Aktywne Wpisy
The_Earl +199
Nowiutka elewacja wyremontowanej kamienicy (przy ul. Ks. Witolda) pobazgrana sprayem przez jakiegoś bezmózga.
Jaką karę proponowalibyście dla takiej patoli? Biorę po plusie od każdego Mirka i słucham Państwa.
#wroclaw #patologiazewsi #patologiazmiasta #wandalizm #architektura
Jaką karę proponowalibyście dla takiej patoli? Biorę po plusie od każdego Mirka i słucham Państwa.
#wroclaw #patologiazewsi #patologiazmiasta #wandalizm #architektura
pepepanpatryk +188
Smutne realia zakładania rodziny na wynajmie.
Swoją drogą zakładać rodzinę 2+2 nie mając własnego kąta to dość śmiała decyzja w dzisiejszych czasach.
#nieruchomosci
Swoją drogą zakładać rodzinę 2+2 nie mając własnego kąta to dość śmiała decyzja w dzisiejszych czasach.
#nieruchomosci
Mieszkam w domku jednorodzinnym. Latem przychodziła do mnie taka pół-oswojona kotka, której dawałem jeść. Jak zaszła w późną ciążę, to wystawiłem jej pudełko na tarasie, żeby ona mogła bezpiecznie urodzić, a ja ją złapać i wysterylizować i z czasem zabrać i rozdać dzieciaki.
Po urodzeniu w połowie września początkowa nie skorzystała z "oferty", tylko jak zwykle raz dziennie przychodziła coś przekąsić. Ale jak zrobiło się zimno, to przyniosła do pudełka 3 kociaki i "zamieszkała" u mnie na tarasie. Byłem zdziwiony, że kociaki były tylko 3, bo jak jeszcze była w ciąży, to wydawała się bardzo gruba. No i nie pomyliłem się: zrządzeniem losu jakieś 2-3 dni później byłem koło północy na tarasie i usłyszałem żałosne piski, a ich powód był oczywisty: jakieś kociaki zostały same. Szybko poleciałem po piłę i w środku nocy przy małej latareczce zacząłem się przebijać przez tuje i krzaki. Znalazłem 2 kociaki, obejrzałem, czy nic im nie dolega, i zaniosłem je kotce do pudełka, gdzie szczęśliwie je zaakceptowała.
Potem było bardzo fajnie: jeszcze zrobiło się ciepło, kotka jak mnie poznała to okazała się bardzo przyjazna i proczłowiecza, a ja miałem oko na kociaki. 4 z nich to były typowe kilkutygodniowe koty: wulkan energii, zero problemów. Ale jeden z tych zostawionych w krzakach wyraźnie odstawał: był malutki, bardzo spokojny (w taki lekko patologiczny sposób), potem złapał katar. Pojechałem z nim do weterynarza, dostałem antybiotyk i tabletki na wzmocnienie i jakoś się wykurował, choć pozostał mały i słaby.
Z czasem kotka okazała się kiepską matką. Szybko zaczęła znikać na całe dnie, a gdy kotki miały ok. 7 tygodni praktycznie się ulotniła. Zbliżał się koniec października, a dzieciaki już dawno wychodziły z pudełka i siedziały same, kompletnie bez opieki. Stwierdziłem więc, że nie ma co czekać: wziąłem je do domu i przez fundację dałem ogłoszenie, że mam 5 kociaków do rozdania.
7-tygodniowe kocięta to naprawdę są jeszcze kocięta i zaczęły traktować mnie jak matkę. Spały wtulone we mnie w dzień i w nocy (mam pracę zdalną), chodziły za mną jak cień. 4 radziły sobie fantastycznie, ale ten najsłabszy jak odstawał, tak odstawał: kiepsko rósł, był bardzo spokojny, chciał się tylko przytulać. Pieszczotliwie nazwałem go Wypłoszem (choć to była dziewczynka), bo był chudziutki i miał przez to nienaturalnie duże oczy i uszy. Dawałem mu oddzielnie jeść, dawałem tabletki na wzmocnienie i byłem przekonany, że nic mu nie będzie poza tym, że skończy jako kot o rozmiarach poniżej przeciętnej i bardzo spokojnym temperamencie.
Tak sobie minął ponad miesiąc u mnie w domu. Niestety, parę dni temu katar powrócił. Wypłoszek jadł coraz mniej, w końcu przestał jeść w ogóle. Trzymałem go cały czas pod kołdrą i przy grzejniku, dawałem wodę z cukrem strzykawką, nawet zrobiłem "tatara" z jego karmy, żeby jakoś pipetką mu to podawać. Ale nic to nie dało, Wypłoszek odszedł dzisiaj w nocy. Pociesza mnie tylko to, że nie gdzieś sam w zimnie pod krzakami, tylko w cieple śpiąc u mnie nos w nos na poduszce.
Miałem go tylko 6 tygodni i i tak niedługo miał pójść do wydania. Mam 4 swoje koty, no i zostały jeszcze 3 maluchy do rozdania (jednego już wydałem). A i tak siedzę i płaczę, bo się do tej kruszynki przywiązałem jak do mało kogo. Miałem nadzieję, że da się tego najsłabszego, odrzuconego kotka z miotu uratować, ale nie wyszło. I piszę to, żeby po Wypłoszku, który nie chciał w życiu niczego poza przytulaniem się do człowieka, zostało jakieś wspomnienie.
#koty #pokazkota #feels
Komentarz usunięty przez autora Wpisu
Ale jest już wysterylizowana. Jakiś czas po tym, jak zostawiła dzieciaki, wróciła, żeby znów dostawać jeść. Wtedy ją złapałem i zawiozłem na zabieg. Co ciekawe, jak ją przywiozłem z powrotem, to zdecydowanie zadomowiła się u mnie na działce i bardzo często ją widzę. Ale dzieciaków już więcej na szczęście mieć nie będzie.
A tak serio to nie. Rozumiem Cię Mirku i szanuję :)
2-3 miesiące walki o kociaka który mimo 3 miesięcy wyglądał jakby był o 40% mniejszy od swoich braci. Zdechł w drodze do kolejnego weterynarza. Liczyliśmy na cud, ale nie poradził sobie z katarem, później zapaleniem płuc. Natura taka niestety jest.
Jest mi bardzo przykro, targały mną podobne emocje.
Komentarz usunięty przez autora
Weterynarze robią to bez problemu i nie jest to zabronione w żaden sposób.
Też tak miałem jak miałem dom tymczasowy i był taki malutki kotek i nawet jak go oddałem to postanowiłem go odzyskać i tak był ze mną 2 lata i odszedł niestety
(-‸ლ)
Sama się usuń
Komentarz usunięty przez autora Wpisu