Wpis z mikrobloga

Mirki, piszę prawdopodobnie swojego ostatniego posta tutaj.

Wielu z Was nazywa się przegrywami bo, nie wiem. Nie mieszkacie w mieście wojewódzkim, cokolwiek.
Przytoczę Wam historie mojej wegetacji. Usłanej jedynie morzem łez i wysiłków bez perspektyw.
Mam 24 lata. Wychowałem się w #!$%@? biedackiej rodzinie, matka nauczycielka, ojciec policjant. Mieszkaliśmy w domu ojca, można powiedzieć 'pokoleniowym' - z babcią na jednym podwórku. Połowa więc należy do ojca, druga połowa należy do ciotki, tj. siostry ojca. Całe życie od najmłodszych lat #!$%@?ŁEM nad nauką.
Zawsze świadectwo z paskiem, zlot najlepszych, rozszerzenia z matur napisane całkiem nieźle, że w zasadzie mogłem się dostać gdzie chciałem. Matka miała ambicje. Żebym znalazł dobrą pracę. Ja też całe życie karmiłem się tym, że skończę studia, zdobędę jakąś prace - nie w fabryce smrodu, wyciągne choćby czubek nosa ponad szambo w jakim żyłem całe życie. #!$%@? śmierdzące szambo. Ja naprawdę nie miałem ogromnych oczekiwać, ot, praca w korpo/jako inżynier. Że jakoś to popłaci, będę miał ten 10-letni samochód, jakieś mieszkanie, będę mógł pozwolić sobie choćby na sushi raz na 2 tygodnie. Czy to naprawdę aż tak wiele?

Wiecie co mnie najbardziej boli? Że.. że wszystko tak naprawdę poszło źle. Tylko czym ja tak naprawdę zawiniłem? Nie próżnowałem nigdy. Wybrałem studia - automatyke i robotyke i tkwie na 3 roku tego gówna, nawet nie wiedząc czy skończe. Idąc na te cholerne studia w 2019 czytałem wszędzie jaki to przyszłościowy kierunek, każdy zachwalał. Za każdym gdy widzę perspektywy pracy po tym syfie, wybucham płaczem z tego powodu. Dosłownie, po prostu histerycznie zaczynam płakać na podłodze. Po prostu nie jestem w stanie opisać jak fatalne są. Czuje się jakby ktoś dosłownie zniszczył moje wszystkie marzenia, moje całe życie. Zdeptał i napluł w twarz. Każdego jednego dnia. O trudności i stresu jaki tam przeżywam już nawet nie wspominam.

Strasznie boli mnie to, jak okropnie dokopało mi życie przez jeden niewłaściwy wybór. Całe życie harowałem jak wół, spędzałem mnóstwo czasu na naukę od wczesnej młodości i nadal to ze łzami w oczach robię - to jak ciężki potrafić być AiR zrozumie może garstka osób. Żeby na koniec mieć tak tragiczne perspektywy. #!$%@?ąc już jak bardzo tego nienawidzę.

Oddałbym wszystko, żeby ktoś choć w minimalnym stopniu zrozumiał moją sytuację i przez co przechodzę. Gwoździem do trumny było to, gdy zobaczyłem kolokwia na medycynie - tak cenionym trudnym kierunku. Który był po prostu bazą 200 zamkniętych pytań jednokrotnego wyboru.Gdy u mnie normą było wykucie 60-100 stron na blachę na otwarte zadania, słowo w słowo, każdy wzór, każdy jeden symbol - a pominięcie jakiegokolwiek było praktycznie równoznaczne z oblaniem.I co? Absolwenta medycyny chociaż każdy zrozumie, pochyli się nad tym jak trudno było. A po AiRze? Gdybym nareszcie to rzucił (o czym marzę)?
-Widocznie jesteś debilem. Na każdym kroku słyszę tylko przytyki od osób, które po prostu mają łatwiej. Dużo łatwiej.

Nie potrafię już funkcjonować w tak rozbitym stanie. Nie widzę już dla siebie żadnej przyszłości, jestem odpadem na rynku pracy.
Śmieciem.

Wiem, łatwo się mówi "mało ci zostało, spróbuj dokończyć". Ale nie w sytuacji, gdy ryzykuję kolejnym rokiem w plecy. Gdy odsiewają nas do samego końca a paradoksalnie 7 semestr jest najgorszy. Dla mnie to po prostu niepojęte, by kogoś wyrzucić na samym końcu. Tak strasznie się tego boje.

Na nowe studia jestem już po prostu za stary. Nie chodzi nawet o kwestie utrzymania, tylko o presję. W tym wieku każdy już tego wymaga, a w zasadzie już jest bardzo późno. Tylko że tak naprawdę nie mam jak. Jedyną opcją pozostają tu tylko od nowa zaoczne - a w międzyczasie harować. A na końcu mimo tylu wyrzeczeń i tak bardziej ceniony jest absolwent dziennych zaraz po szkole, z którym choćbym stanął na rzęsach - nie mam szans rywalizować na rozmowie (ze względu na wiek, brak dziury w CV po AiRze i sam typ studiów). Boje się że ze względu na wiek i zaoczne z góry bede na przegranej pozycji gdziekolwiek, zwłaszcza w korpo.
Koniec końców przy rekrutacji i tak zawszę będę "tym gorszym", kretynem z zaprzepaszczonymi, latami dziurą w CV i 'turbulencjami' z AiRem.
24 lata i... co? Dopiero zaczynać nowe studia?
W tym wieku z reguły już zaczyna się pracę w swoim zawodzie. Każdy patrzy już bardzo 'z góry' i nieprzychylnie na taką osobę. Bo co robiłeś przez tyle czasu?

Ja dosłownie nie wiem co mam ze sobą zrobić, zdaję sobie sprawę z tego, jakim jestem odpadem.
Boli mnie tylko to, że czym ja tak naprawdę zawiniłem? Starałem się jak tylko mogłem. Całe życie się walczyłem o swoją przyszłość od wczesnej młodości, w każdy weekend bez przerwy harowałem nad nauką, teraz - studiami, dosłownie jestem już wyssany do granic możliwości. Wszystko to na nic. Tylko po to, żeby dostać takiego kopa od życia - i skończyć w najgorszej, najbardziej niewdzięcznej możliwej branży, albo próbując przejść do wymarzonych finansów - być kompletnym, ostatnim śmieciem na rynku pracy i musieć pogodzić się z tym, że już w tej chwili czegokolwiek bym nie zrobił, już nigdy nie będę miał szans na żadną 'lepszą' karierę - jeśli w ogóle.Tak naprawdę czego bym nie zrobił nie ma już dla mnie żadnego ratunku.

Już absolutnym gwoździem do trumny jest to, że pochodzę z biednej rodziny. Na związek nie mam szans a bądź co bądź - we dwojkę żyje się po prostu łatwiej. Ja nie dostanę nawet złamanej złotówki.
Tak, wiem... Na pewno mam wygórowane oczekiwania i wy też nie dostaliście nic od rodziców - może. Wierzę, że spora część z Was na pewno. Ale wierzę, że dostaniecie chociaż w spadku po dziadkach / rodzicach - i bądź co bądź, czegokolwiek by się nie zrobiło, to za ~20 lat większość osób wyjdzie ostatecznie na prostą. Nie ważne czy się starali, czy nie. Czy mają dobrą prace, czy pracują fizycznie. Ot, po prostu.
Ja nie. Ja dostanę jedynie mele w twarz.
Z resztą - wszystko to już się dzieje.

Ostatnio czytałem tutaj, że nie ma biednych ludzi w wieku 40 lat - tylko każdy ma majątek co najmniej 1.5mln. Na początku myślałem że to bait, ale po krótkich przemyśleniach - wliczając domy rodzinne etc, - w zasadzie faktycznie faktycznie tak jest. Patrząc po znajomych ze studiów. Jednemu rodzice przekażą rodzinny dom na start (bo sie przeprowadzili), inny dostał mieszkanie (a poza tym jego rodzice mają własnościowy dom - który prędzej czy później odziedziczy) i milion podobnych przypadków.

Teraz kuzynostwo - które całe życie miało #!$%@? dosłownie we wszystko. Jeden dostanie dom po dziadkach, drugi - znalazł bogatą dziewczynę. I co? Teraz dzwonią i chwalą się jakie to auta nie pokupowali.

Za co to wszystko? Dlaczego właśni mi musiał się przytrafić - dosłownie najgorszy los z absolutnie wszystkich możliwych opcji? Dlaczego? Czym ja cholera zawiniłem, czemu jestem winny? Za co?
Żebym chociaż miał normalne studia - ale nie. Nawet z tym, na co tak ciężko pracowałem, na moją absolutnie jedyną szansę - musiałem trafić najgorszej jak tylko się dało. #!$%@? szambo z perspektywą pracy za 5k brutto (nie, to naprawdę nie żart) i jednocześnie jedno z najtrudniejszych.


Nawet moja matka mówi mi wprost "no pogódź się z tym że nic na to nie poradzisz. Po prostu nie da się, tak już jest".
I niestety ma racje.

Ostatnio tak stałem w oknie na mojej #!$%@? uczelni i zastanawiałem się...

Tak bardzo próbowałem zrobić cokolwiek, tak bardzo karmiłem się nadzieją.

Tak, wiem - psycholog. Do niego już chodzę... Nie pierwszego.
Ale mojego problemu z karierą i życiem zdaje się to nie rozwiązywać, ot, #!$%@? przez 50 minut. "hehe może pójdź na spacer z psem żebyś się nie zamartwiał" (naprawdę)

#przegryw #zalesie #finanse #pracbaza #studbaza #przemyslenia #depresja #zycieismierc #psychologia
  • 146
@WonszWykopowy: O człowieku, nie zdajesz sobie sprawy ilu moich znajomych wyleciało z mechatry i airu na 1,2,3 roku. Wszyscy są teraz programistami i koszą 2-3x moją pensje, studia skończył tylko jeden, zaoczną informatykę dla higieny. Co prawda jeden sie powiesił, ale no nie każdy wytrzymuje plus miał też inne problemy. Załap się do programowania, na jakiś staż cię wezmą w wakacje jak pokażesz w cv studia techniczne, a potem droga już
wyleciało z mechatry i airu na 1,2,3 roku. Wszyscy są teraz programistami i koszą 2-3x moją pensje


@DeoLawson: Niepopularne na wykopie - nie chcę do IT. Wtedy jest trochę większy problem.

Wiesz co, ja bym bardzo chętnie to rzucił - o niczym innym nie marzę. Ale z taką dziurą w CV (i wiekiem) o sensownej karierze mogę zapomnieć.

Co prawda jeden sie powiesił, ale no nie każdy wytrzymuje plus miał też
@WonszWykopowy: stary, jak jesteś ogarem, to robotę w korpo dostaniesz i bez skończonych studiów (aplikuj teraz, status studenta dobra rzecz). Szukaj jakiegoś stażu w firmie IT. Ja tak zacząłem karierę i choć po 8 latach na uczelni nadal nie mam nawet inżyniera, to pensja netto 5 cyfrowa. Przeczytałem cały Twój wpis i brzmi jak jedno wielkie wmawianie sobie, że nie będzie dobrze, bo nie może być, co jest oczywistą bzdurą.
kiedyś topka dobrej pensji poza jdg


@bartez_94: Tak, 10 lat temu może tak. Teraz imo jest dokładnie odwrotnie. Ciężko o niższą pensje gdziekolwiek.
Wczesnego dzieciństwa może nie miałem najgorszego. Ale co z tego jeśli nic z tego nie mam?
@WonszWykopowy: e tam nie jesteś płatkiem śniegu w temacie studiów.. Nieudane studia to tylko(ale również i aż) jeden z czynników przegrywu. Pewnie wiele osób tutaj się z ich przebiegiem pie$%iczyło w tym również i ja. Ja odpuściłem jedne po skończonym 1-wszym roku, ale doszła też dziekanka więc straciłem wsm przez nie 2 lata.. Obecnie jestem na gównokierunku (4 semestr) zaocznie i też mnie wku$%wia .. ale póki co w tym trwam.
@WonszWykopowy: Jestem po mechanice i budowie maszyn, po podobnej gehennie jak ty udało mi się trafić do pracy w zawodzie za jakieś grosze. Po 6 miesiącach #!$%@?ąłem tym i wyjechałem na zachód jeździć na tirach xD Zarabiam sobie teraz 25-30k PLN/mc jeśli tyram non stop, nie mam życia prywatnego ale mam już własnościowy kwadrat, duże oszczędności, działeczkę i jakoś się żyje, jestem tylko kilka lat starszy od ciebie.

Ze studiów dzisiaj
@WonszWykopowy: Ja 5 lat robię 3 letni licencjat z infy, który totalnie mi obrzydził programowanie. Zupełnie nie mam na to już chęci. Studia skończę ale tylko dla papierka. Ostatnio wygrzebuje się z totalnego dołu psychicznego. Studia zaoczne więc coś tam pracuje i rutyna mnie jakoś trzyma na powierzchni. Ale słyszałem od kilku osób że ostatnie semestry trudnych studiów są ciężkie właśnie na to uczucie zmarnowanego czasu i przemijania.
@WonszWykopowy Mirek, trzymaj się tam. moim zdaniem dobrze by było żebyś faktycznie skończył na sile te studia, skoro to już końcówka i skoro tak ci zależy żeby nie mieć dziury w CV, zlap jakas pracę i szukaj dalej swojej drogi. Serio mamy teraz takie czasy ze możesz wszystko, możesz zacząć nowe studia i to nie będzie żadna tragedia, możesz iść na jakieś kursy, ludzie teraz po 30stce zmieniają branże i nic się
@Kuba04

Jak sie jest tak tępym że wierzy sie że ciężka nauka i studia gwarantują szczęscie i duże zarobki to chyba nic tu nie pomoże

Ale czy ja w coś takiego wierzyłem? XD
Chciałem po prostu pracę nie w kołhozie tylko jakąkolwiek umysłową. chociaż za te 7 netto u szczytu kariery w wieku 40 lat. Czy to cholera aż tak dużo?
Ale nawet tego nie osignę - przez #!$%@? AiR zamiast normalnego