawa nie dotyczy?
Co do wpływu jego rodziców możecie mieć niestety rację. Mają bardzo dziwną relacje i zapomniałam o tym wspomnieć, ale faktycznie teraz mam flashbacki
Chłop jest w strasznym położeniu. To dosłownie rozbija jego psychikę, bo prawdopodobnie za każdym razem, kiedy ma np. spotkać się z Tobą, czuje się winny. A odpowiedzialność za brata spoczywa wyłącznie na jego rodzicach. Po ich śmierci, aby ochronić
to "Chciałabym to z nim poruszyć ale boję się że uzna to za atak" to jest najgłupsze zdanie jakie dzisiaj przeczytałem i przeczytam
przecież właśnie przed ślubem wszelkie niewygodne pytania trzeba zadawać
tak - ceną może być dojście do wniosku, że żadnego ślubu nie będzie - ale na dłuższą metę to jest