Aktywne Wpisy

Clermont +346
Czy w jakimś Matriksie żyję? Tysiące plusów pod jakimiś wyrazami wsparcia dla Robercika i głosy oburzenia, że tylko w jakimś bantustanie tak można potraktować legendę xD Przypomnę, że on nie został wyrzucony z reprezentacji, tylko zrezygnował, bo się obraził za odebranie mu funkcji, do której się nie nadawał, a jego przerośnięte ego nie pozwala mu zacisnąć zębów i spróbować udowodnić na boisku i poza nim, że się jednak nadaje. Opaska kapitańska to

Lolenson1888 +397
1 lipca 2023 roku późnym wieczorem 37-letni Mateusz Terlikowski wykonywał swoją nocną zmianę w restauracji McDonald's w Wodzisławiu Śląskim. Dla wielu był zwykłym pracownikiem. Był jednak dobrze znany w środowisku śląskich kolarzy górskich. Człowiek, który pokonywał najwyższe wzniesienia, nie ustępował przed żadnym wyzwaniem - tego dnia, jak się okazało, zmierzył się z najtrudniejszym z nich.
Ogień w restauracji wybuchł nagle, pochłaniając kolejne jej pomieszczenia. Pracownicy i klienci w panice szukali wyjścia, a
Ogień w restauracji wybuchł nagle, pochłaniając kolejne jej pomieszczenia. Pracownicy i klienci w panice szukali wyjścia, a

źródło: 33C6F09D-43D5-4E7D-9FAE-CE3FE5A6AD26
Pobierz
Kupiliśmy w ubiegłym roku z różową dom na wsi. Dom starszego typu z lat 80., w takim starszym domu jest sporo rzeczy do naprawy czy odnowienia, wyremontowania. Ale szcześliwie (jak się okazało nie do końca), w pobliżu mieszkają teściowie - emeryci, którzy chętnie nam ze wszystkim pomogą, tym bardziej, że teścio to były budowlaniec. Na początku wyglądało to idealnie, kupujemy tylko potrzebne materiały itd. i wspólnie z teściem remontujemy dom, on się zna na wykończeniówce, my pomożemy, będzie idealnie. Bezinteresowna pomoc ze strony teściów. Oczywiście wszystko to kosmetyczne prace typu malowania, szpachlowanie pęknięć, wymiana drzwi, prace ogrodowe/podwórkowe, drobne naprawy itd itp. Na początku było super, natomiast z biegiem czasu zauważyliśmy bardzo dziwną tendencję: im więcej teściowie nam pomogli, tym bardziej czuli się jak u siebie.. aż za bardzo. Na początku dogadywali z nami wszystko, był bardzo zdrowy dystans "my jesteśmy właścicielami, my spłacamy za to kredyt, więc naturalnie my decydujemy, oni nam pomagają bezinteresowanie, bo sami chcą, bo i tak mają czas i dla nich to w sumie jakaś frajda, mają zajęcie - jak mówili". Niczego nie wymuszaliśmy, o nic nie prosiliśmy, wszystko działo się proaktywnie. Z biegiem czasu i z biegiem kolejnych "zasług" zaczęliśmy mieć coraz mniej do powiedzenia, zaczęli za nas decydować do takiego poziomu, że dogadywali ze znajomymi fachowcami już grubsze zmiany instalacji i przebudowy totalnie bez naszej wiedzy i bez zgody (a oczywiście doecelowo to my płacimy). Czyli super kreatorzy i projektanci, tylko za nie swoje pieniądze i w nie swoim domu. Zmiany w ogrodzie - wycięcie tego drzewka, przesadzenie tego - totalnie po swojemu, dowidujemy się wszystkiego po fakcie. Reoreganizacje w domu - wyjeżdzamy oboje do pracy, wracamy a tu wszytsko poprzestawiane, pozmieniane "na ich widzimisię", bez dogadanie z nami, potem musimy dzwonić i pytać gdzie co jest, bo sami układaliśmy inaczej. Weekend po cięzkim tygodniu? Zapomnij, przychodzą z samego rana i sobie działają, bo im pasuje. Do tego wszystkie remony miały chore tempo, my pracujemy, a nie mieliśmy ani wolnych wieczorów, ani wolnych weekendów bo "trzeba działać!". Budowanie w nas przekonania, że bez nich sobie nie poradzimy i nawet nie ma co dzwonić po fachowców, przecież my zrobimy! To tylko przykłady z całego szeregu innych decyzji, mniejszych i większych. Oczywiście dycyzje są podejmowane, realizowane, a my ( a w zasadzie ja) jesteśmy tylko od opłacania lub zwracania pieniędzy za paragony. Czujemy się nie jak u siebie, tylko jakbyśmy mieszkali u nich, albo co najmniej w domu przez nich podarowanym. Oczywiście nic z tych rzeczy, na wkład własny odkładaliśmy sami latami, mieszkając na wynajmach bez niczyjej pomocy. Różowa w pewnym momencie nie wytrzymała i pokłóciła się z nimi, resumując jej wywód słowami "chcemy u siebie być.. u siebie". Wiecie jaką odpowiedź otrzymała? "Ale my wam pomogliśmy!", a potem "No bardzo ładne podziękowania!" (wywołanie poczucia winy w nas). Czyli w ich mentalności "pomoc" oznacza nabycie prawa własności? My wam niby bezinteresowanie pomogamy, ale macie z tej "bezinteresowności" taki dług wdzięczności, że się nigdy nie wypłacicie, a my mamy prawo robić co chcemy? Totalnie mnie to rozbiło, gdybym mógł cofnąć czas to nie zgadzałym się na żadną pomoc, wolałbym prostsze prace wykonać powoli samemu, a do trudniejszych rzeczy zamawiać fachowca albo zrobić je dopiero za rok czy kiedykolwiek. Opłacam fakturę, do widzenia i nie mam żadnych "długów wdzięczności". Jak teraz wybrnąć z tej sytuacji, która zaczyna robić się totalnie toksyczną relacją?
#rodzina #relacje #tesciowie #zalesie
〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰
· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Opublikuj swój własny wpis: Mirko Anonim
· Zaakceptował: RamtamtamSi
Organizujecie spotkanie i wykładacie kawę na ławę mówiąc, że się ciutkę zapędzili i basta. To nasz dom, dziękujemy za pomoc, resztę ogarniemy sami. Jak się pogniewają, to ich problem.
Komentarz usunięty przez moderatora