Wpis z mikrobloga

Chciałabym podzielić się moim #boldupy odnośnie cudownych ##!$%@? #psiarze
Ogólnie na mojej klatce schodowej są trzy osoby z psami. Do dwóch nie mogę się doczepić - wychodzą z psami na smyczy, sprzątają po nich, są sympatyczni.
Ale jest stara baba która ma nastoletnią córeczkę ( i chyba jakiegoś małego dzieciaka płci przeze mnie niezidentyfikowanej, chyba też córka).
Już nie skomentuje braku podstawowych manier w powiedzeniu dzień dobry u starego i młodego pokolenia, pozostawienie nastoletniej córeczce wolnej chaty,by ta zaprosiła bydło ze szkoły i do 5 rano darła mordę robiąc karaoke i skacząc aż się żyrandol trząsł. Nie... to takie tam smaczki miłości sąsiedzkiej w Polsce. (By the way podejrzewam że to ta młodzież w sylwestra włożyła do trzech kontenerów na odpady petardy, niszcząc je doszczętnie i do tej pory nie ma nowych, dowodów nie mam że to oni ale mocne podejrzenia).
Mają oni psa. Psa który zawodzi głośno jak jest sam godzinami. Psa którego spuszczają bez smyczy by sam zbiegał z czwartego piętra, i łaskawie przy drzwiach wejściowych zapina się mu smycz.
Pies ten czuje kota u mnie w mieszkaniu, kilkukrotnie obsikał mi wycieraczkę, zdarzało się że wychodziłam a on chciał wparowac mi na chatę. Oczywiście upośledzeni debile z góry nie przeprosili, nie zauważyli problemu i nie uznali że może warto w związku z tym wyprowadzać psa na smyczy? Kiedys obserwowałam córeczkę przez okno jak z psem chodzi. Kundel nakasztanil i poszli dalej. Zresztą nie tylko ona nie sprząta gowien bo Oskarek z klatki obok w ogóle puszcza psa luzem na podwórko i gapi się w telefon, pies sra i Oskarek też nie posprząta. Czy tylko ja bym karała chłostą takich podludzi?
Tak drażni mnie to, tym bardziej że też miałam psa i w przeciwieństwie do "szlachty" robiłam wszystko by pies nie hałasował i nie brudził. Poza tym miałam psa mieszkając u rodziców, gdzie obok były lasy, rzeki, łąki bo to było kilka niskich bloków w lesie. Tu w centrum miasta trzymanie psa w mieszkaniu to jakiś rodzaj upośledzenia, serio.
  • 2