Wpis z mikrobloga

Bardzo cenię sobie błyskotliwe, cóż, po prostu inteligentne muzyczno-filmowe sklejki "cyboga" na yt. Dzięki niemu poznałem dodatkowo wyjątkowo wiele przez ostatnie, hmm.. 6 lat? filmów, na które w życiu bym nie trafił; i pokaźny stylowo sentymentalnie, melancholiczne przemyślany zostawiony przez niego bagaż pełen bardzo emocjonalnego typu muzyki, która dotyka moich egzystencjalnych odczuć. Takie perły rzadko mam okazję wychwycić w necie przy dość okrojonym czasie wolnym, który mi na to pozwala. @KurtGodel swego czasu zahaczył temat tego użytkownika kiedyś bodajże w temacie cudownego gatunku muzycznego zwanego #dreampop 'em, gdy czasem zerkałem czy gibpotatoe moze jednak jeszcze wróci^^. Temat godny polecenia. "Meshes of the afternoon" (1943) #film #40s #feels #muzyka
whazzaaaaa - Bardzo cenię sobie błyskotliwe, cóż, po prostu inteligentne muzyczno-fil...
  • 3
Z pamięci mogę przywołać "Lost in Translation" Sophii Copolli z 2003, "Trainspotting" Danny'ego Boyle'a z 1996, "Trust" Hala Hartleya z 1990, "Taxi Driver" Martina Scorsese z 1976, "Solaris" Andrieja Tarkowskiego z 1972 czy choćby "Paris, Texas" Wima Wendersa z 1984. I to są te raczej szeroko znane dzieła kinematograficzne. Mógłbym powymieniać pewnie z tuzin czy nawet kopę po wnikliwej analizie ale to byłaby, inaczej niż ostatnimi czasy, trochę niepotrzebna tortura dziś dla