Wpis z mikrobloga

Pozytywna strona blackpilla

Często można tu spotkać wpisy albo komentarze, że blackpill nie jest konstruktywny, że jest depresyjny i sprowadza się do stwierdzenia "it's over". Jest to całkowicie błędne myślenie i przy okazji totalne spłycenie tematu. Blackpill jest bardzo konstruktywny. Przykładowo ja przez praktycznie całe życie byłem bluepillowcem (myślenie na zasadzie - jestem dobry i uczciwy, więc na pewno w końcu jakaś dziewczyna to zauważy), chociaż nie obce były mi także niektóre redpillowe myśli np. że warto gromadzić zasoby. Miałem dziewczynę w gimnazjum, miałem dziewczynę przez pierwsza 2 lata studiów - obie faktycznie zabujane, wydatki związane ze związkami minimalne. Stąd przez długi czas nie miałem wrażenia, że mój sposób myślenia jest zły. Przez liceum, drugą połowę studiów i okres po studiach byłem sam. I zawsze szukałem problemów w sobie. Że ze mną jest coś nie w porządku. Że najwidoczniej źle się zachowuje, mówię jakieś niewłaściwe rzeczy - że gdybym co innego wtedy powiedział to z danej randki mogłoby coś być. Że na pewno mam złe zdjęcia - muszę zrobić nowe, lepsze. Myślałem, że tylko ja mam taki problem, a cała reszta sobie doskonale radzi. Że w sumie trzeba czekać, wszystko samo przyjdzie.

Z perspektywy czasu sądzę, że znajomość tez blackpillowych np. w czasach gdy miałem 15-25 lat wiele by mi dała. Wiele pozytywnego.

Zgodnie z blackpillem przeciętny facet ma małe szanse na aplikacjach randkowych, a największe szanse na związek ma we własnym kręgu towarzyskim. Tymczasem najwięcej relacji zawiązuje się w szkole średniej i na studiach. Wtedy ma się kontakt z największą ilością kobiet (i mężczyzn też) i można je we względnie łatwy sposób poznawać. Większość z nich jest wciąż wolna. Gdybym wiedział o tym jakie to ważne, to inaczej poprowadziłbym swoje życie w tym okresie. Nie chodzi o to, że nie miałem życia towarzyskiego czy też, że źle wspominam ten okres - bynajmniej. Po prostu inaczej rozłożyłbym akcenty, z niektórych aktywności zrezygnowałbym całkowicie, a zaoszczędzony czas poświęcił na inne aktywności tj. zrezygnowałbym (albo ograniczył) z typowo nerdowskich hobby praktykowanych w samotności albo wyłącznie z kolegami-nerdami, a zamiast tego więcej czasu poświęcił na aktywności bardziej towarzyskie, w szczególności z udziałem kobiet. Dodatkowo zaangażowałbym się w aktywności, w które ostatecznie nigdy się nie zaangażowałem, a które również wiązałyby się z takimi interakcjami. Nie chodzi o to, ze zmuszałbym się do czegoś czego nie lubię, bo od dawien dawna wiele rzeczy chciałem robić, ale czasu i pieniędzy starczało tylko na część z nich. Tymczasem zaprogramowany bluepillem topiłem czas i spore pieniądze w hobby polegające na spędzaniu czasu z innymi facetami albo nawet samemu (bo jestem introwertykiem i lubię to). Ile szans przez to straciłem? Pewnie sporo. Gdybym znał blackpill to bym się zdecydowanie mocniej socjalizował i większą wagę przykładał do życia towarzyskiego i hobby, które je wspierają, a mniejszą wagę do hobby typowo nerdowskich. Tymczasem ja w ogóle w tych kategoriach nie myślałem, uznając ze na wszystko mam czas, a miłość znajdzie się sama.

Po ukończeniu szkoły średniej jak najszybciej zorganizowałbym sobie samochód, mając świadomość że dzięki niemu moje życie towarzyskie może sporo zyskać.

Kolejną rzeczą, którą bym zmienił to większa dbałość o wygląd. Powiem tak. Sam sobie się zawsze podobałem (chociaż stopniowe łysienie mnie denerwuje) tj. całkiem lubię swój wygląd, ale nie mam urody która mogłaby się spodobać kobietom. Zawsze byłem przekonany, że u faceta wygląd się nie liczy albo liczy w małym stopniu (mimo tylu dowodów w okół, że jest inaczej), a istotne znaczenie ma charakter i wynikające z niego zachowanie, a także zasoby. W konsekwencji nigdy nie przykładałem do wyglądu wielkiej wagi, co nie zmienia faktu, ze zawsze utrzymywałem wysoki poziom higieny, optymalny poziom aktywności fizycznej (ale nie takiej ukierunkowanej na jakieś wizualne rezultaty) i mam przy tym świetną cerę. Gdyby ktoś mi wówczas powiedział jak ważny jest wygląd to mógłbym sporo zrobić, aby go polepszyć - mi akurat sporo dałaby w młodości siłownia, częstsze wizyty u fryzjera (i przede wszystkim wyższy poziom usług), szybka reakcja na początki łysienia oraz rezygnacja chodzenia w butach mających może 3 mm podeszwy na rzecz butów, które dodają chociaż 2,5 cm. I serio myślę, ze to wszystko zrobiłoby u mnie sporą różnice.

Gdyby ani większa dbałość o życie towarzyskie, ani o wygląd nie przyniosłyby rezultatów do końca studiów to doszlifowałbym rosyjski (dzisiaj ten język nie ma dobrej prasy, a Ukraińcy odchodzą od jego używania, ale wówczas były inne czasy), którego kiedyś się uczyłem i postawiłbym na geomaxxing na Ukrainie, na Białorusi i w Rosji albo w innych krajach byłego ZSRR (w rodzaju Gruzji albo Armenii). Alternatywnie ogarnąłbym podstawy jakiegoś dalekowschodniego języka (na zasadzie kilkaset najpopularniejszych słów), wziął oszczędności i wyjechał do Wietnamu albo na Filipiny licząc na to, że znając angielski i parę słów w rodzimym języku jakoś się dogadam.

Co jest moim problemem? To że odkryłem jakie zasady rządzą Światem zbyt późno. Dzisiaj wyżej wskazane działania niewiele by mi nie dały, bo to już nie ten moment. No być może geomaxxing na Dalekim Wschodzie mógłby by mi coś dać, ale szczerze - już mi się nie chce. Nawet nie chce mi się pisać dlaczego. Nie chce mi się już topić kasy i czasu na ulepszanie wyglądu, nie chce mi się rzucać wszystkiego aby gdzieś emigrować (myślę, że gdybym np. bezowocnie wyjechał to bym się pewnie totalnie załamał), nie chce mi się pajacować, nie chce mi się udawać kogoś kim nie jestem (w sensie udawać, że jestem bezkrytyczny względem kobiet), w nosie mam koncepcje tyrania całe życie na rodzinę, w której nie mam nawet nic do powiedzenia i każdym momencie mogę skończyć całkowicie spłukany z nałożonymi alimentami. Nie, nie, nigdy w życiu.

"It's over" jest wtedy, gdy ktoś jest skrajnie nisko w skali wyglądu albo jest w tej skali nisko w sposób, którego nie da się zbytnio poprawić bądź też, gdy dowiedział się o blackpillu zbyt późno i zdążył popełnić błędy, na naprawę których jest już za późno. Także np. dla kogoś 1/10 albo 2/10 jest "over" bez względu na to ile ma lat (jednak takich osób jest mało), a jak ktoś jest np. 5/10 albo 6/10 (większość populacji) to na etapie szkoły średniej albo studiów wciąż ma spore szanse. Dla kogoś 5/10 i 6/10 koniec nachodzi, gdy po studiach wciąż jest samotny i nagle się okazuje, ze życie towarzyskie się powoli rozpada, a Tinder jest bezużyteczny.

Nie mniej wciąż jest coś co blackpill może mi zaoferować. A mianowicie to, że przynajmniej mam świadomość sytuacji w jakiej się znalazłem. Nie łudzę się, ze gdzieś tam czeka kolejna wielka miłość w moim życiu i cokolwiek nadrobię ze straconych lat, po to by na końcu się ustatkować i wychować dzieci. No nie. Jest już na to wszystko za późno, a przy tym nawet nie wiem czy serio tego chcę. Obecnie po prostu wiem, że jedyne co mogę zrobić to zająć się sobą. Robić to co lubię. Nie przejmować się niczym. A pomysłów mam sporo i wiele z nich mnie po prostu ekscytuje i wiem, ze są możliwe - góry wysokie, morza i oceany. Chciałbym kiedyś zdobyć jakiś 7-tysięcznik, opłynąć Świat żaglówką, objechać albo przejść parę dzikich miejsc na Świecie (i mniej dzikich też). Niczym się nie przejmować. Wiem, że gdybym miał rodzinę to takie opcje byłyby dla mnie zamknięte - nie tylko z finansowego, ale także z takiego zdroworozsądkowego punktu widzenia. To są takie duże rzeczy z tych, które chce zrobić. Na razie realizuje inne - małe. I tak się żyje.

#blackpill #redpill #logikaniebieskichpaskow #bluepill #pieklomezczyzn
  • 8
@Blackmore: Wiesz, znałem te teorie pillowe od czasów szkoły średniej i z dzisiejszej perspektywy wcale nie zrezygnował bym ze swoich nerdowskich hobby na rzecz spedzania czasu z ludźmi z którymi się nie dogadywałem. Zmieniłbym szkołę, otoczenie.