Aktywne Wpisy

Porównanie wartości odżywczych sosów: do spaghetti i bolońskich z Lidla oraz Biedronki
w skrócie: Lidl dodaje dużo cukru
#gotujzwykopem #gotowanie #kuchnia #jedzenie #dieta
w skrócie: Lidl dodaje dużo cukru
#gotujzwykopem #gotowanie #kuchnia #jedzenie #dieta

źródło: sosy przód
Pobierz
Shakyor +5
JEDYNI PRZYJACIELE POLAKÓW NA WOŁYNIU
Pisząc o Wołyniu trzeba wiele miejsca poświęcić bestialstwu UPA. Nie można pominąć polskiej samoobrony, perfidii sowieckiej partyzantki i tych szlachetnych Ukraińców, którzy ratowali Polaków. To wszystko prawda, i o wszystkim pisałem, lub będę pisał. Szczególnie, że dzisiaj mija rocznica drugiej, zapomnianej odsłony rzezi Wołynia, rozpoczętej 29/30 sierpnia 1943 roku.
Ale jedna ze stron wołyńskiej tragedii '43 umyka w mroku historii. [A]
Już latem 1941 roku, gdy Węgierski Korpus Szybki uderzał na wschód w ramach Unternehmen ''Barbarossa'' (co oczywiście opisywałem, link poniżej), sympatie węgierskie były bardzo jasne. Przykładem niech będzie incydent w Korczynie koło Stryja w lipcu 1941 r., gdy kilku Polaków zostało aresztowanych przez uzbrojoną bojówkę ukraińską. Gdy dowiedzieli się o tym stacjonujący niedaleko Węgrzy, wpadli rozwścieczeni na posterunek ukraiński. Zdemolowali go i uwolnili aresztantów, krzycząc: ''Jaka Ukraina?! Tu jest Polska! Tu nie ma żadnej Ukrainy!''
Zaiste. Mali, wstrętni, antypolscy faszyści.
OUN próbowała latem 1941 roku, pod płaszczykiem rozliczania z sowieckimi kolaborantami, oczyścić tereny Kresów z potencjalnych przeciwników. Poza rzeczywistymi kolaborantami, mordowano także Polaków. Zbrodnie te przerwało wkroczenie na Podole jednostek węgierskich, wrogich bandom OUN. Tych zresztą OUN też uważała za wrogów i wzywała do niszczenia ''Madiariw, worohiw samostijnej Ukrajiny''. Węgrzy szybko rozpędzili ukraińskie milicje i uwolnili aresztowanych, zaprowadzając spokój. Symbolem tego była potyczka w okolicach Kołomyi między oddziałem węgierskim, a bojówką OUN. W Horodence z kolei OUN-owskie kierownictwo milicji wystrzelali, zaś w Borszowie ostentacyjnie przekazali władzę Polakom.
Oczywiście, Węgrzy, jak to Węgrzy. Polaków darzyli sympatią, i to z ogromną wzajemnością. Mieszkaniec jednej ze wsi wspominał: ''Obozowisko mieli [Węgrzy] w parku. To był dobry czas. W domu nawet nie gotowaliśmy. Wspólnie z siostrą chodziliśmy do ich kuchni i wracaliśmy z wiadrem pełnym ugotowanego mięsa. Tak że wystarczyło dla wszystkich domowników, a i jeszcze dla sąsiadów było.''
Zostawmy to bez komentarza.
Latem 1943 roku na polskich Kresach i Ukrainie zadanie zabezpieczania szlaków komunikacyjnych Wehrmachtu na froncie wschodnim przypadło węgierskim brygadom: 111., 123. i 124. Jednostki te następnie rozbudowane zostały do formatu dywizji lekkich. Oprócz nich obecne były też 18. i 25. Dywizje Piechoty z VII. Korpusu gen. Istvana Kissa. Ich zadaniem było patrolowanie linii kolejowych i mostów, utrzymywanie posterunków i walka z sowieckimi partyzantami. Część tego opisywałem w (napoczętym) wpisie o Węgrach na froncie wschodnim w 1942 roku - link poniżej.
* * *
Gdy w lipcu 1943 roku Wołyń spłynął obficie polską krwią, węgierskie garnizony i posterunki stały się schronieniem dla wielu Polaków. Węgierscy żołnierze ze 124. Dywizji Lekkiej i 25. Dywizji Piechoty, kierowani wyłącznie swym ludzkim sumieniem, ogromną szlachetnością i dobrą wolą - chętnie pomocy tej udzielali.
Przykładem niech będzie historia obrony Mizoczy koło Równego. W miasteczku do lata stacjonowała niemiecka kompania policyjna, pilnująca m.in. miejscowej cukrowni, co powstrzymywało UPA przed agresją. Upowcy polowali jedynie na pojedyncze osoby. Ponadto, znajdowała się tam kompania węgierska, a Niemcy zrekrutowali jeszcze 40 mieszkańców do policji pomocniczej Schutzmannschaft. Dzięki temu do miasteczka uciekali Polacy z atakowanych przez UPA wiosek. Gdy jednak miasteczko opuścili Niemcy, Ukraińcy poczuli się pewnie. Mieszkańcy wiedzieli, że atak jest blisko.
W nocy z 24 na 25 sierpnia 1943 roku na miasteczko uderzyły siły dowodzone osobiście przez Petro Olijnyka ''Eneja'' - dowódcy Okręgu Wojskowego UPA ''Bohun'' i jednego z pomysłodawców rzezi Wołynia. ''Enej'', z wykształcenia lekarz, znany był ze swojego ogromnego okrucieństwa - podobno własnoręcznie odrąbywał siekierą głowy ofiarom. Pół roku później, w lutym 1944 roku to jego sotnia zabije generała Nikołaja Watutina, dowódcę 1. Frontu Ukraińskiego, najwyższego stopniem oficera sowieckiego zabitego przez partyzantów. Fakt, że to on objął dowództwo w ataku, świadczy o tym, jaką wagę przywiązywało do tej walki kierownictwo UPA (podobnie było z napaścią na Hutę Starą, na którą uderzyły oddziały UPA Iwana Łytwynczuka, dowódcę OW UPA ''Zahrawa'').
Dwa kurenie (bataliony) UPA uderzyły na Mizocz od wschodu, od razu podpalając zabudowania. Kogo tylko banderowcy zastali w domostwie, ten był natychmiast mordowany - głównie nożami i siekierami, bo amunicji agresorzy mieli za mało. Polacy podnieśli alarm, dzięki czemu w zachodniej części miasteczka polska samoobrona, członkowie Schutzmannschaftu i węgierscy żołnierze zajęli pozycje w cukrowni i majątku polskiego hrabiego Dunina-Karwickiego. Walka trwała całą noc. Każdy kolejny atak Węgrzy i szucmani odpierali ogniem maszynowym. Nad ranem napastnicy wycofali się. W Mizoczy zginęło ok. 100 Polaków, głównie uciekinierów z sąsiednich miejscowości. Miejscowość została spalona w 80 %. Polacy pochowali swoich zabitych i zostali ewakuowani przez Węgrów z miasteczka.
* * *
Na Wołyniu Węgrzy obronili także m.in. Sitarówkę, Klewań, Ożenin i Perespę. Nie były to jedyne przypadki współpracy polsko-węgierskiej. Ta jeszcze bardziej przybrała na sile w Galicji w 1944 roku, gdzie węgierskich garnizonów było więcej. Na wiosnę 1944 roku Węgrzy ocalili także przed pogromem m.in. Jazłowiec, Wiśniowiec i Bolechów. Ze skargami Polacy udawali się na posterunki węgierskie, a Wegrzy przeprowadzali rewizje i ekspedycje karne przeciwko ukraińskim wsiom. Węgrzy jeńców nie przekazywali Niemcom, wiedząc, że ci wypuszczą ich na drugi dzień.
''Węgrzy odgrywają dużą rolę w walce z bandami. Członkowie band pochwyceni przez Węgrów są sprowadzani do Lwowa i maszerują z rękami związanymi drutem kolczastym. Wielu z nich ma przywiązane do rąk narzędzia mordu, z którymi ich związano (siekiery, widły itp.)'', pisano w polskim raporcie podziemnym do Londynu.
Węgierscy żołnierze nie tylko walczyli z UPA. Dzielili się amunicją i granatami, oddawali zaopatrzenie. Chętnie też wymieniali swoją b--ń na samogon, słoninę, jajka i mleko, oferując nawet karabiny maszynowe i moździerze. Zdarzało się, że inscenizowali ''obronę'' przed ''bandytami'', strzelając w powietrze, a potem przekazywali potajemnie b--ń i amunicję Polakom. W ten sposób bardzo poprawił się stan uzbrojenia m.in. Przebraża, gdzie komendant samoobrony, Henryk Cybulski, współpracował z Węgrami. Apolinary Oliwa, dowódca samoobrony z Rafałówki, wspominał wizytę Węgrów: ''Posiedzieli jeszcze trochę i zaczęli szykować się do drogi. Podarowali nam węgierskie granaty z biegnącą przez środek czerwoną obwódką i skórzaną klapką przy zawleczce. Któryś wsypał do wiadra po kartoflach kilkadziesiąt sztuk amunicji. Podziękowali za poczęstunek i poszli''.
Węgierskie punkty opatrunkowe leczyły chorych i rannych Polaków, węgierscy kapelani odprawiali Msze Święte i pomagali grzebać pomordowanych. Węgierscy żołnierze karmili i ubierali polskich uciekinierów. Szczególnie dzieci, którym rozdawali czekoladę i cukierki. Komendant wojskowy w Zdołbunowie starał się o ewakuację 500 pogorzelców na Węgry. Węgierskie dowództwo domagało się od Wehrmachtu powstrzymania działań rezunów w Małopolsce Wschodniej. Dochodziło nawet do konfliktów z Niemcami z tego powodu. W niektórych miejscowościach Węgrzy zwyczajowy przepis o egzekucji osób winnych za zabicie Niemca lub Węgra rozszerzyli na winnych mordowania Polaków.
''Ważnym wydarzeniem w życiu Polaków było obsadzenie wołyńskich garnizonów Węgrami. Mieliśmy w nich prawdziwych przyjaciół i sprzymierzeńców, zarówno w rozgrywkach przeciwko Niemcom, jak i w czasie organizowania ochrony życia przed zakusami nacjonalistów z UPA. Ludność polska nawiązała wiele kontaktów z żołnierzami i oficerami garnizonu w Zdołbunowie. W każdą niedzielę duży oddział przychodził do kościoła na mszę. Śpiewali swoje pieśni, których nauczyli się również Polacy. Strofy węgierskiego hymnu narodowego przywoływały wspomnienia polskiej pieśni »Boże, coś Polskę«. Nad prezbiterium przez całą wojnę wisiało godło państwa polskiego – duży biały orzeł na czerwonym polu'', wspominał żołnierz AK, Wincenty Romanowski.
* * *
Wiosną 1944 roku Węgrzy wstrzymali - częściowo - ofensywne działania przeciwko UPA. Po rozmowach, prowadzonych od jesieni 1943 roku z dowódcami UPA, zdecydowano się na zawieszenie broni i neutralność. Banderowcy zobowiązali się nie atakować jednostek węgierskich i słowackich, ani nie niszczyć linii telefonicznych. W zamian Węgrzy obiecali nie pacyfikować ukraińskich wsi, ani nie dokonywać w nich rekwizycji. Lokalne porozumienie przeniesiono na szczebel ogólny. Trzech Ukraińców - Myron Łućki, Iwan Hrynioch i Jewhen Wreciona - udało się w końcu listopada 1943 r. do Budapesztu, gdzie przyjął ich szef sztabu generalnego, gen. Ferenc Szombathelyi. Uznano, że UPA otrzyma pewną ilość broni, amunicji i środków łączności, oraz, że skierowani zostaną węgierscy oficerowie szkoleniowi. Oficerem łącznikowym UPA w Budapeszcie został Andrij Dolnyćkij ''Nemo''.
Mimo to, Węgrzy nadal zachowywali się przyjaźnie względem Polaków. Nawet w rozmowach z UPA proponowali mediację z Polakami. Banderowcy propozycję odrzucili, a i mimo rozmów w Budapeszcie porozumienia nie dotrzymywali. Węgrzy byli rozbrajani i grabieni przez banderowców, więc Madziarzy odpłacali się pięknym za nadobne, dokonując rekwizycji i pacyfikacji we wsiach ukraińskich. Nie zgodzono się też na utworzenie stałego przedstawicielstwa dyplomatycznego OUN na Węgrzech.
* * *
Węgrzy współdziałali także z polską Armią Krajową: uzgadniali trasy przemarszów i sygnały, oraz ostrzegali o pozycjach niemieckich. Gdy polski oddział przechodził w pobliżu węgierskich pozycji, Madziarzy udawali, że niczego nie widzą. Prowadzili nierzadko działania pozorowane przeciwko Polakom, albo w ogóle odmawiali udziału w niemieckich atakach. Doszło, co prawda, do kilku walk i potyczek Polaków z Węgrami, ale rzadko były one bardzo krwawe i zacięte. Obie strony nie brały jeńców. Ale inaczej, niż zazwyczaj to znaczy - po prostu "aresztowanych" zwalniano i zwracano im b--ń. Meldunek AK z wiosny 1944 mówił: ''Węgrzy na Wołyniu użyci do akcji wycofują się z natarcia przeciw naszym oddziałom stwierdziwszy, że to Polacy, a nie Ukraińcy, nawiązują z naszymi oddziałami łączność i starają się być pomocni.'' Udzielali także pomocy medycznej rannym partyzantom z 27. Wołyńskiej Dywizji AK, kilkukrotnie uchronili wziętych do niewoli przed niemiecką egzekucją. Zdarzali się nawet węgierscy dezerterzy, uciekający do polskich oddziałów partyzanckich i placówek samoobrony. Co najmniej 22 węgierskich żołnierzy, uciekających do Polaków, zamordowała UPA wiosną 1944 r. Z kolei 180 żołnierzy węgierskich rozbroiła UPA koło wsi Nowy Mizun 26 marca 1944 r.
Także i tu Węgrzy walczyli ramię w ramię z Polakami. 20 kwietnia 1944 r. w Siwce Kałuskiej rozdali Polakom b--ń i wspólnie z nimi odparli atak bandy UPA, a potem spalili wieś. Identycznie było w styczniu 1944 r. pod Rożyszczami, gdzie UPA prawie zgniotła polską samoobronę. Wówczas na polu walki pojawiła się kompania węgierska z samochodami pancernymi, która bandytów przegnała. Węgrów wezwał niemiecki urzędnik, który po walce zorganizował ewakuację rannych i poszkodowanych do Lwowa.
Gdy Węgrzy musieli opuścić jakąś miejscowość przed nacierającą Armią Czerwoną zimą i wiosną 1944 roku, namawiali Polaków, by ci odeszli wraz z nimi. Że udzielą pomocy i ochronią. Tak ewakuowano mieszkańców wsi m.in. Felizienthal i Rypnego. Walki Węgrów z UPA trwały aż do czerwca 1944 roku, gdy ci musieli się wycofać z terenów Polski.
Wszystko to - bezinteresownie. Tylko i wyłącznie w imię wielowiekowej przyjaźni, ludzkiej szlachetności i dobrego serca, jakie okazali Polakom żołnierze znad Dunaju.
Sądzę, że pomnik bohaterskich węgierskich żołnierzy, którzy własną piersią chronili Polaków przed ciosami siekier i noży powinien stanąć kiedyś w Polsce. I wierzę, że doczekam tej chwili.
Warto i trzeba o tym pamiętać - obok równie pięknej karty, zapisanej przez Węgrów podczas Powstania Warszawskiego. Tak jak i innych przypadkach pomocy Polakom ze strony „złych” krajów Osi: Włoch, Japonii, Finlandii. Bo ''historia nie jest czarno-biała''...
* * *
Mój fanpage na Facebooku: https://www.facebook.com/WojnawKolorze2.0/
Zdjęcie kolorował: https://www.facebook.com/KolorFrontu/
Jeśli macie ochotę mnie wspierać, zapraszam do odwiedzenia profilu na Patronite, lub BuyCoffee i postawienia mi symbolicznej kawy/piwa za moje teksty.
https://patronite.pl/WojnawKolorze
https://buycoffee.to/wojnawkolorze
#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #historia #ciekawostkihistoryczne #ciekawostki #wojna #polska #ukraina #wegry #wolyn #rosja
źródło: 457235426_947570850717130_2913530052362290584_n
PobierzMam już trochę dość tego zmieniania sympatii i poglądów, to już piąty raz w moim życiu ( ͡° ʖ̯ ͡°)