Wpis z mikrobloga

RORATY

Nigdy nie byłem osobą wierzącą. Za dzieciaka chodziłem, bo rodzice kazali, po bierzmowaniu z kościołem się pożegnałem.
Jednak roraty w drugiej klasie SP to dla mnie chyba najprzyjemniejsze wspomnienie związane z praktykami kościelnymi.
Pamiętam, że drugoklasiści zaczynali wtedy mszę z mniejszej salki i szli pod ołtarz, gdzie śpiewali trzymając lampiony.
Mama mnie przyprowadziła do tej salki. Jako jedyny nie miałem lampionu, zatem szybko pobiegliśmy do zakrystii, aby jakiś kupić.
Tego pierwszego dnia dostałem taką dużą planszę do wyklejania oraz pierwszy obrazek. Cała plansza wypełniona obrazkami, chyba tworzyła obraz stajenki z Jezuskiem i trzema królami.
Mieliśmy wtedy bardzo fajne trio księdzowe
Proboszcz - doktor teologii, starszy, niski facet przy kości, trochę się jąkał, ale był bardzo miły i serdeczny. Taki "z sercem na dłoni". Odszedł do innej parafii 6-7 lat później.
Wikary 1 - przystojniak, w którym podkochiwały się osiedlowe nastolatki i którego uwielbiały dzieciaki. Na przerwach w szkole chodził po korytarzu obwieszony dziećmi od szyi do stóp. Kilka lat później porzucił kapłaństwo i związał się z jakąś babą
Wikary 2 - Z brodą, postawny, szeroki. Zdecydowanie najpoważniejszy i trochę surowy, ale jeśli dzieci odnosiły się do niego z szacunkiem to on również był wobec nich uprzejmy i pomocny. Został potem misjonarzem, chyba w jakiejś Australii czy N. Zelandii.
No ale wracając - msze roratnie (tak to się odmienia? xd) były codziennie - w pn i śr wieczorem, wt i pt rano o 7:00 przed lekcjami, w czwartki o 16:00, a soboty i niedziele o 11:00.
Lubiłem na nie chodzić, bo miały szalenie świąteczny klimat, przybliżały do wigilii, poza tym księża b. fajnie je prowadzili.
Pamiętam, że każdego dnia jedno dziecko zapalało świecę, a o tym, które to zrobi decydowało losowanie na mszy poprzedniej - dzieciaki do wielkiej miski wrzucały wycięte w papierze serce ze swoim imieniem i nazwiskiem i na koniec mszy księża losowali szczęśliwca. Często - zwłaszcza dziewczęta - tworzyły ogromne i bardzo wymyślne papierowe serca, przy których było widać, że mocno się musiały napracować, a księża specjalnie losowali te mniejsze i skromniejsze :) Najlepsze było to, że w tamtym okresie bałem się bawić ogniem i rozpalać zapałki, a mimo to wrzuciłem raz swoje serce. W trakcie losowania modląc się, aby mnie nie wylosowali xD - fuck logic.
Ostatnie dnia - 24 grudnia - przyszło bardzo mało dzieciaków, w tym ja również. Mszę prowadził proboszcz, który powiedział, że dzisiaj widać kto przychodził dla obrazków na planszę, a kto dlatego, bo kocha Pana Jezusa. A ja przyszedłem tylko po to, aby mieć ostatni obrazek na planszy XD
Wykleiłem całą planszę i ją pokolorowałem.
W następnym roku również zacząłem chodzić, lecz nie było to już to samo - klimat imho był zupełnie inny, a że rodzice nie zmuszali mnie na codzienne roraty to je zarzuciłem w tej trzeciej klasie po kilku mszach.

Pobierz rales - RORATY

Nigdy nie byłem osobą wierzącą. Za dzieciaka chodziłem, bo rodzice ...
źródło: comment_1670920840ZCOV5K0ZlEEe2T7PmvLjaU.jpg
  • 1