Wpis z mikrobloga

Moje szkolenie wojskowe trwało 1,5 miesiąca i odbyło się pomiędzy 2 a 3 rokiem studiów w 2004 r. Jak się chodziło na takie specjalne zajęcia na studiach, które prowadził taki pan w mundurze, to potem nie miało się ryzyka pójścia do wojska po studiach na 3 miesiące. Było natomiast ryzyko, że się pójdzie na rzeczone 1,5 miesiąca w wakacje, ale bardzo niewielkie. No i tak niewielkie było, że mi się trafiło XD Nie narzekam jednak, było to ciekawe doświadczenie, ale jazdy w BWP1 po poligonie w Biedrusku totalnie nie polecam - zwłaszcza na kacu XD Oprócz tego strzelałem z kałacha, PKT, rzucałem granatami dymnymi, spacerowałem po Leopardzie (do środka nie pozwolili wejść) i obierałem fasolkę na kuchni. Były jeszcze jakieś strzelania ślepakami z okopów, desant z rzeczonego BWP i inne rzeczy, których niekoniecznie pamiętam. Ostatecznie trzeba tam było zdać jakiś tam egzamin pisemny i że wyszedł mi nawet nieźle, to na wyjście dali mi stopień kaprala XD Dzięki czemu dostałem wyższy żołd.

Początek

Dostałem z WKU słynny bilet i pociągiem pojechałem do Poznania, gdzie miałem wyznaczoną jednostkę CWSLąd na ulicy Wojskowej. Były tam jakieś formalności i słynne zostawianie cywilnych rzeczy i otrzymywanie munduru pod swój rozmiar – jak na filmach. Potem było strzyżenie da krótko, każdy jednakowo, a byli też kolesie z długimi włosami jak to na studiach. Wszyscy bowiem byli studentami. Wówczas zasady były takie, że trzeba było zostawić telefon komórkowy w rzeczach osobistych, ale prawie nikt nie zostawił. Potem całym sformowanym plutonem poszliśmy do koszar, gdzie w naszym wielkim pokoju czekał na nas dowódca naszej drużyny. Pocieszny mały sierżant czołgista. Bardzo spoko gość. W przeciwieństwie do sąsiedniego pokoju, gdzie drużyną dowodził koleś, który właśnie wrócił z Iraku i ostro ich tyrał, miał jakiś bałagan w oczach, jak na moje PTSD. Było bieganie w środku nocy, wycisk na zajęciach fizycznych i chore akcje o poranku. Nasz pluton prawie jak na wakacjach.

Wspomniany pokój to była duża sala, jakieś 60 m2, gdzie stały łóżka wszystkich kolesi, typowe metalowe prycze wojskowe z szafką obok na prywatne rzeczy. Nie pamiętam dokładnie, ale było nas tam kilkunastu, coś około 16 albo coś takiego. W większości byli to ludzie w tracie studiów informatycznych, kilku kolesi z AWF, a reszta jak ja z innych kierunków.

Co robiliśmy?

Dzień zaczynał się od pobudki o 5 chyba albo 5:30, nie pamiętam. Obowiązywało codzienne golenie tragiczną maszynką. Potem śniadanie na stołówce – czas na posiłek każdy to było 15 minut (jedzenie 3 razy dziennie, ogólnie całkiem spoko, nawet przytyłem XD) Potem chodziliśmy na wykłady na tematy wojskowe i na ćwiczenia jak na studiach. Za bardzo nie pamiętam tematyki, ale z racji tego, że był to 2004 r. to były raczej dość archaiczne rzeczy rodem z Układu Warszawskiego. Teorie na temat strzelania, broni różnorakiej, czołgów, wozów piechoty itd. w końcu byliśmy tzw. zmechami. Więc takie rzeczy być powinny. Oprócz tego były zajęcia z równego maszerowania w tzw. czwórkach. W czwórkach w ogóle przemieszczaliśmy się po jednostce pieszo, równym krokiem z machaniem ręką XD dzień kończył się chyba o 21, gdzie trzeba było być w łóżkach.

Po dwóch tygodniach była przysięga wojskowa, duża uroczystość, gdzie maszerowaliśmy z bronią i takie tam. Dla wielu z nas przysięga była dość ważnym przeżyciem, kilku kolegów się wzruszyło i mieli łzy w oczach, swoją drogą spoko tekst. Warto jednak podkreślić, że w czasach absolutnego pokoju 2004 r., gdzie byliśmy w sumie dość świeżo po rozpadzie Związku Radzieckiego i przed agresją Rosji na Gruzję, waga tych słów była zupełnie inna niż dzisiaj. Wtedy zagrożenie było czysto teoretyczne.
Po przysiędze była przepustka na weekend i można było pojechać do domu. Powrót tak, żeby na 21 w niedzielę być w koszarach. Po przysiędze zmieniły się też zasady, można było już wyjść na miasto, ważne, żeby wrócić do 21 i być gotowym na zajęcia. Były wtedy też wyjazdy na poligon do pobliskiego Biedruska na ćwiczenia praktyczne z bronią. Ładowali nas wtedy na pakę Stara 266 i jechaliśmy na drewnianych ławkach te kilka kilometrów pod plandeką. Po ćwiczeniach ze strzelania ślepakami w okopach, desancie z BWP 1, a potem po strzelaniu z ostrej amunicji do tarczy, był powrót do jednostki tym momencie każdy był już wtrybiony i działaliśmy już dość sprawnie w nowych realiach. Były też zajęcia sportowe, jakieś bieganie, pokonywanie przeszkód, czołganie się pod drutem kolczastym itp. raczej nikogo to nie przerastało. Kolesie z AWF to zresztą po nocach pompki robili i inne ćwiczenia w pokoju, żeby im forma nie siadła XD Najwięcej to chyba uczyliśmy się obchodzenia z przydzieloną bronią, każdy swojego kałach czyścił, oliwił i składał na czas. W sumie to nawet nieźle mi to szło i pamiętam do dzisiaj co po kolei trzeba robić. Rzeczy, których się tam nauczyłem pozwoliły mi wygrać zawody strzeleckie w firmie, gdzie pracowałem podczas spotkania integracyjnego XD

Na koniec całego szkolenia był egzamin z materiału, którego się uczyliśmy i kto zdał, a zdecydowana większość zdała, dostawał na wyjście stopień kaprala i elo. Była też od razu szansa na zostanie w wojsku i zdobycie wyższego stopnia i wiem, że niektórzy kolesie z tego skorzystali. Ja nie chciałem. Potem miałem jeszcze 6 tygodni wakacji, a w moim przypadku 2 tygodni wakacji i 4 praktyk nauczycielskich w gimnazjum. Po codziennym goleniu twarzy potrzebowałem odpoczynku, zapuściłem brodę i gimby mówiły na mnie wilkołak XD

Zawsze uważałem i nie zmieniłem zdania, że to szkolenie było wartościowe i wiele mi dało. Umiem strzelać, obchodzić się z bronią, funkcjonować w strukturach wojskowych itd. Było to jednak dobre doświadczenia na tamten czas, gdy studiowałem dziennie i nie miałem żadnych zobowiązań. Myślę, że podobne, bardziej treściwe i wartościowe, nawet krótsze szkolenie każdemu by się przydało, ale oczywiście w czasie, gdy jest się młodym typkiem, który jeszcze nic za bardzo nie musi. Z perspektywy czasu, a zwłaszcza tego, co teraz się dzieje, uważam, że stara zasadnicza służba wojskowa była bezsensownym wydawaniem pieniędzy i marnowaniem czasu. Trafiali tam zazwyczaj jakieś półgłówki średnio przydatni armii. Spotykałem się z nimi podczas mojego szkolenia, bo były to ostatnie lata poboru, a ci kolesie pełnili służbę nocną, żeby nas pilnować. Próbowali nawet nam studentom falę robić, ale krótko usłyszeli od nas, że mają spadać i się odczepili, bo nie mieli potencjału, żeby się zabawić. Trochę to wyglądało jak w memie Average fala Fan vs Average nie fala Enjoyer XD

Uważam natomiast, że całkowita likwidacja zasadniczej służby wojskowej była błędem. Trzeba było ją zastąpić miesięcznym, wartościowym przeszkoleniem dla ogarniętych ludzi (minimum szkoła średnia), może trochę podobnym do mojego, ale bez śmieciowych zajęć i przestarzałych rzeczy. Najlepiej w wakacje właśnie lub w innym momencie. Nikt by wówczas nie miał z tym problemu, a może nawet większości ludzi by to się podobało.

#obowiazkowecwiczeniawojskowe #wojsko #armia #polska
pogop - Moje szkolenie wojskowe trwało 1,5 miesiąca i odbyło się pomiędzy 2 a 3 rokie...

źródło: comment_1670513771yOqu1AalxSjSt64r32Yepl.jpg

Pobierz
  • 6
@elberet: tego bym nie powiedział, oczywiście można się też tego nauczyć poza armią, ale większość ludzi tego jednak nie robi. Szkolenie idealne nie było, ale też trzeba mieć na uwadze, że to było 18 lat temu. ledwie 5 lat po wejściu do NATO, teraz pewnie jest dużo lepiej, ale nie wiem, bo nie byłem
Czyli jednak ktoś tam wora miał skręconego czy jeden z drugim seba dostał w jape i tyle było fali?


@emilio-cosso: nie było żadnej przemocy. Jeden z drugim usłyszał soczyste #!$%@? i na tym się skończyło. Myśleli, że kogoś przestraszą, ale się przeliczyli. Typowe Sebki z zawodówki, które bez przewagi liczebnej nic nie mogą.