Aktywne Wpisy
Milo900 +15
Koleś ma 15 lat doswiadczenia w IT. Testy, adminka, java developer i nie moze znalezc pracy.
Ale pewnie musi isc na bootcampa zeby znalezc prace, albo musi sie wiecej sie uczyc
Ta branza sie zwija. Jest coraz gorzej, ale bedzie jeszcze bardziej c-----o.
#programowanie #programista15k #programista25k #pracait
Ale pewnie musi isc na bootcampa zeby znalezc prace, albo musi sie wiecej sie uczyc
Ta branza sie zwija. Jest coraz gorzej, ale bedzie jeszcze bardziej c-----o.
#programowanie #programista15k #programista25k #pracait

źródło: temp_file8775565115420694278
Pobierz
APOLL0 +151
Tak wygląda mapa opadów w lutym i marcu tego roku. 3 dni deszczu w czasie dwóch miesięcy. Już nie mówiąc o śniegu.
O tej porze roku ziemia powinna być nasączona wodą z roztopów, i zwykle do tej pory była - teraz nie jest.
Dlatego, by zachować choć trochę wody w glebie:
Łapmy każdą deszczówkę, gromadzimy ją, retencjonujmy, zamiast od razu odprowadzać do kanalizacji deszczowej, rowów melioracyjnych, rzek.
O tej porze roku ziemia powinna być nasączona wodą z roztopów, i zwykle do tej pory była - teraz nie jest.
Dlatego, by zachować choć trochę wody w glebie:
Łapmy każdą deszczówkę, gromadzimy ją, retencjonujmy, zamiast od razu odprowadzać do kanalizacji deszczowej, rowów melioracyjnych, rzek.

źródło: opady
Pobierz
KAJDANY ZA SUTANNĘ
Przywleczeni latem 1944 roku niczym dżuma na sowieckich tankach i bagnetach czerwonoarmistów komuniści od samego początku wiedzieli, że mają trudny orzech do zgryzienia. Byli słabi, niczym drobnoustroje na początku infekcji. Gdyby organizm był silny, zdołałby - być może - pokonać chorobę. Ale mikroby zdecydowały się atakować wyniszczony okupacją organizm partiami.
Najpierw musieli złamać opór "obszarników" - wprowadzając reformę rolną dokładnie 80 lat temu. Niemal równocześnie na celownik wzięli "faszystów" i "reakcjonistów" z Narodowych Sił Zbrojnych i Armii Krajowej. Walka z nimi była długa i ciężka. Organizm bronił się seriami z pepesz i eksplozjami granatów przez długie lata, nim uległ. Położył trupem setki mikrobów. Dopiero jednak wtedy choroba mogła zająć się swoimi głównymi, najbardziej znienawidzonymi przeciwnikami.
Przeciwnikami w koloratkach, z krzyżem na p----i i Biblią pod pachą. Prawdziwymi sługami Boga, głównego wroga bolszewizmu. Nie walczyli z bronią w ręku, lecz słowem i posługą. Nieśli pociechę i wsparcie. Mieli posłuch wśród polskiej ludności. W swych płomiennych kazaniach opowiadali o wierze, sprawiedliwości, Polsce niepodległej. W swej niesłychanej bezczelności posuwali się nawet do krytyki komunizmu, bratniego Związku Radzieckiego i bohaterskiej Armii Czerwonej. A tego - mikroby spod czerwonej gwiazdy - znieść nie mogły.
Wśród takich bezczelnych "reakcyjnych klerofaszystów" był ksiądz Piotr Oborski. Doktor filozofii po Uniwersytecie Warszawskim. W czasie wojny często, niczym duchy, nawiedzało go Gestapo. Osobiście przekonał niemiecką ekspedycję karną, aby nie spaliła wsi Bolmin. Po wojnie pracował naukowo na UW. Napisał pracę "Z psychologii szkolnego lenistwa". W 1948 roku został mianowany administratorem parafii w Wolbromiu, oraz prefektem miejscowego gimnazjum i liceum. Pełniąc posługę, w trakcie spowiedzi, usłyszał o planie zabójstwa miejscowego nastolatka-komunisty, który odgrażał się, że pójdzie z donosem na UB na swoich kolegów, działających w konspiracji. Ksiądz nie mógł złamać tajemnicy spowiedzi, ale starał się wpłynąć na matkę chłopaka, by ta go uratowała. Nie udało się to.
Dla komunistów był to jedynie pretekst. Ksiądz Oborski był znany ze swoich antykomunistycznych przekonań i niechęci do współpracy z władzami. Po śmierci nastoletniego komunisty, jego matkę aresztowali ubecy. Ta, pod wpływem ciężkich tortur (jej stopy wsadzono do klatki z wygłodniałymi szczurami, które poobgryzały jej palce...) "przyznała", że zabójstwo syna zlecił ksiądz.
Księdza Oborskiego aresztowano w kwietniu 1950 roku wraz z jego wikariuszem, ks. Zbigniewem Gadomskim. Obu oskarżono o udział w "faszystowskiej organizacji reakcyjnej" i zlecenie morderstwa. W trakcie śledztwa w krakowskim więzieniu Montelupich nie dopuszczano do niego nikogo, nawet obrońcy. W czerwcu 1951 roku przewieziono go do więzienia dla politycznych w Rawiczu. Tam, wraz z innymi księżmi, osadzono go na najwyższych piętrach, gdzie było najzimniej. Księdza Oborskiego notorycznie zamykano w karcerze, gdzie stał w wodzie do kolan. Współosadzeni wspominali, że był bardzo chudy, a z oczu ciekła mu ropa. Sam powtarzał, że żywy już nie wyjdzie. Spędził całą zimę w karcerze. Chodził w zniszczonej sutannie. Poniżanie go sprawiało sadystyczną przyjemność ubekom. Okładali go kijami i dosiadali niczym kobyły, smagając batem. Gdy zapytano go, czy przyznaje się do winy, zmaltretowany duchowny zdjął tylko sutannę i pokazał posiniaczone ciało.
Zmarł rzekomo na zapalenie otrzewnej 18 czerwca 1952 roku. W rzeczywistości źródła podają, że został zakatowany na śmierć przez brutalnych strażników więziennych. Zrehabilitowano go pośmiertnie dopiero w 2013 roku.
* * *
Ksiądz Oborski nie był ani pierwszy, ani jedyny. Za pierwszego zamordowanego przez komunistów księdza uważa się ks. Michała Pilipca z Błażowej k. Rzeszowa. W grudniu 1944 roku przyjechało po niego komando UB. Był kapelanem obwodu AK Rzeszów. Tak, jak później ks. Oborskiego, i jego aresztowano pod wymyślonym zarzutem udziału w napadzie na posterunek MO. Do procesu jednak nie doszło. Ks. Pilipiec oświadczył ubekom, że będzie dalej pełnić posługę i nie ulęknie się bezbożnego komunizmu. Skatowano go w siedzibie bezpieki w Rzeszowie (więźniowie wspominali, że z głowy ciągle ciekła mu krew, nie mógł stać o własnych siłach), a potem zamordowano w lesie 8 grudnia 1944 r. Wiemy o tym dlatego, że egzekucję przeżyła jedna z niedoszłych ofiar ubeckich bandytów.
* * *
W nocy 12/13 maja 1946 roku na plebanię w Płokach w pow. chrzanowskim wdarło się około dwudziestu uzbrojonych bandytów. Byli to bojówkarze PPR i milicjanci z Trzebini. Szukali proboszcza. Tym był ks. Michał Rapacz, duchowny znany z antykomunistycznych przekonań. W swoich kazaniach mówił jasno: „Nie zniszczyła wiary ideologia nazizmu więc i bolszewicy nie pokonają Chrystusowego Krzyża, chociaż rewolucja w Rosji niszczyła cerkwie i kościoły, posyłała duchownych na Sybir, to z serc ludzkich nie wygnała Boga”. W jednym z ostatnich kazań mówił: „Choćbym miał trupem paść, nie zaprzestanę tej Ewangelii głosić i nie wyrzeknę się własnego krzyża.”
Ksiądz dostawał notorycznie pogróżki. Powiat chrzanowski był jednym z najbardziej skomunizowanych w województwie. W majową noc zapadł zaś wyrok. Księdza wywleczono z plebanii i zaciągnięto do lasu, gdzie najpierw komunistyczni bandyci go pobili, a potem zastrzelili z pistoletów. Jego ostatnie słowa brzmiały: "Ojcze, niech się dzieje wola Twoja". Resztę domowników trzymano na muszce przez kilka godzin, aby nie mogli zawiadomić nikogo o pomoc. "Śledztwo" umorzono bardzo szybko - wszak prowadził je ubek, który sam był członkiem szwadronu śmierci...
Ksiądz Michał Rapacz został beatyfikowany w czerwcu bieżącego roku.
* * *
Proboszcz parafii w Brzeźnicy Bychawskiej, ks. Jan Szczepański, przybył na miejsce w zastępstwie aresztowanego księdza w maju 1947 roku. W swych kazaniach potępiał komunistyczne zbrodnie i niesprawiedliwość. Był płomiennym kaznodzieją. Trafiał do serc prostych ludzi, mówił z serca, donośnym głosem. Wprost mówił o zamachu na wiarę katolicką i polską rodzinę. Sprzeciwiał się kolektywizacji i zmuszaniu chłopów do oddawania ziemi. Komuniści nie mogli mu tego darować. W nocy z 22/23 sierpnia 1948 roku szwadron śmierci UB porwał go z parafii. Dopiero 3 września odnaleziono jego ciało w rzece. Duchowny był niemożebnie torturowany przed śmiercią. Sekcja wykazała, że miał opuchniętą twarz, związane ręce, odcięte genitalia i język, wydłubane oczy, wyrwane paznokcie i przestrzeloną głowę. Przyczyną śmierci jednak było utonięcie - w płucach kapłana znaleziono wodę. Księdza Szczepańskiego nazwano później "Popiełuszką czasów bierutowskich". W pogrzebie bohaterskiego duchownego uczestniczyło ponad 1500 osób.
* * *
Ksiądz Roch Łaski nie był od zawsze duchownym. Brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, a wyświęcono go w 1927 roku. Słynął z wielkiego poczucia humoru i dowcipu, oraz wielkiej krzepy, jakże pasującej do jego imienia. Nie wiem, czy podkowy w ręku łamał, ale w 1939 roku podczas oblężenia Warszawy był kapelanem. Dwa lata później Niemcy go aresztowali i zamknęli w KL Dachau. Spędził tam całą wojnę. Po wyzwoleniu obozu trafił do Polskich Sił Zbrojnych jako starszy kapelan. Wrócił do kraju w mundurze PSZ i objął stanowisko administratora parafii w Witowie. Nie był zaangażowany politycznie, nic nie wiadomo, by współdziałał z podziemiem. Jednak bardzo energicznie włączał się w rozwój swojej parafii. Ufundował m. in. nowe dzwony w kościele. Wiele prac remontowych robił osobiście. Duchowny, w andersowskim mundurze, lubiany, pracowity - tego było za wiele dla ubeków. Wiele razy mu grożono, straszono, nawet pobito. 15 kwietnia 1949 roku został aresztowany przez UB. Zwolniono go co prawda kilka dni później, jednak był tak skatowany, że zmarł w szpitalu. Podczas odwiedzin matki i siostry powiedział im, że widzą się z nim ostatni raz. Dodał, że oprawcy powiedzieli mu: „ksiądz mógł Dachau przeżyć, ale UB ma lepsze metody”... Zmarł 16 maja 1949 r.
* * *
Szczególnie znienawidzonymi przez łobuzów spod czerwonej szmaty księżmi byli ci, którzy mieli czelność osobiście podnieść rękę na władzę ludową. Wyraz temu dał komunistyczny wierszokleta, Mieczysław Jastrun (Mojsze Agatsztein) w "Balladzie zimowej":
"Śnieg sypie od rana
Na las i na wieś
I droga zawiana
Nie wie, dokąd wieść.
Wron czarne oddziały
Zrywają się z drzew.
Las czarny, śnieg biały,
Czerwona jest krew.
O kościelny kamień
Zachrzęściła b--ń –
Krzyż i czarne ramię
Błogosławią b--ń.
Wśród burzy śniegowej
Jak wybuch pożaru
Dom Władzy Ludowej
W czerwieni sztandarów."
Takim księdzem był ks. Władysław Gurgacz, bodaj najsłynniejszy duchowny zamordowany przez komunistów. Miał 35 lat, ale twarz dziecka. Szczupły, niewysoki. Był jezuitą i co ciekawe, nie działał osobiście w partyzantce w czasie wojny. Pełnił posługę jako kapelan szpitalny w Gorlicach. Po wojnie został administratorem parafii w Krynicy. W swych kazaniach wskazywał, że nie da się pogodzić komunizmu i religii chrześcijańskiej. Krytykował też dyktatorskie zapędy władzy. Przeżył dwa zamachy na swoje życie. Zapewne ratując się przed aresztowaniem, uciekł do lasu, gdzie został kapelanem oddziału "Żandarmeria" Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej. Aresztowano go w lipcu 1949 r. w Krakowie. Oskarżano go o... pranie mózgów i rozniecanie fanatyzmu partyzantów.
Cóż, władza ludowa z daleka poznawała "pranie mózgu", wszak była to jej ulubiona praktyka...
Na procesie przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Krakowie duchowny wygłosił płomienną mowę do komunistycznych zbrodniarzy w mundurach:
"Ci młodzi ludzie, których tutaj sądzicie, to nie bandyci, jak ich oszczerczo nazywacie, ale obrońcy Ojczyzny! Nie żałuję tego, co czyniłem. Moje czyny były zgodne z tym, o czym myślą miliony Polaków, tych Polaków, o których obecnym losie zadecydowały bagnety NKWD. Na śmierć pójdę chętnie. Cóż to jest zresztą śmierć? Wierzę, że każda kropla krwi niewinnie przelana zrodzi tysiące przeciwników i obróci się wam na zgubę!"
14 września 1949 roku skazano go na śmierć i zastrzelono w krakowskim więzieniu Montelupich. Jego szczątki odnaleziono dopiero w 2019 roku.
* * *
Moim chyba ulubionym duchownym zaś pozostaje ksiądz komandos - Bolesław Stefański, wikary w Sochaczewie i kapelan szpitala w Grójcu. Był członkiem Stronnictwa Narodowego i zaangażował się w pomoc niesioną Żydom. W 1944 roku zagrożony aresztowaniem przez Niemców uciekł do partyzantki Armii Krajowej. Za zasługi w walce odznaczono go Virtuti Militari. Po wkroczeniu Sowietów włączył się w konspirację niepodległościową. "Mówił, że czasie okupacji rządzili bandyci, ale po wojnie rządzący nimi byli. Uważał, iż nadal musi konspirować, nie mógł się pogodzić z łajdactwem, które się działo", mówił jego młodszy brat, Piotr.
Był jedynym duchownym stojącym na czele oddziału partyzanckiego w Polsce. Został dowódcą Obszaru Pogotowia Akcji Specjalnej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego w grudniu 1945 roku. Jako dowódca oddziału przeprowadził kilka akcji, m.in. uwalniając ze szpitala aresztowanego żołnierza podziemia. Komuniści zaciekle poszukiwali księdza. W marcu 1946 roku został ranny w walce i aresztowany. W śledztwie poddano go okrutnym torturom (stracił m.in. nogę), przez co zaczął tracić zmysły. Swojemu adwokatowi zwierzył się, że widzi mary bliskich i słyszy głosy. Wojskowy Sąd Rejonowy skazał go na śmierć, choć nigdy nikogo nie zabił, ani nie popełnił żadnej zbrodni. Po wielu prośbach pisanych do Bieruta o łaskę, zamieniono mu karę na dożywocie, a potem na 15 lat więzienia. Wyszedł w 1954 roku, ale nigdy nie odzyskał sprawności umysłowej. Zmarł 8 lutego 1964 roku.
To tylko kilka nazwisk. Niewielki wycinek z tej historii. Dramatycznej, zapomnianej, przemilczanej. O której wielu tropicieli "byli-też-bandyci" jakoś nie chce przypominać. Widać wywlekanie kapłanów z plebanii i katowanie ich przez komunistycznych zbirów nie jest tak ciekawe... W latach 1944-1956 komuniści uwięzili około 900 księży, a 91 zamordowali. Żaden oprawca nie został nigdy skazany za dokonanie mordu na duchownym.
* * *
Mój fanpage na Facebooku: https://www.facebook.com/WojnawKolorze2.0/
Jeśli macie ochotę mnie wspierać, zapraszam do odwiedzenia profilu na Patronite, lub BuyCoffee i postawienia mi symbolicznej kawy/piwa za moje teksty.
https://patronite.pl/WojnawKolorze
https://buycoffee.to/wojnawkolorze
#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #historia #ciekawostkihistoryczne #ciekawostki #wojna #polska #kosciol #ksiadz #kler #komunizm
źródło: 458524925_953347256806156_6712928104825884668_n
Pobierzźródło: IMG_9008
Pobierz