Aktywne Wpisy
yawoor724 +55
ehh człowiek stary a głupi,
jakieś pół roku temu odstawiłem całkowicie a-----l i to była doskonała decyzja - lepszy sen, waga i umysł szybszy. Generalnie super odczucia i w weekend czy imprezy mnie nie kusi. Jedynie co jakieś 2 miesiące przychodzi jakiś dzień że mam nastrój na piwko i gierki jak za dawnych studenckich lat i wypijam 3-4 po czym czuje się okropnie dzień później i kilka tygodni mam wstręt. Tak się
jakieś pół roku temu odstawiłem całkowicie a-----l i to była doskonała decyzja - lepszy sen, waga i umysł szybszy. Generalnie super odczucia i w weekend czy imprezy mnie nie kusi. Jedynie co jakieś 2 miesiące przychodzi jakiś dzień że mam nastrój na piwko i gierki jak za dawnych studenckich lat i wypijam 3-4 po czym czuje się okropnie dzień później i kilka tygodni mam wstręt. Tak się

maciekqtno +975

źródło: Zdjęcie z biblioteki
Pobierz
#zalesie #dopamina #przegryw #psychologia #depresja #heartofdarkness
W ostatnim czasie miałem okazję powierzchownie zagłębić się w psychologię i studium przypadku człowieka. Eureka! Odnalazłem się w grupie. Grupie ludzi zaburzonych i chorych na OCD, ADHD, PTSD, parafilie, hapnofobię, etc. Mógłbym tak pewnie jeszcze wymieniać...
Gdy miałem kilka lat, doznałem traumy i emocjonalnie zatrzymałem się w rozwoju. Zamknięty w sobie odwróciłem się, plecami wypięty na świat, i już wtedy rozpoczął się okres mojej emocjonalnej deprywacji, czytaj: zagłuszanie myśli, ignorowanie potrzeb własnych i cudzych, awersja, apatia, lista jest zbyt długa... Można rzec - dziecko uwięzione w ciele dorosłego. Z uwagi na ten fakt, idąc przez życie myślałem głównie o sobie. Nie bacząc na przyszłość ani konsekwencje swoich działań chwytałem dzień. W pogoni za dopaminą spełniałem każdą swoją zachciankę, nierzadko kosztem siebie i innych w moim otoczeniu. Cegiełkę dołożyło pochodzenie z wielodzietnej rodziny dysfunkcyjnej, co przełożyło się na (pozorne) osamotnienie w szambie problemów i (pozorny) brak wsparcia, czy chociażby zrozumienia. W efekcie przyzwyczaiłem się do takiego życia/wegetowania i nie wyobrażam sobie czegokolwiek zmieniać. Pójść na terapię to jak zburzyć monumentalną budowlę z LEGO, bez instrukcji ponownego wykorzystania klocków. Pomimo tego, że na pierwszy rzut oka miałbym jeszcze z czego budować, zdecydowanie bliżej jest mi do pętli życia niż do życia pętli.
Myśli samobójcze towarzyszą mi odkąd pamiętam, nasilając się i słabnąc niczym sinusoida. Nie poddaję się jednak, każdego dnia usilnie starając się być lepszą wersją siebie z wczoraj. Ostatnio zatrułem się dopaminą, żeby zrozumieć, że nie jest mi do niczego potrzebna i nie muszę na niej polegać, tak jak robiłem to przez ostatnie 20 lat. Eksperymentalnie rozważam też całkowite odcięcie się od niej na stałe lub tymczasowo antagonistami receptorów. Czy ktoś z doświadczeniem zechciałby podzielić się wiedzą? Może kto obyty w temacie zaproponuje rozwiązanie niebędące półśrodkiem? Co skrywa jutro?
〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰
· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Opublikuj swój własny wpis: Mirko Anonim
· Zaakceptował: digitallord
Nauka języka obcego jest:
〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰
· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: RamtamtamSi