Wpis z mikrobloga

Szczerze nienawidzę siebie i swojego życia. Nie potrafię się pogodzić ze swoimi wadami, z tym że też sam do tego dopuściłem. Swojego skrzywionego ciała , umysłu jak i charakteru. Te wady fizyczne są odbiciem w lustrze mojego życia, głowy, za uczynki które popełniłem. Jestem do tego osobą porywczą, zepsutą. I choć były u mnie w życiu dwa momenty że byłem na krawędzi już swojego jestestwa. Raz w wieku 17 lat kiedy toczyło się jak mi się wydawało największe piekło mojego życia, jak staremu #!$%@?ło, awanturował się w domu, krzyczał, bił matkę, brata zastraszał że jak z nim nie będzie robił to nas wszystkich zabije a siebie powiesi. To że policja przyjeżdżała wtedy do nas do domu, i raz policjant powiedział mi że to moja wina bo dzwonię, donoszę na własnego ojca. Wtedy chciałem się powiesić. Poszedłem do kotłowni, chciałem zawiązać pasek na rurze, zawiązałem. I tak stałem na taborecie rycząc, nie potrafiąc się wyhuśtać. Wtedy pomyślałem że całe życie jeszcze przede mną. Tabula rasa, czysta karta, jestem jeszcze być może wszystko w stanie odmienić. Później jakoś jak pisałem maturę, egzamin zawodowy uciekliśmy wszyscy od ojca. Zaczął się leczyć psychiatrycznie, przestał pić, awantury się skończyły. Później dowiedziałem się od ojca przyjaciela że on sam przeszedł jeszcze większe piekło jakie mu zafundował dziadek. Że sam od najmłodszych lat musiał uciekać z domu z babcią. W międzyczasie swoje złudne szczęście odnalazłem w ziemi, jak myślałem w swoich marzeniach że to jest moja ziemia obiecana, eldorado, swoisty Eden. Coś co przynosiło mi swoistą radość. Jednak to wszystko okazało się zwykła fatamorganą, mirażem po który mogę biec, bo zdaje się moim źródłem życia dla mnie, a okazało się największą trucizną, czymś co mnie do reszty zatruło. Ojciec e międzyczasie mnie oszukał, obiecując mi ta ziemię, jak pomogę mu ja wykupić. Jednak to się okazało iluzją jak myślałem. Jednak naprawdę to mnie zatruło, stałem się taki sam zepsuty, samemu doprowadzając że z jej powodu popełniłem zły uczynek. W międzyczasie czasie dostałem paraliży z motywami demonicznymi, nie mogłem, czasami do teraz nie mogę dość w nocy. Budzą mnie demony przeszłości, mówiąc mi to że jestem stracony, a ja nie mogę się wtedy poruszyć, wybudzić z koszmaru. I tak nawet po kilka razy jednej nocy w najgorszych okresach. Co doprowadziło że drugi raz chciałem się wieszać, a brat zdjął że mnie sznur. Choć pewno też znów do niczego by nie doszło. Sam skazałem siebie na potępienie, tym że siebie okłamywałem że wszystko się zmieni. A najgorsze że stałem się taki sam jak mój ojciec, zepsuty i zgniły. Że mógłbym w przypływie złości, impulsu doprowadzić do takiego samego piekła. Przez co nie mogę sam na siebie spojrzeć w lustrze, nienawidząc w nim swojego odbicia, a tym bardziej jeśli widzę w nim swoje skazy na wyglądzie które są też odbiciem mojego prawdziwego ja.
#przegryw #depresja
  • 21
@dyszka: Problemy są względne. Dla bogatego oskarka problemem będzie, że tata mu nie dał kieszonkowego 1000 zł. Dla dziecka na biednym terenie Afryki problemem będzie, że zaczyna ślepnąć a nie ma opieki medycznej w wiosce. Oboje mogą odczuć ten problem podobnie, bo porównują go do swoich doświadczeń. I nie ma w tym nic złego. Każdy przeżywa swoje własne problemy. Jeżeli porównywać się do innych, to prawie każdy problem można by było
@TrzyGwiazdkiNaPagonie: To jaki jesteś, nie jest Twoją winą. Nauka udowadnia, że dzieci z rodzin patologicznych mają np. większe problemy w związkach. Istnieje korelacja - więc tendencje do niszczenia się nawzajem nie biorą się znikąd. Może mało pocieszające, ale życie pisze czasem najbardziej porypane scenariusze, i sami się dziwimy, jakimi się staliśmy w dorosłości, ale to jest właśnie życie - bywa paskudne i brutalne, a my sami nie lepsi.

Kiedyś w jednej
@kiszczak: żeby umieć sobie poradzić z całym bagażem, zmienić myślenie, ukierunkować inaczej, poradzić sobie z gniewem.
sama świadomość to pierwszy krok, trzeba przejść do czynów
@justBrowsin: o tym mówię. Dziecko straci wzrok a inne wzrok i 4 kończyny. Zawsze się znajdzie gorszy przypadek, przy którym czyiś problem wydaje się nie taki poważny. Racja, możemy jakoś oceniać przez pryzmat ogółu, ale jest mega krzywdzące bagatelizować czyjeś problemy bo "ktoś ma gorzej". Ja mam super życie, zawsze miałem czego potrzeba, ale odkąd pamiętam jestem znużony i nieszczęśliwy. Nikomu o niczym nie mówiłem, bo jestem mężczyzną, zawsze emocje chowałem,