Aktywne Wpisy
WielkiNos +192
Oto wynik hipergamii kobiet, czyli poszukiwania partnera o lepszym statusie niż własny przy jednoczesnym podnoszeniu swojego statusu społecznego... ale we własnym mniemaniu.
Studia zawsze kojarzyły się z elitarnością i prestiżem. To było jednak w czasach kiedy na studia szło tylko kilka % ludzi, a poziom był wysoki. W umysłach wielu kobiet przekonanie o elitarności jednak zostało i mimo nikomu niepotrzebnych gównianych studiów typu gender uważają się za lepsze niż np. stolarz czy
Studia zawsze kojarzyły się z elitarnością i prestiżem. To było jednak w czasach kiedy na studia szło tylko kilka % ludzi, a poziom był wysoki. W umysłach wielu kobiet przekonanie o elitarności jednak zostało i mimo nikomu niepotrzebnych gównianych studiów typu gender uważają się za lepsze niż np. stolarz czy
justAnotherOne +90
Oś czasu:
-Tusk narzeka, że PiS daje 2 miliardy na TVP, przecież można te pieniądze dać na przykład na onkologię.
-Tusk daje 3 miliardy na TVP.
-Ludzie się skapnęli, "eee gościu co Ty robisz".
-"Dobra przypał, trzeba coś ogarnąć". W świat leci przekaz, że Tusk te pieniądze przekieruje na onkologię.
-Duda wetuje ustawę, tłumacząc to tym, że nie może być przyzwolenia na łamanie prawa i nie może być pieniędzy dla TVP w
-Tusk narzeka, że PiS daje 2 miliardy na TVP, przecież można te pieniądze dać na przykład na onkologię.
-Tusk daje 3 miliardy na TVP.
-Ludzie się skapnęli, "eee gościu co Ty robisz".
-"Dobra przypał, trzeba coś ogarnąć". W świat leci przekaz, że Tusk te pieniądze przekieruje na onkologię.
-Duda wetuje ustawę, tłumacząc to tym, że nie może być przyzwolenia na łamanie prawa i nie może być pieniędzy dla TVP w
Tytuł:
Wyspy odzyskane. Wolin i nieznany archipelag
Autor:
Piotr Oleksy
Gatunek:
reportaż
Ocena: ★★★★★☆☆☆☆☆
ISBN:
9788381912495
Wydawnictwo:
Czarne
Liczba stron:
288
Forma książki:
e-book
Wyspy odzyskane: jest ich czterdzieści cztery (plus niedługo dwie sztuczne usypane), w tym Wolin i w części Uznam. Według autora "książka wpisuje się w krytyczną refleksję nad terenami przyłączonymi do Polski po II wojnie światowej", ma opowiedzieć o najdalszym zakątku współczesnej Polski, w zasadzie końcu świata, trudno dostępnym i... nijakim. Niestety, taka jest główna teza autora: tereny te nie zdołały (jeszcze) wypracować spójnej tożsamości, więc taki jest ten reportaż - nierówny, porwany, nijaki. Polecić go można chyba tylko lokalsom i miłośnikom okolic.
Książkę czytało mi się dobrze mniej więcej do połowy. Po rozdziale wprowadzającym w geografię niewielkiego bądź co bądź regionu, autor przedstawił dwa bardzo dobre rozdziały dotyczące zmiany przynależności państwowej wysp. To tragedie uciekających i wysiedlanych Niemców, trudne początki przybywających i zasiedlających ziemie Polaków; historie dobrych i złych ludzi, bez względu na narodowość. Zdecydowanie najlepsza część książki, dobrze wyważona, ukazująca wyspy jako bardzo dziki zachód, na który wszystko co nowe dotarło z pewnym opóźnieniem z uwagi na geografię. Narracja często obejmuje region większy, całe Pomorze Zachodnie, "Ziemie Odzyskane", sięgając siłą rzeczy po Szczecin (treść często kojarzyła mi się ze szczecińskim Centrum Dialogu Przełomy).
A później było niestety raz gorzej, raz lepiej, lecz częściej - gorzej. Jeden rozdział poświęcił autor lokalnym literatom, jeśli można ich tak ująć; sam przyznał, że ich twórczość nie jest zbyt wysokich lotów, jednak postanowił ją cytować i omawiać. Wychodzenie poza teren wysp, o których według tytułu chciałoby się czytać, poszło jeszcze dalej: losy związanego ze Świnoujściem Lechosława Goździka opisane są stanowczo zbyt szczegółowo, to w zasadzie streszczenie warszawskich strajków z 1956; rozdziały dotyczące rybołówstwa zabierają nas z kolei na wody oceanów, hen daleko. W zasadzie kwestia rybołówstwa wychodzi w reportażu na prowadzenie, dominuje i przytłacza; mnie wręcz nudziła, bardziej chyba tylko rozdział poświęcony szantom... być może znajdzie to zrozumienie u fanów wędkarstwa lub żeglugi.
W końcowym rozdziale autor stwierdza, że ten polski archipelag to głównie rybołówstwo i turystyka. A o tej turystyce jest tutaj zdecydowanie zbyt mało! Międzyzdroje wystąpiły jedynie jako tło dla rozdziału o wysiedlanych Niemcach i w paru akapitach ostatniego rozdziału, byle szybko pokazać, że jest czas w sezonie i poza sezonem. Liczyłam na opisanie przyrody Wolińskiego Parku Narodowego - ani słowa. No to może coroczny festiwal Słowian i Wikingów, który przyciąga ludzi z wielu krajów? A gdzie tam, autor jedynie o nim wspomni, by wyjść do opowiadania historii kosmopolityzmu i handlu wolińskiego. To oczywiście bardzo potrzebny rozdział, ukazujący historię polityczno-społeczną regionu i niezależność tej części Pomorza; został jednak napisany zbyt chaotycznie, po łebkach, i upchnięty jako przedostatni, kompozycyjnie niezbyt szczęśliwie. Świnoujście w zasadzie sprowadzono do rybołówstwa i problemów z przeprawą promową (no cóż, tunelu zapowiadanego na jesień ubiegłego roku wciąż nie otwarto). Niestety, ten reportaż to wielki zmarnowany potencjał. Poświęcony wschodniej części Pomorza "Kaszebe" Słomczyńskiego czytało mi się lepiej.
Dowiedziałam się z lektury takich dwóch ciekawostek: że Świnoujście w końcu wojny doświadczyło drugiego (po Dreźnie) pod względem intensywności bombardowania przez USA (podczas wizyty w Świnoujściu nigdzie w przestrzeni miejskiej nie dostrzegłam wzmianki na ten temat), i że Watykan nie uznawał nowego kształtu granicy zachodniej.
Dowiedziałam się również, że "tradycyjny polski obiad, czyli zupa pomidorowa, schabowy, ziemniaki z tłuszczem i surówka z kiszonej kapusty to około ośmiu tysięcy kalorii", po czym uznałam, że trochę boję się zaufać autorom piszącym takie kwiatki, które w dodatku teoretycznie przeszły redakcję. Ciekawe jak duży musiałby to być schabowy albo czy wykorzystano do niego cały litr oleju.
#bookmeter #ksiazki #czytajzwykopem #historia #pomorze #swinoujscie #wolin #szczecin #baltyk #reportazbookmeter