Wpis z mikrobloga

W czasach Zimnej Wojny jedną z najlepszych broni Zachodu było Hollywood. Nawet w demoludach ludzie zabijali się o dżinsy (bo kowboje takie mieli w westernach) i podziwiali bogatych i uśmiechniętych Amerykanów w różnych serialach.

Dziś, wchodzimy w 2 Zimną Wojnę, ale Hollywood ma prawie zerowe znaczenie. Przemysł filmowy obumiera jak kiedyś teatr czy opera. Dziś liczą się gry i social media. Ostatnio zastanawiałem się, jak gry wpływają na poglądy polityczno-ideologiczne ludzi. Od ponad dekady udzielam się na różnych angielskojęzycznych forach o grach komputerowych, i zauważyłem, że dość popularną postawą jest tam antyzachodni, prowokacyjny konserwatysta. Gość, który ma w nosie wszelkie konserwatywne wartości, ale udaje, że jest konserwatystą na złość liberałom których obwinia o całe zło tego świata.

Oczywiście, z jednej strony nie ma to wiele wspólnego z grami - to często po prostu kontrkultura i nastoletni bunt. Ale jednak jest takich ludzi więcej wśród zapalonych graczy, niż w całym społeczeństwie. O czymś to może świadczyć.

Po namyśle stwierdzam, że gry strategiczne niechcący promują wartości autorytarne. Zarówno turowe, RTS, jak i real-time-with-pause, i to niezależnie od poglądów twórców. Sam gatunek ma to wbudowane. Winna jest opcja "save game" oraz słaba sztuczna inteligencja.

W skrócie chodzi o to, że główną zaletą demokracji jest to, że zmniejsza ryzyko podjęcia katastrofalnie złej decyzji. Dyktatury podejmują decyzje szybciej, są łatwiejsze do sterowania - więc gra się nimi przyjemniej. Gracz chcąc nie chcąc dąży do dyktatury (kto grał w Europa Universalis wie, o czym mowa) - nawet jeśli są opcje umożliwiające decentralizację i demokratyzację - zwykle bardziej opłaca się autokracja, bo to gracz podejmuje decyzje. I w realu też tak jest - dyktatury mają łatwiej i reagują szybciej.

Tylko że w realu jak dyktator się pomyli, to wszystko idzie w #!$%@?. I dlatego demokracje są bardziej stabilne i wydajniejsze na dłuższą metę. Ale w grach to nie działa, bo jak się pomylisz - to robisz "load game" i naprawiasz swoje błędy. W grach strategicznych gracze zwykle są nieomylnymi, nieprzekupnymi dyktatorami na wieczność. I podświadomie dostosowują swój styl rządzenia do tego. Optymalnie jest centralizować władzę i likwidować przeszkody i procedury, żeby dało się łatwiej sterować swoim państwem.

Drugim powiązanym problemem jest AI. Gracze są mądrzejści od AI, więc słuchanie się doradców czy robienie referendum nie ma sensu. Jeśli gry symulują demokratyczne procesy (jak np. Victoria czy HoI) - to jest to tylko kolejne pole bitwy między autokratami manipulującymi opinią społeczną.

Zastanawiam się, czy da się w ogóle zrobić grę strategiczną, która w naturalny sposób promowałaby demokrację. Wydaje mi się, że to byłby kompletnie nowy gatunek.

#gamedev #kultura #polityka #demokracja #neuropa
  • 1