Wpis z mikrobloga

Jutro przyjeżdża wujo. Ten sam, który nękał mnie o naukę, choć wiedział, jakie zmarnowane życie mnie czeka. Nie uczyłem się i nie pracuję, bo nie mam życia takiego jak inni. Najpierw, za młodu koledzy ze wsi nie chcieli się ze mną bawić (jak nie z nimi, to z kim?), potem, w wieku nastoletnim nie miałem żadnych szans na dziewczynę. Prawa jazdy też mi nie wolno. Albo tak jak inni, albo wcale. Nie wiem, jak można prościej to wytłumaczyć.

Przypominam też, że wujo robił wesele swoich dzieci na ponad 300 osób, a naszej rodziny nie zaprosił. Podejrzewam, że to nie ze względu na mój ryj (tak, jak było w przypadku, już, sześciu kolegów ze wsi), ale dlatego, że nie jesteśmy z inteligenci. Tak jakby gorszy sort. Nie jest to tożsame z potraktowaniem jak genetyczny odpad, jak miało to miejsce w przypadku kolegów ze wsi, ale również boli. Skoro on tak zrobił, to niech nie dziwi się, że reszta też.

Nasz znajomy po przeszczepie płuc ma lepiej. Po udanej operacji żyje lekko (dwa kierunki studiów, kierownicze stanowisko). Jestem przekonany, że gdyby jego choroba rzutowała na wygląd, szczególnie twarzy, jak u mnie, nie miałby żadnych szans na normalne życie. Tym samym straciłby chęć do nauki, rozwoju i ogólnie - egzystencji. Jeszcze przed przeszczepem miał dziewczynę i twierdził, że chce żyć, bo planuje założyć rodzinę. W takie uzasadnienie jak najbardziej wierzę. Cała reszta to mniejszy lub większy cope. Dwa lata temu wydałem dyspozycję ciotce, aby nie wspominali przy mnie o tym człowieku. Miał umierać, a żyje lekko i na pewno mnie przeżyje. Jeszcze jutro z rana powiem o tym matce. Co prawda dwa lata temu mówiłem jej po pijaku, że on ma lepiej. Niby przyznała rację, ale z wielkim grymasem na mordzie. #przegryw
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach