Wpis z mikrobloga

Treść przeznaczona dla osób powyżej 18 roku życia...
  • 1026
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

83
Skrojono mnie ze 3 razy, dostałem po mordzie ze 2 razy, kolejnych kilkanaście incydentów udało się uniknąć bo znałem ksywki/nazwiska yebanej patoli z okolicy, tudziez zacalem spierdlac odpowiednio wczesnie . A mieszkałem w spokojnej okolicy domków jednorodzinnych, niestety parę ulic dalej zaczynała się jedna z gorszych dzielnic i akurat moja podstawówka była mieszanina totalnego patolstwa i normalności. Miałem w miarę spokoj tylko dlatego, że kuzyn był z 5 klas wyżej i
  • Odpowiedz
Ogólna bieda w latach 199x generowała patologię masowych kradzieży. W mojej okolicy to się skończyło mniej więcej w połowie lat 200x. Po prostu Ci którzy zderzyli się z nowa rzeczywistością upadku komuny (tej z nazwy bo prawdziwego końca dalej nie widać) radzili sobie jak mogli, często kosztem tych którzy radzili sobie ciut lepiej. Potem bezrobocie zmalało do poziomu przyzwoitego więc i ludzie się ucywilizowali.
  • Odpowiedz
  • 1
@Anonek463 na wschodzie to się utrzymywało jeszcze w początkach lat 00; no chyba że było się biedakiem - bez komórki, markowych ciuchów i w ogóle - wtedy było jakby bezpieczniej; tyle wygrać :D
  • Odpowiedz
Może w dużym mieście. U mnie na prowincji w miasteczku 8k to głównie bito się na dyskotekach i festynach. My niesnaski z sąsiadniego osiedla załatwialiśmy na boisku. Kto wygrał miał rację aż do kolejnego meczu
  • Odpowiedz
@Anonek463: Niewielkie miasto na pomorzu zachodnim. Nie ma kilku miesięcy, żeby ktoś nie zginął od noża. Wkroczenie na inne osiedle to wyrok. Zostajesz pobity. Oczywiście pobicie jednego kończy się odwetem. Skrzykuje się całe osiedle i jedzie na inne i obijają każdego, kogo spotkają. Tak bez końca.
  • Odpowiedz
  • 1
@Anonek463 Potwierdzam. Było masę patologii, bujek, kradzieży i meneli. Sporo małolatów trudniło się krojeniem innych małolatow. Każde osiedle miało swoją pato-ekipę, każda dzielnica swoich żuli różnego levelu. Porównujac do dzisiejszych czasów było dużo, dużo bardziej niebezpiecznie. Do tej pory się na tym łapie, że mam jakieś lęki z dzieciństwa związane z chodzeniem nocą. Cieszę się bardzo, że jest inaczej, bo życie z ciągłymi obawami czy się trzeba będzie napierd@#ć za każdym
  • Odpowiedz
Generalnie jak się miało komórkę to lepiej jej było nie wyciągać na ulicy i to nawet już po 2000 r. Straciłem telefon na przystanku autobusowym w biały dzień o 16:00. Jeden mnie przytrzymał drugi wyrwał telefon wskoczyli do autobusu i tyle ich widziałem.
  • Odpowiedz
@AudreyHorne51: Uważam, że 90% udzielających się w tym wątku grubo przesadza. Na pewno plaga były drobne włamania - do piwnic, czasami do mieszkań, ale rzadziej. Trzy razy byłem skrojony przez łepków, ale zawsze kończyło się, że zabrali jakieś drobniaki. Kuzyn dostał oklep i zabrali mu markowe buty, niemniej jednak, ciężkie pobicia to absolutna rzadkość. Po mieście łaziłem jak chciałem i nikt nigdy nie pytał z jakiego osiedla jestem. Pewnie na
  • Odpowiedz
@Anonek463: generalnie tak, było zupełnie inaczej. Jak opowiadam historie z mojego dzieciństwa dzisiejszym 20 latkom to patrzą na mnie jak na jakiegoś łobuza. Tymczasem ja byłem zupełnym przeciętniakiem.
  • Odpowiedz
U mnie na wsi chodziliśmy sami jako kilkuletnie dzieci po łąkach, polach, lasach, drogach, i nie wiedzieliśmy że ktoś może być dla nas zagrożeniem.
  • Odpowiedz
Na początku lat 90 mój szwagier przyjechał z niemiec do nas w odwiedziny na kilka dni swoim białym audi 80 z dobrym wyposażeniem. Z------i je spod bloku w noc drugiego dnia pobytu, policja była, auta nigdy nie znaleziono. Kilka lat później przywiozłem sobie z niemiec passata B3 w kombi w stanie jak nowe z salonu.. ah, oczko w głowie.. W trzy tygodnie miałem trzy próby kradzieży auta w tym dwa razy wybitą
  • Odpowiedz