Wpis z mikrobloga

Idę jednak spać. Wstanę o 10 do pracy. Ogółem to czuję się jak gówno. Chciałabym się zz, ale to też nie takie proste. Ogółem to nie jestem zadowolona ze swojego życia. Dookoła mnie ludzie robią wszystko by maksymalizować swoje zarobki ja przez ten #!$%@? wzrok ledwo znalazłam pracę na pół etatu. Życie byłoby inne gdybym była zdrowa jak inni. Łatwo byłoby znaleźć pracę na cały etat, taką w której mnie szanują. Uczę się tego angielskiego, ale nigdy nie będę mówić biegle, bo boję się mówić w ogóle. Nie ma szans na to by wyjechać do pracy za granice i tam podszkolić język przez ten #!$%@? wzrok i trochę #!$%@?.
Wiem, że jestem dorosła i powinnam pogodzić się z dzieciństwem, nastoletniością i tym jakich miałam rodziców. Ale kurde, to boli, że nie doznałam takich podstawowych rzeczy jak miłość ze strony rodziców czy dziadków, których nie mam. Jest taka piosenka Ralpha Kamińskiego, teledysk jest stylizowany na jakąś imprezę rodzinną, nienawidzę go, nienawidzę tej piosenki. Nigdy nie było u mnie takich imprez, Wielkanoc, boże narodzene i sylwester to po prostu kolejna okazja by się #!$%@?ć wedle rozumowania mich najbliższych.
Męczy mnie życie jakie mam. Wiem, że dziecko w Afryce ma gorzej i powinnam się cieszyć, ale na standardy kraju w którym żyje jest mi średnio. Połowa Polski wychowała się w rodzinie z dysfunkcjami, wiem, ale i tak boli. Jeszcze ten #!$%@? wzrok, nic nie da się z tym gównem już zrobić. Doprowadzi mnie ono do ślepoty w przeciągu 3-5 lat jak mniemam. A mam te problemy ze wzrokiem bo jestem wcześniakiem. Codziennie żałuje, że mój tata bardziej się nie postarał w próbach wywołania poronienia. I zamiast poronić jest na świecie takie gówno jak ja.
Sznur wydaje się rozsądną opcją, ale nie umiem się zabić przez lęk egzystencjalny i lęk przed śmiercią zarazem, który zaserwował mi mój ojciec w formie traumy 15 lat temu. Nie chce mi się tego opisywać, bo to skomplikowany temat. Ale ogółem boję się śmierci, bo pozbawi mnie świadomości, jednocześnie boję się żyć, bo każda sekunda życia zbliża mnie do nicości.
Chciałabym kiedyś wyjść na spacer do lasu i nigdy z niego nie wrócić. Ludzie nie zabijają się, bo według ich rozumowania coś ich trzyma przy życiu i bliskim może być smutno. Ja mam dwa koty, siostry z którymi mam dobry kontakt i niebieskiego w sąsiednim mieście. Ale to wszystko nic nie znaczy. Ludzie przychodzą i odchodzą, każda z tych istot prędzej czy później zaakcentuje mój zgon. Żal mi tylko trochę kotów, bo pewnie trafiłyby do schroniska. Zła jestem a siebie, że w ogóle je wzięłam. Kot X by zamarzł na działkach w czasie zimy, a Y znalazłby lepszą opiekunkę czekając na nią w domu tymczasowym.
  • 6
Chciałabym kiedyś wyjść na spacer do lasu i nigdy z niego nie wrócić. Ludzie nie zabijają się, bo według ich rozumowania coś ich trzyma przy życiu i bliskim może być smutno. Ja mam dwa koty, siostry z którymi mam dobry kontakt i niebieskiego w sąsiednim mieście. Ale to wszystko nic nie znaczy.


powiedz, że uczęszczasz na terapię albo do innego specjalisty

@poorepsilon:
fajnie, naprawdę fajnie