Wpis z mikrobloga

@Panas: Większość z tej połowy Polski ma jednak swoje mieszkania - duży dom z rodzicami, mieszkanie po babci, czy kończy spłacać za klitkę w jakimś malutkim mieście, gdzie całość wyniosła 150k kilka lat temu.
W Polsce "majętność" liczy się pensją brutto, co jest niezbyt miarodajne. Można w małym mieście mieć wszystko swoje i żyć normalnie za 3k. Można w dużym mieście mieć 6k i tracić wszystko na wynajmy, dojazdy, wyższe ceny
@Panas: A ja tak trochę z innej beczki. Zarabiam 6500 zł netto, żona 3500 zł netto, więc wielkiego szału nie ma szczerze mówiąc, Jednak na nic nam nie brakuje. Niczego nie odziedziczyliśmy, niczego nie dostaliśmy. Mamy mieszkanie z niską ratą w mieście 100k mieszkańców, kupujemy na co mamy ochotę w granicach rozsądku, latamy na wakacje, kupiliśmy niedawno nowe auto z salonu. Więc jeżeli przy łącznych wypłatach 10k zł (a to tylko
@Panas: Jeszcze 4 lata temu żyłem za ok. 1800 zł miesięcznie, na OC samochodu zbierałem cały rok. Jedzenie po promkach z lidla, czy selgrosu były standardem. Mieszkałem z rodzicami, ale dzieliliśmy rachunki po równo. Gotowanie praktycznie wszystko samemu, żadnych wyjść na miasto. Przy zarobkach 2400 zł żyło się już akceptowalnie, wtedy też pojawiła się konieczność przeprowadzki. Za 3100 dało się już żyć "normalnie", mieszkając we dwójkę ALE w mieszkaniu własnościowym różowej.