Wpis z mikrobloga

Poleciałem sobie do USA do Miami na przedłużone lato. Po wyjściu z lotniska zgłodniałem i poszedłem na burgera do Wendy's (taki inny Burger King, w Europie tego nie ma). Zamówiłem sobie napój i ku mojemu zdumieniu dostałem plastikową słomkę. Jestem już przyzwyczajony do tych rozmiekających beznadziejnych papierowych u nas, które wprowadzono w imię fanatycznej walki o klimat. Ale ta słomka to coś więcej dla mnie, to pewien symbol. Symbol normalności. Tutaj nie ma (jeszcze) takiego bzdurnego zielonego komunizmu jaki nam fundują w Europie.

Burmistrz Miami nie mówi w telewizji, że trzeba zakaż wjazdu aut spalinowych do miasta bo planeta płonie. Ludzie cieszą się życiem i działają. Biznesy robią swoje, nie muszą rwać włosów z głow, że system handlu emisjami podbija ceny prądu do niebotycznych poziomów. Producenci aut robią auta jakich chcą klienci, z normalnymi silnikami, a benzyna kosztuje tutaj proporcjonalnie do zarobków tyle ile LPG u nas. Ludzie nie martwią się, że ich przemysł upada i stracą pracę albo że ich dom okaże się nieenergooszczędny i będą musieli wydać równowartość kilkuletnich zarobków na remont, albo inaczej nie sprzedadzą go.

Przed wylotem czytałem sobie newsy i u nas tylko blackouty, upadek energetyki, SCT w dużych miastach i faworyzowanie wielkich 3 tonowych SUVów ze spalaniem 12 litrów jako ekologiczniejsze niż starsze małe miejskie autka, próby likwidacji rolnictwa i hodowli mięsa, europejscy producenci aut proszą Komisję Europejską o zluzowanie norm emisji spalin bo te są nieosiagalne i zapłacą 15 mld euro kar, straszenie płonącą planetą, papierowe słomki, coraz bardziej bzdurne regulacje a za rogiem czai się system handlu emisjami ETS2, który obejmie budownictwo, transport i paliwa i podbije ceny wszystkiego w kosmos. Czy nawet nasze polskie dotacje dla deweloperów żeby podbić już i tak rekordowe ceny i marże. I jak tu być u nas optymistą kiedy każdy nawet średniozorientowany wie, że w przyszłości będzie tylko gorzej, drożej i mniej perspektyw. Żyć się odechciewa.

Wiadomo, że USA mają swoje problemy jak służba zdrowia, narkomani, brutalna policja, brak praw pracowniczych itp. ale jakoś tak czuję się tutaj nieco normalniej. Czuć, że jestem w kraju rozwoju i możliwości a nie upadającej unii, która jest zajęta uchwalaniem prawa z czapy, które sztucznie zawyża ceny wszystkiego, wykańcza gospodarkę i jedynym rozwiązaniem wszystkich problemów są kolejne zasiłki i zapomogi, które te problemy pogłębiają. Takie mam przemyślenia wcinając burgera z krowy, który nie jest obciążony opłatami za emisje i popijając colę przez plastikową słomkę.
#gospodarka #ekonomia #finanse #uniaeuropejska #usa #motoryzacja #wakacje #geopolityka #przemyslenia #przemysleniazdupy #oswiadczenie #mcdonalds #logikaniebieskichpaskow #takaprawda #inwestycje #europa #bekazlewactwa #lewackalogika #ekologia #samochody
Stulejman_Beznadziejny - Poleciałem sobie do USA do Miami na przedłużone lato. Po wyj...

źródło: 20240925_083743

Pobierz
  • 13
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Stulejman_Beznadziejny: Całe szczęście, że tego chłamu nie ma w Europie. Wendy's to najgorze burgery jakie jadłem w Stanach. Niewiarygodne, że można produkować coś tak zupełnie pozbawione jakiegokolwiek smaku. Niby widzisz przed oczami bułkę z mięsem i sosem ale gryząc to czułem się jakbym jadł karton od frytek. Bułka smakuje jak karton, mięso smakuje jak karton. 0/10. Nie polecam
  • Odpowiedz
Burmistrz Miami nie mówi w telewizji, że trzeba zakaż wjazdu aut spalinowych do miasta bo planeta płonie


@Stulejman_Beznadziejny: nie, ale akurat Miami jest mistem ktore tonie, coraz więcej ulic jest zalewanych podczas burz i huraganow. W Miami będą musieli podnieść poziom ulic, poczytaj o tym.

Ludzie nie martwią się, że ich przemysł upada i stracą
  • Odpowiedz
Wendy's to najgorze burgery jakie jadłem w Stanach.


@Nusantara: zależy od miejsca. Ale generalnie to wszystkie fast foody w USA są tragiczne jakościowo. Bez porównania do Europy.
  • Odpowiedz