Wpis z mikrobloga

To, że Akerfeldt jest muzycznym geniuszem, wiadomo nie od dziś. W sensie, ja się dowiedziałem gdy odkryłem "Blackwater Park" kilkanaście lat temu. Takie kawałki jak "The Drapery Falls" czy "Bleak" bardzo pomogły mi w przejściu przez burzliwy okres nastoletni. Jednak moją ulubioną płytą Opeth (głównie przez to, że jest najrówniejsza) jest Still Life. Bardzo lubię każdy pojedynczy utwór z tego concept albumu, ale szczególne miejsce w serduszku zajmuje Godhead's Lament.

W wielu utworach Akerfeldt gra na granicy patosu. Słuchając Opeth często mam poczucie, że jeszcze jeden bend, jeszcze jeden wyższy dźwięk i zaraz to wszystko zamieni się w kicz. I żaden utwór nie jest tak bliski tego jak ten, który wrzucam. Myślę, że jest to bardzo subiektywne odczucie, ale ta cieniutka granica, między wielkimi emocjami, a przesadą która się kryje za rogiem, sprawia, że słuchając tego kawałka prawie za każdym razem mam ciary.

Uwielbiam Opeth za kontrasty w muzyce. Za dobry balans między growlem (za którym ogólnie nie przepadam), a anielskim śpiewem. Za ciężkie połamane riffy, przeplatane gitarą akustyczną. Za atmosferę oraz ilość szczegółów w utworach, które sprawiają, że ta muzyka się nie nudzi. Ale miejsce w moim muzycznym panteonie, Akerfeldt zajmuje za ten balans na granicy patosu i kiczu. Tego chyba nie da się nauczyć w najlepszej nawet akademii muzycznej. Do tego potrzebna jest iskra boża.

#opeth #metal #muzyka #metalprogresywny
MuszeZalozycKontoByFiltrowacGowno - To, że Akerfeldt jest muzycznym geniuszem, wiadom...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach