Tytuł:Kobiety Nowej Huty. Cegły, perły i petardy Autor:Katarzyna Kobylarczyk Gatunek:reportaż Ocena: ★★★★★★★★☆☆ ISBN:9788327717894 Wydawnictwo:MANDO Forma książki:książka Bardzo dobra lektura dla osób chcących poznać historię i dawny klimat Nowej Huty. Tytułowe kobiety miały, jak sądzę, przyciągnąć czytelników złaknionych herstorii i wydobywania pomijanych milczeniem losów niepolitycznych, ale mogą wprowadzać w błąd - nie da się przecież napisać historii tylko o kobietach, i tak też stało się w tym wypadku. Katarzyna Kobylarczyk starała się uwypuklić losy kilku wybitniejszych kobiet związanych z Nową Hutą, pokazać życie tych bardziej przeciętnych, lecz przy tym sprawnie opowiada o całości: o budowaniu nowego miasta, w którym kobiety z początku stanowiły mniejszość.
Autorka opowieść zaczyna od chwili, kiedy Nowej Huty jeszcze nie było, a na jej miejscu znajdowało się kilka podkrakowskich, dobrze rozwiniętych wsi. Wszystkie przeminęły w związku z wtargnięciem wielkiej budowy idealnego, socjalistycznego miasta, gdzie każdy miał znaleźć szczęście. W kolejnych rozdziałach obserwujemy tę wielką budowę, stawianie miasta w błocie i kurzu, a równolegle z narodzinami miasta - narodziny pierwszych nowohucian jeszcze w warunkach polowych. A dalej już to, co konieczne dla istnienia tak sporego miasta: zaplecze gastronomiczne pełne anegdot z funkcjonowania różnych lokali oraz stołówek na kombinacie, kwestie religijne: walka o krzyż i długoletnie stawianie kościoła, rozrywki i kultura - sport, teatr, sztuka, oczywiście nie mogło zabraknąć też spraw politycznych i strajków. Obraz jest zatem bardzo różnorodny, wspomagany dobrze dobranymi zdjęciami (choć szkoda, że nie ma tych fotografii więcej), stworzony bardzo dobrym językiem, który czyta się płynnie.
A jednak mogłaby ta książka być jeszcze lepsza. Brakuje mi tu jakiegoś klamrowego domknięcia - zaczęliśmy przed powstaniem Nowej Huty, a skończyliśmy gdzieś tak nie wiadomo kiedy. Chętnie widziałabym tu jakiś rozdział mówiący o współczesnym obliczu dzielnicy; autorka tylko parokrotnie robi wycieczki w teraźniejszość, są to marginalne wtrącenia. Niemniej jako osoba spoza Huty jestem bardzo ukontentowana lekturą, znacznie bardziej przypadła mi do gustu niż "Nowohucka telenowela" - to już rzeczywiście propozycja dla nowohucian czy ludzi bardziej w dzielnicę wtajemniczonych.
@ksanthippe: w lecie kilkakrotnie przechadzałem się przed Radą Dzielnicową na os. Zgody i ani razu nie widziałem na trawniku przed wejściem kłosów zbóż, które rzekomo miały tam jeszcze rosnąć. Stwierdzam nieścisłość w tej książce ( ͡°͜ʖ͡°)
@ksanthippe: Dzięki za rekomendację, bardzo szukam takich rzeczy :) Od siebie mogę polecić taki biuletyn: "Alternatywny przewodnik po Nowej Hucie", wydany przez Ośrodek Kultury im. C. K. Norwida :)
Napastnikom udało się zbiec ale zostawili mundury i notatki. Mundury należą do Estońskich, Litewskich i Łotewskich sił zbrojnych, w mundurach były też notatki z rozkazami od NATO.
Świat się sypie na naszych oczach. Czeka nas chaos. Biedni ludzie będą umierać za polityków i bogaczy. Życie jest przerażające, niech nikt nie mówi, że jakiś bóg istnieje, bo parsknę śmiechem.
Tytuł:
Kobiety Nowej Huty. Cegły, perły i petardy
Autor:
Katarzyna Kobylarczyk
Gatunek:
reportaż
Ocena: ★★★★★★★★☆☆
ISBN:
9788327717894
Wydawnictwo:
MANDO
Forma książki:
książka
Bardzo dobra lektura dla osób chcących poznać historię i dawny klimat Nowej Huty. Tytułowe kobiety miały, jak sądzę, przyciągnąć czytelników złaknionych herstorii i wydobywania pomijanych milczeniem losów niepolitycznych, ale mogą wprowadzać w błąd - nie da się przecież napisać historii tylko o kobietach, i tak też stało się w tym wypadku. Katarzyna Kobylarczyk starała się uwypuklić losy kilku wybitniejszych kobiet związanych z Nową Hutą, pokazać życie tych bardziej przeciętnych, lecz przy tym sprawnie opowiada o całości: o budowaniu nowego miasta, w którym kobiety z początku stanowiły mniejszość.
Autorka opowieść zaczyna od chwili, kiedy Nowej Huty jeszcze nie było, a na jej miejscu znajdowało się kilka podkrakowskich, dobrze rozwiniętych wsi. Wszystkie przeminęły w związku z wtargnięciem wielkiej budowy idealnego, socjalistycznego miasta, gdzie każdy miał znaleźć szczęście. W kolejnych rozdziałach obserwujemy tę wielką budowę, stawianie miasta w błocie i kurzu, a równolegle z narodzinami miasta - narodziny pierwszych nowohucian jeszcze w warunkach polowych. A dalej już to, co konieczne dla istnienia tak sporego miasta: zaplecze gastronomiczne pełne anegdot z funkcjonowania różnych lokali oraz stołówek na kombinacie, kwestie religijne: walka o krzyż i długoletnie stawianie kościoła, rozrywki i kultura - sport, teatr, sztuka, oczywiście nie mogło zabraknąć też spraw politycznych i strajków. Obraz jest zatem bardzo różnorodny, wspomagany dobrze dobranymi zdjęciami (choć szkoda, że nie ma tych fotografii więcej), stworzony bardzo dobrym językiem, który czyta się płynnie.
A jednak mogłaby ta książka być jeszcze lepsza. Brakuje mi tu jakiegoś klamrowego domknięcia - zaczęliśmy przed powstaniem Nowej Huty, a skończyliśmy gdzieś tak nie wiadomo kiedy. Chętnie widziałabym tu jakiś rozdział mówiący o współczesnym obliczu dzielnicy; autorka tylko parokrotnie robi wycieczki w teraźniejszość, są to marginalne wtrącenia. Niemniej jako osoba spoza Huty jestem bardzo ukontentowana lekturą, znacznie bardziej przypadła mi do gustu niż "Nowohucka telenowela" - to już rzeczywiście propozycja dla nowohucian czy ludzi bardziej w dzielnicę wtajemniczonych.
#bookmeter #ksiazki #czytajzwykopem #nowahuta #krakow #historia #historiapolski #reportazbookmeter