Wpis z mikrobloga

Przez swój krótki, acz męczenniczy żywot pracowałem łącznie w 4 pracach. Pierwsza była zaraz po maturze, dokładnie miesiąc, kierunek Niemcy, opiekun medyczny, kilka miesięcy. Potem nagły telefon zza oceanu, czy nie zechciałbym półlegalnej pracy, co mi pozwoli trochę odbić się po śmierci mamy i utracie tego wszystkiego co było, pojechałem. Praca wyładunek materiałów wątpliwego bezpieczeństwa, półlegalnie, na obrzeżach miasta Phoenix, w 40 stopniowym upale. Praca czysto fizyczna. Zarobek bardzo godny. Po kilku miesiącach powrót do Polski. Kilka tygodni przerwy, neet, ale neet typu aktywnego, gra na forexie i pomnożenie kapitału o 1/3. Podszkoliłem niemiecki i programy biurowe, kierunek Niemcy, korpokołchoz, praca okrutna, męcząca psychicznie i wymagająca, acz godnie płatna jak na Frankfurt. Po kilku miesiącach powrót do Polski, zaproponowali pracę w ich filii ale miałbym za daleko. Kilka miesięcy stagnacji, gry na giełdzie, kolejne kilkadziesiąt % zysku z całości. Spłata kredytu hipotecznego, w międzyczasie kupno auta, zdanie prawa jazdy, kupowanie kruszców. Wydane ponad 100 tys na leczenie bliskiej osoby, która chorowała na raka, niestety nie udało się. Potem praca w państwóweczce, aż do teraz, prawie rok. W taki sposób zarobiłem to co mam. Podejmowanie niektórych decyzji było po prostu impulsem, gdy jest się pod ścianą, nie ma nic do stracenia, kiedy wszystko jest ci tak bardzo obojętnie, że podejmujesz ryzyko. Po maturze, wiedząc, że za chwilę zostanę sam, z kredytem na ponad 100 tys, musiałem coś robić, pracować. Zawsze moim celem była wolność, wolność finansowa, a przez to życiowa. To wszystko stało się w ponad 3 lata. Taka to se moja retrospekcja, wraz z kończącym się kolejnym rokiem, tego marnego żywotu.
#przegryw
  • 9
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach