Od początku szło źle: Rano wysiadłem na nie tym przystanku PKP, przez co musiałem nadrabiać 10km przez ujeby. Później garmin zaczął świrować i ciągle przeliczał trasę. A że pogoda była słuszna (-6st.C), to bateria się drenowała w tempie błyskawicznym. Za lekko się ubrałem, liczyłem na mróz max -2C. Ujeby (które zakładałem), były zmrożone, i można było napotkać niezłe lodowe odcinki. Przekozaczyłem, i na jednym z takich lodowych podjazdów zaliczyłem nieprzyjemną glebę, potłukłem lewe biodro. Niby dało się jechać, ale po jakimś czasie skutki zacząłem odczuwać. Jechać mogłem, ale chodzić już nie. Na szczęście wieczorna wizyta na SOR, RTG i tomograf nie wykazały żadnych złamań. No ale nie jestem w stanie obciążyć normalnie lewej nogi, łażę o kulach i o rowerze na razie mogę zapomnieć. A na koniec garmin padł doszczętnie, przez co zamiast docelowo do Gliwic, na metę pojechałem do Zabrza.
Od początku szło źle: Rano wysiadłem na nie tym przystanku PKP, przez co musiałem nadrabiać 10km przez ujeby. Później garmin zaczął świrować i ciągle przeliczał trasę. A że pogoda była słuszna (-6st.C), to bateria się drenowała w tempie błyskawicznym. Za lekko się ubrałem, liczyłem na mróz max -2C. Ujeby (które zakładałem), były zmrożone, i można było napotkać niezłe lodowe odcinki. Przekozaczyłem, i na jednym z takich lodowych podjazdów zaliczyłem nieprzyjemną glebę, potłukłem lewe biodro. Niby dało się jechać, ale po jakimś czasie skutki zacząłem odczuwać. Jechać mogłem, ale chodzić już nie. Na szczęście wieczorna wizyta na SOR, RTG i tomograf nie wykazały żadnych złamań. No ale nie jestem w stanie obciążyć normalnie lewej nogi, łażę o kulach i o rowerze na razie mogę zapomnieć. A na koniec garmin padł doszczętnie, przez co zamiast docelowo do Gliwic, na metę pojechałem do Zabrza.
#rowerowyrownik
Skrypt | Statystyki