Wpis z mikrobloga

Ziobrowi fanatycy katoliccy nie mogli sobie wczoraj wybrać lepszego dnia na procedowanie w pierwszym czytaniu tzw. ustawy w obronie chrześcijan, która przewiduje 2 lata więzienia za "obrażanie" wyznawców Krysta. Wywołuje ona z tego powodu duże kontrowersje, bo już nawet w kabarecie nie będzie można się pośmiać z katolickiej hipokryzji. Krytycy tej kuriozalnej, fundamentalistycznej ustawy powinni się jednak cieszyć, bo to i tak bardzo miłosierna i litościwa kara. Dwa lata, to przecież jak dla brata, a gorzej już przecież bywało. 14 grudnia 1663 r. w Krakowie stracono żydowskiego lekarza i aptekarza Matatiasza Kalahorę syna Dawida, wnuka pochodzącego z Hiszpanii doktora Salomona Calahorry, wielce sławetnego lekarza nadwornego królów polskich: Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy, nie dziwota więc, że sprawa odbiła się głośnym echem w całej Europie.

Jego "winą" była właśnie obraza "uczuciów" ówczesnych krześcijan. Matatiasz miał serdecznego kumpla, ks. Serwacego Hebelliego, włoskiego kaznodzieję z kościoła św. Wojciecha, z którym przy winku toczył uczone dysputy teologiczne i inne takie. No, ale któregoś dnia ks. Serwacy doszedł do wniosku, że jego przyjaciel nadto śmiało gada i w ten sposób obraża samą Matkę Boską! Przyjaźń przyjaźnią, ale takich rzeczy się nie wybacza, więc ksiądz ciupasem poleciał do sądu grodzkiego, a ten, korzystając z zeznań pomocniczych świadka, którym był ochrzczony Żyd Hieronim Rubikowski, boskim przypadkiem sądzącego się od dawna z Matatiaszem o spadek, skazał bluźnierczego aptekarza "na publiczne a wyszukane męki, a potem na spalenie żywcem na rynku krakowskim".

Według innej wersji Matatiasz miał zostawić w stallach (to takie drewniane lub kamienne ławki ) pobliskiego kościoła dominikanów kartkę z napisanymi gotyckimi literami, po niemiecku (!), obelgami pod adresem Najświętszej Maryii Panny. Zbulwersowany przeor ciupasem poleciał do sądu grodzkiego i machina boskiej sprawiedliwości ruszyła. Kalahora długo się ukrywał, ale w końcu krakowskie psy gończe, pewnie wskutek donosu, zdołały go znaleźć i aresztować. Bluźnierca nie przyznawał się do zbrodni, bezczelnie wskazując, że on przecież nie zna niemieckiego, toteż sąd w dobroci swojego chrześcijańskiego serduszka postanowił mu torturami pomóc w przyznaniu się do winy. Jednak i to nie pomogło, ten szatański pomiot miał "wykręcane członki, był też przypiekany białym żelazem”, ale dalej się nie przyznawał. Widać więc wyraźnie, że sam się prosił o stos.

Zrozpaczona rodzina wykorzystując znajomości na dworze królewskim, wywalczyła odwołanie od wyroku sądu grodzkiego do Trybunału Głównego Koronnego w Piotrkowie. I to nie było mądre, bowiem ten ostatecznie uznał Matatiasza Kalahorę za bluźniercę i do wyroku dorzucił inne, jeszcze bardziej wyrafinowane tortury: "ma mu sprawiedliwości mistrz oderwać obie wargi, poczem ma mu włożyć inkryminowaną kartkę do prawej ręki i rękę wraz z kartką gorejącemi pochodniami spalić. Następnie ma mu wyrwać język i rzucić go w ogień, a wreszcie ma go wywieść za miasto i tu go żywcem na stosie spalić. Popiołem jego należy nabić armatkę i na wiwat z niej wystrzelić”

Wyrok oczywiście wykonano z całą skrupulatnością. No, może jednak niezupełnie: wprawdzie popiół po Kalahorze rzeczywiście nabito w armatę i wystrzelono na „cztery strony świata", aby nie pozostał po nim żaden ślad, to jednak rodzinie udało się za ogromną sumę wykupić u kata fragment zwłok i pochować je na cmentarzu Remu.

Także malkontenci i krytykanci "wolnościowej" ustawy ziobrystów, chwalcie Pana (i Matkę Boską też), że tylko dwa lata wam grozi, a nie stos i wystrzał z moździerza...

#polska #historia #ciekawostki #prawo #bekazkatoli #bekazpisu #bekazprawakow #neuropa #4konserwy #konfederacja #polityka
  • 4
@pawelczixd: Ja też nie sądzę, żeby to przeszło, ale o faktycznym zakazie aborcji też tak myślałem, a stało się inaczej. Kto wie, może Kaczyński dojdzie do wniosku, że kolejna światopoglądowa awantura pomoże mu przykryć kryzys gospodarczy i będzie chciał grzać temat? Ale to chyba, w porównaniu z aborcją, zbyt "lekka" sprawa, żeby wzbudzić większe poruszenie w społeczeństwie.
ma mu sprawiedliwości mistrz oderwać obie wargi, poczem ma mu włożyć inkryminowaną kartkę do prawej ręki i rękę wraz z kartką gorejącemi pochodniami spalić. Następnie ma mu wyrwać język i rzucić go w ogień, a wreszcie ma go wywieść za miasto i tu go żywcem na stosie spalić. Popiołem jego należy nabić armatkę i na wiwat z niej wystrzelić


@Takiseprzecietniak: miłosierdzie intensifies