Wpis z mikrobloga

Jeszcze jako 20-latek chodziłem z ojcem do fryzjera. Być może nawet dłużej, ale ta sytuacja zapadła mi w pamięć. Siadam w fotelu i mówię, że tniemy na jeża (całe życie noszę na głowie jakieś takie byle co, nawet po 10 cm). Babka skonsternowana patrzy na mojego ojca. Ojciec zaniemówił. Po chwili zrozumiał, że nie żartuję i zaczyna mi tłumaczyć, że mamie się nie spodoba. Ja mówię, że tak właśnie chcę, po czym fryzjerka się włączyła i zaczyna sugerować inne cięcie. Ostatecznie stanęło na moim, ojciec z bólem pozwolił na działanie. Po powrocie do domu matka zszokowana zaczyna swoje klasyczne #!$%@? o tym czy chcę zostać skinheadem-naziolem i dlaczego akurat tak i co mi się nie podobało w poprzedniej fryzurze, na którą ścinała mnie od zawsze... Po kilku dniach się uspokoili.

I jak ja mam, #!$%@?, być dzisiaj normalny? Skoro byłem wychowywany na posłuszną #!$%@?ę, która nawet nie może sobie fryzury wybrać, a moje własne zdanie spotyka się z idiotycznymi komentarzami matki, która jest zafiksowana w swoich poglądach. Jako "dorosły" nawet sam do fryzjera nie chodziłem. Tak mnie wychowali. To jest ich wina, że dzisiaj jestem #!$%@?. Pierwszy raz na zakupach typu ubrania byłem sam może w wieku 20-21 lat. Przedtem zawsze jeździłem z rodzicami. Zrobili ze mnie niedojdę, a teraz co jakiś czas tylko słyszę "a może byś sobie znalazł kolegów". A niech #!$%@?. Teraz sobie może gadać.

#przegryw ##!$%@? #samotnosc
  • 5