Aktywne Wpisy
marian-stefan +111
sierramikebravo +40
Nasłuchałem się za łebka jak to studia nie są do niczego potrzebne i teraz tego żałuję. Zarabiam trochę więcej niż przeciętny inżynier, ale on ma otwarte ścieżki kariery, gdzie po roku-dwóch go pchną wyżej, a mnie nie. Jak mnie na stanowisku szmaciarza usadzili, tak do usranej śmierci mogę tu siedzieć. Właśnie odrzucili moją aplikację na inne stanowisko, bo nie mam wyższego. Nie wyższego w danym kierunku, tylko po prostu czegokolwiek. Człowiek z
Okropnie mnie czasem denerwował. Był potwornym uparciuchem i natrętną męczybułą. Jak czegoś chciał, to łaził za człowiekiem i piszczał i mruczał do skutku, żadna siła nie mogła go powstrzymać. Rozpuściliśmy go trochę, a potrafił być naprawdę obrażalski, humorzasty i nieposłuszny.
Ale bardzo go kochałem. Był przyjacielski, towarzyski, lubił ludzi, zwłaszcza dzieci. Strasznie się cieszył, kiedy do domu przychodzili goście. Przy powrocie większą grupą ze spaceru zawsze pilnował, żeby wszyscy ludzie weszli do domu, inaczej nie chciał przejść przez drzwi. Miał swoje dziwactwa, np. zasypiał na jednym legowisku, a w środku nocy budził się i przechodził na drugie, przed snem przenosił na posłanie ulubionego pluszaka, jadał maliny prosto z krzewu.
Był zawsze bardzo aktywny. Jak na tę rasę i jej problemy z oddychaniem miał naprawdę dobrą kondycję. Uwielbiał spacery, kochał łażenie po lesie, bieganie po łąkach. Nie lubił zimy i wilgoci, ale jak tylko robiło się ciepło, to całe dnie spędzał na trawie. I tylko przenosił się z miejsca na miejsce wraz z ruchem słońca, żeby zawsze leżeć w ciepełku, a nie w cieniu (。◕‿‿◕。) Nie wiem czy to zasługa tego trybu życia, ale wiadomo jakie problemy zdrowotne ma ta rasa, a on w zasadzie nie chorował. Dopiero ostatni rok już był gorszy, zaczęły się ataki padaczki. Tracił już czucie w nogach, słuch, słabo widział. Leki przeciwpadaczkowe go trochę otępiały, zrobił się apatyczny. Nie dawał już rady z chodzeniem po schodach, miał problemy z trzymaniem moczu. Nie raz miałem serdecznie dość, kiedy trzeba było po kilka razy w nocy wstawać, wynosić go na rękach na pole albo ścierać kałuże. Ale jeszcze jesienią biegał za piłką w ogrodzie i szczekał z ekscytacji jak szczeniak. To była jego ulubiona zabawa od małego, prawdziwe szaleństwo. Dawniej, kiedy miał jeszcze dużo energii, trzeba było mu tę piłkę siłą zabierać, bo by gonił za nią aż do utraty tchu i nie rozumiał, że trzeba odpocząć.
Mam nadzieję, że tam, gdzie trafi będą pamiętać, że rzucać mu trzeba piłkę twardą, taką jak do kosza. Inne skubaniec zawsze przegryzał.
Trzymaj się, przyjacielu. Będzie mi ciebie bardzo brakowało. Może kiedyś znowu się zobaczymy i wtedy tak jak zawsze poliżesz mnie tym swoim oślinionym jęzorem po nosie.
#psy #pies #zalesie #feels