Wpis z mikrobloga

I jak zawsze po skończeniu książki z okresu Wielkiej Republiki wyciągam te same wnioski:
Zakon Jedi z okresu Wielkiej Republiki:
- mądrzy i dzielni użytkownicy mocy, a nie głównie wojownicy;
- Jedi przebywający w świątyniach rozsianych po całej Republice i spędzający czas wśród zwykłych ludzi;
- zabijali tylko w ostateczności, a nawet wtedy uważali to za coś okropnego i mieli wyrzuty sumienia;
- stanowią wzór dla mieszkańców Republiki, którzy ich kochają i szanują;
- słudzy obywateli, nie senatu.

Zakon Jedi jaki znamy z filmów:
- zamknięci w swoich murach na Coruscant i mający w dupie mieszkańców galaktyki;
- niby nie zabijamy, ale jak komuś łepek odpadnie to mówi się trudno, pora na CSa;
- dla mieszkańców Republiki stanowią zakon pyszałków, który ma ich gdzieś;
- na krótkiej smyczy senatu, bez jego zgody nawet nie pierdną;

Swoją drogą sama Republika jest też zupełnie inna, gdzie jej hasłem przewodnim jest "Wszyscy jesteśmy Republiką", a jej członkowie są realnie gotowi wspólnie działać, a nie tylko wykłócać się w senacie.

Dlatego też ten "starszy" zakon pierwszy raz od dawna spowodował, że zacząłem kibicować Jedi. Jednocześnie wiem, że wydarzenia z tego okresu mają ukazać powody dlaczego zakon się tak zepsuł. Trochę to smutne.

#starwars #gwiezdnewojny