Wpis z mikrobloga

⠀⠀⠀⠀Odliczone pieniądze w dłoni, dzień dobry, dziękuję, wszystkie systemy gotowe. W sklepie na kasie ekspedientka obsługuje osobę przede mną. Chwyta za sunące w jej kierunku opakowanie jaj. Kasując, spogląda na klienta:
⠀⠀⠀⠀— Ale jakby co, to te jajka są bez żółtek. — zwraca uwagę starsza pani, łypiąc swoimi ślepiami spode łba na skonsternowaną ofiarę, czekając na jej reakcję. Jego mózg dopiero co przytomnieje po mentalnej gimnastyce, jaką musiał wykonać przy rozszyfrowywaniu jaskrawopomarańczowych etykiet, heurystyczne rozwiązanie powinno wystarczyć. Nagłe natarcie kasjerki wybija go z wewnętrznej harmonii i sprowadza do świata, w którym trzeba prosić o podejście kierownika do kasy numer jeden w celu przedyskutowania niezgodności cenowej. Pakująca dłoń zamarza w bezruchu nad powoli zapełniającą się pustką reklamówki. Przed odpowiedzią upływa tylko chwila, jednak dla mnie i kolejce za mną to mała wieczność.
⠀⠀⠀⠀— Ale jak to, bez żółtek? — odpowiada mężczyzna, nie wznawiając pakowania. Powoli odwzajemnia kontakt wzrokowy. Chwycił za przynętę.
⠀⠀⠀⠀Czy ta kobieta ma pojęcie w ogóle, o czym mówi?
⠀⠀⠀⠀— Bo te jajka są z wolnego wybiegu. — tłumaczy kasjerka, ze spokojem, spokojem i zarazem stoicką szablonowością, którą można doświadczyć jedynie podczas wysłuchiwania pokuty w konfesjonale.
⠀⠀⠀⠀— Ale jak to, to zwykłe przecież? — dezorientacja petenta nie ustaje.
⠀⠀⠀⠀Naprawdę w sprzedaży są jajka bez żółtek? Może to jakieś przemielone jaja, ponownie złożone z powrotem jak te tuby jajowe co są w Danii? Ale przecież te tutaj to standardowa dziesięciokomorowa wytłaczanka. Czemu w ogóle się tym interesuję, ja przecież tego nie kupuję? A co jak trafi na mnie? Lepsze są jajka bez żółtek czy z żółtkami? Czy potrzebne mi są jajka na dzisiaj?
⠀⠀⠀⠀— Pracownik proszony na linię kas. — czuję oddech watahy na moich plecach. Niewidzialne światła jupiterów ślamazarnie wedrują w kierunku sprzedawcy, częściowo wystawiając mnie na ich promienie.
⠀⠀⠀⠀— Nie no żartuję, proszę pana! — drapieżca rozdziera swą paszczę z przerażającym rechotem, do którego dołącza się z uśmiechem ofiara, a zaraz za nią chórek składający się z ochroniarza i asystentki kas samoobsługowych.
⠀⠀⠀⠀To był tylko niewinny dowcip, przecież podczas ośmiogodzinnego dopasowywania paletowego tetrisa musi im tutaj doskwierać nuda. Kolejne milisekundy będą kluczowe dla wyniku mojej reakcji walki–lub–ucieczki. Czy wypada mi się teraz też zaśmiać? Kiedy się skończy to przedstawienie? Moje spojrzenie tysiąca jardów utkwiło gdzieś na suficie. Lampka błędnika iluminuje na czerwono. Musiało mnie znołklipować do piekła. Gdziekolwiek teraz jestem, zabierzcie mnie stąd — „Czy jest karta moja biedronka?”.
⠀⠀⠀⠀Moją gorączkową analizę przerywa skowyt — tymczasowo usatysfakcjonowanej — ekspedientki. Całe szczęście kolej tym razem na mnie nie przyszła. Z moją dwucyfrową inteligencją emocjonalną wszyscy samowolnie opuściliby kolejkę i rozchodziliby moją żenującą reakcję wśród lawirażu przecenionych drapaczy chmur.
⠀⠀⠀⠀Następnym razem to mogę być ja. Następnym razem udam się gdzie indziej.
⠀⠀⠀⠀Ale jaja.
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach