Aktywne Wpisy

KarolWojcicki +443
Cześć, Wykopowicze!
Nazywam się Karol Wójcicki - jestem popularyzatorem astronomii, pasjonatem nocnego nieba i autorem popularnonaukowego fanpage'a „Z głową w gwiazdach”.
Spędzam noce pod gwiazdami, ścigam zorze polarne, dokumentuję zaćmienia słońca na drugim końcu świata, a w międzyczasie opowiadam Wam o niesamowitych zjawiskach, które każdej nocy dzieją się nad naszymi głowami. Od lat staram się zarażać ludzi miłością do Kosmosu, organizując pokazy nieba, wykłady i wyprawy w najdalsze zakątki świata w poszukiwaniu
Nazywam się Karol Wójcicki - jestem popularyzatorem astronomii, pasjonatem nocnego nieba i autorem popularnonaukowego fanpage'a „Z głową w gwiazdach”.
Spędzam noce pod gwiazdami, ścigam zorze polarne, dokumentuję zaćmienia słońca na drugim końcu świata, a w międzyczasie opowiadam Wam o niesamowitych zjawiskach, które każdej nocy dzieją się nad naszymi głowami. Od lat staram się zarażać ludzi miłością do Kosmosu, organizując pokazy nieba, wykłady i wyprawy w najdalsze zakątki świata w poszukiwaniu

źródło: 471441202_1135114924633343_1705081517494453766_n
Pobierz
dybligliniaczek +631
#rodzina #dziedziczenie #chorobypsychiczne #schizofrenia
Mój tata pochodzi ze specyficznej rodziny. Jak miał 12 lat jego rodzice zaczęli się rozwodzić i przestali zajmować się nim. Byli tak skupieni na nienawiści i rozwodzie, że mój tata chodził głodny, musiał iść do pracy i zająć się sam sobą. Nie było nałogów i używek, po prostu dziadkowie się nienawidzi, a dzieci przestały ich obchodzić.
Dziadkowie mieli dwójkę dzieci - mojego tatę i jego młodszą o 2 lata siostrę. W ramach rozwodu "podzielili się dziećmi" i tata miał iść do dziadka, a ciocia do babci. Dziadkowie też podczas rozwodu podzielili dom i działkę na pół - cały czas żyjąc w swoich częściach po sąsiedzku.
Nie do końca wiem co się tam działo, bo tata wylewny nie jest, ale babcia zawsze była człowiekiem bardziej do obcych niż do swoich. Tata raz coś wspominał ze łzami w oczach, że chciała się pokazać przed robotnikami po remoncie i kupiła banany oraz inne rarytasy, a on z głodu to zjadł i dostał od niej wpi%^&.
Dziadek za to zawsze miał jeden cel - bogacić się, nie ważne czyim kosztem. Jak tata zaczął w wieku 13 lat pracować to mój dziadek jemu potrafił podebrać jeszcze od tego.
Tata ułożył sobie życie z moją mamą, skończył zawodówkę i wyszedł na ludzi. Ciężko ale uczciwo pracuje do dziś - ma 64 lata. Będąc młodym chciał urwać kontakt ze swoją rodziną, ale mama wychowana w mitach rodzinności przymusiła do podtrzymania. Chwilę później pojawiłam się z siostrą i wspólnie podjęli decyzję, że chcą abyśmy znały dziadków.
Zawsze odwiedzanie dziadków to była dla mnie udręka, nie ważne miałam lat to zawsze słuchałam, że "stary" (dziadek) podrzuca zdechłe koty na podwórko, zniszczył coś lub ukradł.
Jak odwiedzałam dziadka to zawsze słuchałam jak być tak mądrym i robić biznes jak on (XD). Nawet przychodząc ze świadectwem nie pochwalił kurtuazyjnie.
Mieszkała zawsze obok babci ciocia - która dostała schizofrenii i mimo swojej choroby była najnormalniejsza z ich całej trójki. Jej życie nie ułożyło się zbytnio, bo co do niej przychodził kawaler to babcia potrafiła stać pod jej oknem i się drzeć wyzywając ją lub krzycząc, że zostawi ją jak każdy inny facet. Również nie skończyła szkoły, nie poszła do pracy i jest mocno dysfunkcyjnym, wyniszczonym człowiekiem.
Rodzice nic nie mówili, nie nastawiali ale im starsza się robiłam tym widziałam jak to jest toksyczne miejsce. Jak miałam przebłyski, że należy dziadków odwiedzać i odwiedzałam sama to babcia potrafiła nastawiać mnie przeciwko siostrze lub rodzinie mówiąc np. że moją siostrę wszyscy lepiej traktują i to ulubione dziecko rodziców. W drugą stronę wobec siostry robiła to samo jak mnie nie było obok.
Działki dziadków z ich betonowymi bunkrami znajdują się w Warszawie.
Babcia 2 lata temu mówiła mi, że chce wszystko przepisać na mnie z dożywotnim użytkownikiem przez ciocię. Na mnie, bo moja siostra wyszła za mąż za faceta z mieszkaniem. Powiedziałam rodzicom o tym i zakomunikowałam, że jak coś nie zamierzam w ogóle niej skakać bo mam własne życie i czas na bycie babcią miała, a jak serio mi przepisała to nie zamierzam tego przyjmować, bo to człowiek z długami bez powodu - według mnie mogła mieć losowe chwilówki, podżyrować podobnej osobie co ona itd.. W dodatku część babci jest na współwłasność z chorą ciocią - a ja nie zamierzam się jeszcze bujać z psychiczną sześćdziesięciolatką. Rodzice przyjęli to do wiadomości i nie dyskutowali.
O dziwo mojej siostrze ani nikomu innemu takich złotych gór nie obiecywała i wcale nie zaczynała tematu. Byłam jedyna.
W kwietniu dowiedzieliśmy się, że babcia trafiła do szpitala - bo wtedy wpadłam ją odwiedzić na święta wielkanocne. Nie otwierała, dwa dni później była tam moja siostra - też jej nie otworzyła. Zaczęliśmy wydzwaniać do cioci i dziadka mieszkającego obok i okazało się, że babcia jest w szpitalu, a upoważniona do jej dokumentacji medycznej/kluczy/karmienia kotów jest jakaś sąsiadka, bo "ciocia nie ma głowy, jest zmęczona i zapomniała zadzwonić". Chwile później babcia zmarła. Okazało się, że jakieś dokumenty przekazała cioci chwilę przed wezwaniem karetki przez sąsiadkę (z tego co wiem, ciocia nie chciała wzywać aby "nie robić pokazówki w okolicy").
Sąsiadka nie wiedziała i przebuszowała prawdopodobnie całą chatę przez 3 tygodnie pobytu babci w szpitalu. Ciocia tej sąsiadki się dziwnie bała, a znowu tata jak wymusił na sąsiadce oddanie wszystkich rzeczy to robiła to bardzo niechętnie - oprócz tego co było potrzebne aby podpisać się pod oddaniem do hospicjum, bo tego najwyraźniej sąsiadka nie chciała robić.
Ciocia była bardzo źle nastawiana na tatę od wielu lat. W chwili jak babcia umarła obawiała się i nawet nie chciała powiedzieć co babcia jej dała (pewnie chodziło o testament/majątek) - ciężko było nawet uzyskać od niej takie dokumenty jak książeczka zusowska do pogrzebu, bo ciocia nie wiedziała czy to nie zostanie użyte przeciwko niej.
Rodzice wyłożyli na pogrzeb 20k+, wszędzie zabierali za sobą ciocie aby uczestniczyła w procedurach aby uniknąć ewentualnych pomówień (w końcu jest chora i zawsze była nastawiana źle). To są duże pieniądze dla moich rodziców, więc powiedzmy że moi rodzice liczyli na jakąś wdzięczność za załatwienie tematu i wyłożenie tak dużych kwot.
Tata nie naciskał na temat spadku - w końcu temat nie ucieknie, a i tak nie spodziewa się po tym co babcia mu zafundowała aby był uwzględniony. Nic poza ziemią nie jest tam warte, babcia w chwili śmierci miała 83zł na koncie.
W chwili pogrzebu tacie było wszystko obojętne - zupełnie go to nie ruszyło, a ciocia mieszkająca przy niej na co dzień powiedziała do niego coś w stylu "może mama zepsuła mi życie i była jaka była, ale jednak jest mi smutno" ale też nie zapłakała.
Na stypie rozmawiałam z ciocią czy wie gdzie babcia trzymała zdjęcia, bo chciałabym je przejrzeć z nią/tatą i ustalić co się da i spisać.
Ciocia powiedziała, że może pożyczyć i abym odezwała się później. Zostawiłam to na później bo kończę studia jednocześnie pracując i mój czas jest bardzo ograniczony.
Tata chciał z nią podjechać do notariusza i załatwić temat prawny dziedziczenia, aby później nie było kar lub jakiś problemów prawnych. Tata pracuje na tirach i jest tydzień w miesiącu, więc pewnych rzeczy nie zrobi szybko, bo po prostu nie ma możliwości.
Żaden notariusz się nie podjął, bo jak się dowiadywali o chorobie cioci to nie chcieli. W między czasie jak ustalał co trzeba zrobić, ciocia się obraziła / nie chciała jego pomocy (?) i nie odbierała telefonów. W wigilie zadzwoniła złożyć życzenia, ale nie poruszał tego tematu. Tata zaproponował jej wigilię u nas - twierdziła, że idzie do koleżanki.
Tata po ustaleniu co trzeba zrobić i ucięciu kontaktu przez ciocię złożył w sądzie sprawę aby rozwiązać temat prawny spadku i wskazał, że prawdopodobnie był spisywany u notariusza i więcej informacji na ten temat posiada ciocia, która nie chce się kontaktować.
Wracając do tematu zdjęć - ciocia pewnie ode mnie nie odbierze telefonu, ale nie wiem czy w ogóle próbować. Mnie cały czas interesują zdjęcia z dzieciństwa taty i ewentualne pradziadka/ze ślubu dziadków (jeśli babcia gdzieś je miała, a o części zdjeć wiem bo widziałam je we wczesnym dzieciństwie) - choć ta rodzina to dla mnie zbiór ludzi spokrewnionych z którymi nic mnie nie łączy, to mam od roku dużego kręćka na punkcie zbierania takich informacji.
Mąż mi powiedział, że nie chce iść ze mną w razie czego i nie ma ochoty tam wchodzić, w sumie nie wie czemu (ostatnie 3-4 lata na święta zaglądał tam razem ze mną jeszcze jako chłopak). Mam dziwne wrażenie, że mu to intuicja podpowiada. Mój mąż nigdy nic nie opiera na intuicji, tylko na logice, więc jest to dla mnie dziwne i ostrzegawcze na swój sposób. Nie jest to na pewno lenistwo, bo proponując najgłupszą i wymagająca wysiłku rzecz mąż chętnie ją robi ze mną.
Nie wiem też czy ciocia odbierze telefon, a jeśli tak to czy będzie skora do znalezienia i przekazania mi zdjęć mając na uwadze dziwne zachowanie wobec taty.
Dalej nie wiem co jest w tym testamencie - jeśli ja (w co wątpię, ale nie mogę tego wykluczyć) to w sumie może ta kobieta mnie postrzegać jako zagrożenie. Jest chora i wejście do tego betonowego bunkru, co w nim nawet zasięg nie łapie, może nie być najlepszym pomysłem - nie znam jej, nie wiem do czego jest zdolna, choć nie wydaje się zła lub groźna.
Ponadto tata chciał na początku zaproponować, że ona dziedziczy wszystko po matce, ale on po ojcu. Chwilę później zaczęła lekko napominać z wielką pewnością i dumą, że jak coś to jej po ojcu należy się 2/3 bo jest chora/niepełnosprawna - a to jest czerwona lampka, że kręci się wokół niej jakiś doradca/adorujący i mydlący oczy dający takie rady, bo ona sama do takich informacji by nie dotarła, skoro nawet nie wiedziała jakie są podstawowe procedury zgłaszania zmarłego i pogrzebu, a logiczne myślenie i pamięć u niej szwankuje (najprawdopodobniej w wyniku choroby).
Dziadek zbytnio się nie wtrąca, bo go nikt nie interesuje poza jego majątkiem i bogaceniem się. Kojarzę, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat coś wspominał "że znowu facet obok niej się kręci" i kilka razy byli ci nowi faceci sklasyfikowani przez niego jako kryminaliści. Oczywiście to są plotki od starego zgreda, jednak jakby nie patrzeć kobieta 60+ ze zrytą głową, deficytem rodzinności ma małe szanse na porządnego faceta. Raczej sklasyfikowałabym ją jako naiwną, podatną na manipulację. Może być potencjalnym celem ludzi o niecnych zamiarach, szczególnie z ziemią wartą 800-900k (nie wiem czy ona zdaje sobie sprawę z tego jak Warszawa się zmieniła w ostatnie 60 lat), a powiedzmy ta okolica zmienia się w blokowiska ale sporo starych mieszkańców zna się i nie jest tajemnicą jak jest.
No i nie wiem:
Ciągnąć temat zdjęć?
Z kimś iść jeśli tak?
Pozwalać sobie na wejście do środka? Tak mając na uwagę chorobę cioci, sytuację z testamentem i ewentualnego jej konkubenta jeśli jakiś się przypałętał.
〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰
· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Opublikuj swój własny wpis: Mirko Anonim
· Zaakceptował: digitallord
Dziadkowie mieli dwójkę dzieci - mojego tatę i jego młodszą o 2 lata siostrę.