Wpis z mikrobloga

Co sądzicie o takim przypadku: nowy samochód jeep Compass kupiony w listopadzie, przebieg 4300km i komunikat: "konieczna wymiana oleju". Oczywiście wymieniłem już. W serwisie stwierdzili, że czujniki degradacji oleju(coś w tym stylu) tak pokazały no i trzeba wymieniać. Oczywiście trzeba zapłacić, 825 PLN.
Wśród znajomych, mam kogoś, kto również miał taki przypadek w praktycznie nowym samochodzie Suzuki Swift.

Co sądzicie?

#motoryzacja #jeep #samochody
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@runnerrunner: sądze, że to niezłe g---o, w normalnym aucie żadnego czujnika degradacji oleju nie masz i jesteś do przodu 825zł, wystarczy tylko pamiętać żeby wymieniać olej co 8-10tyś i elo.
  • Odpowiedz
@runnerrunner myślę że przy nowym aucie wymienilbym niedługo po wyjeździe z salonu, a 900zl to drogo w c--j ale jak na ASO to pewnie normalna cena.

Godność mi nie pozwala tak przepłacać za taką bzdurę ale w nowym trzeba się pilnować gwarancji, a jakoś inspekcję olejowa pasowałoby wyzerować.
  • Odpowiedz
@runnerrunner: ja jestem zwolennikiem tego, żeby w nowym samochodzie olej wymienić po pierwszym tysiącu kilometrów. Podałeś przykład Swifta, więc mogę dodać, że ASO Suzuki każe wymienić olej właśnie po pierwszym tysiącu, żeby nie mieć problemów z gwarancją.
  • Odpowiedz
@runnerrunner: pierwsza wymiana przy tysiaki-dwóch, druga przy podwojeniu tego interwału i potem już co rok albo co 10 tys., brzmi całkiem OK, bo w Compassie raczej nie występuje interwał A/B jak w starszych jeepach (interwał B przy częstym ciągnięciu przyczepy albo upalaniu, wtedy oleje co 5 tys. km). Wygląda to normalnie i zdrowiej niż w nowej Skodzie (albo VAGach ogólnie) gdzie pierwsza wymiana jest przy 30 tysiącach km...
  • Odpowiedz