Wpis z mikrobloga

#motogp #moto3
No cóż, powoli zbliżamy się do końca, ale bynajmniej sprawy nie ułatwia mi brak czasu na cokolwiek, a co dopiero na pisanie. Na szczęście, dziś wybija dopiero liczba ogura (a imię jego czterdzieści i cztery, he he), więc powinienem zdążyć z tymi kilkoma, którzy jeszcze zostali. W dzisiejszym odcinku segmentu omówimy gościa, do którego nie do końca mam pomysł, jak się zabrać, a czemu, to zobaczycie za chwilę.

#38 - David Salvador - CIP Green Power (debiutant)

Trudność polega na tym, że pisałem już o tym gościu rok temu. Miał on startować w barwach zespołu BOE, ale niestety nie zebrał potrzebnych do wykupienia tego miejsca funduszy. A ponieważ mówimy o jednym z najsłabszych zespołów, z czegoś pracownicy kasę muszą dostawać (a szef musi mieć na nowy jacht...). W rezultacie jego fotel zajęła Carrasco i nawet nie chce mi się po raz enty narzekać na bezsensowność tego ruchu. A David? No cóż, zesłanie na jeszcze jeden rok do Junior GP. Więc dzisiaj opiszę, inaczej niż przy innych debiutantach, tylko ostatni sezon.

Po wykopaniu ze stawki w tych okolicznościach ciężko znaleźć w sobie motywację, ale wydawało się, że akurat u Salvadora z tym wszystko ok. Sezon otworzył trzecimi lokatami w pierwszych trzech wyścigach i choć nie wygrywał, można było mieć nadzieję na tytuł, a przynajmniej walkę o niego. To zmieniło się w Barcelonie, gdzie Hiszpan pojechał nieco słabiej (5 i 6 miejsce, z iluzorycznym kontaktem z podium), a Rueda rozpoczął swój marsz do tytułu. Niestety, nasz dzisiejszy bohater przeżywał w tym czasie kryzys.

W przypadku zawodnika tak doświadczonego na szczeblu juniorskim osnacza to tyle, że w czasie następnych czterech rund nie stanął na pudle ani razu, trzykrotnie był czwarty, a jednego wyścigu nie ukończył. W ostatnim przypadku, w Misano, szansa na tytuł odjechała ostatecznie i pozostało tylko walczyć o miano "best of the rest", bo tak, Salvador spadł w pewnym momencie nawet z podium generalki.

Przełamanie nadeszło w Aragonii, która rok wcześniej okazała się gwoździem do trumny Davida w kwestii mistrzostwa. Tym razem, nie pierwszy już raz, otarł się o premierową wygraną - finiszował drugi. Problemy zdrowotne Piquerasa i niestabilna forma Farioliego otworzyła przed nim szansę na wicemistrzostwo, ale warunkiem był dobry ostatni weekend w Walencji. Czy się udało?

No ba. W porannym wyścigu Hiszpan był piekielnie zdeterminowany, by podczas pożegnania z ekipą wreszcie wygrać. I udało się, choć było blisko, bo drugiego zawodnika wyprzedził o dwie tysięczne sekundy. Po południu nie było już tak dobrze, ale siódme miejsce wystarczyło do miana wicemistrza juniorów. Trochę już leciwego, ale zawsze.

Jednocześnie Salvador skorzystał na kontuzjach zawodników Husqvarny i zaliczył kilka rund w Grand Prix. Punktów nie zdobył, ale to doświadczenie może mu wiele dać w kontekście nadchodzącego sezonu. No właśnie, na co stać Salvadora? Nie oczekiwałbym zbyt dużo. Jest w słabym zespole, bazuje raczej na sprycie niż szybkości, więc problemem mogą być te wyścigi, w których nie dojdzie do utworzenia peletonu. Ma szansę na kilka przyzwoitych startów, ale obawiam się, że niewiele więcej. Szczerze mówiąc jednak, nie ma to wielkiego znaczenia. Zasłużył na miejsce wśród najlepszych, a teraz zobaczymy, czy je utrzyma. Pieniądze nie są jego sprzymierzeńcem, więc musi obronić się rezultatami. Liczę na to.

Typ: początek trzeciej dziesiątki
BogdanBonerEgzorcysta - #motogp #moto3
No cóż, powoli zbliżamy się do końca, ale byna...

źródło: temp_file.png6613020544128169867

Pobierz
  • 3