Wpis z mikrobloga

Byłem na floatongu dzisiaj, super sprawa. Z porad praktycznych, jeśli z jakiś przyczyn musisz się podnieść przed końcem, to solanka w oczach piecze ;)

W rażenia spoko, halucynacji wzrokowych nie miałem, tylko drobne plamki na początku, potem pustka. Za to miałem wrażenie kręcenia się i obracania.
Zmysły mega wystrojone, strzelanie palcami jest na innym lewemu, w ustach czuć zapach z przed godzin. Dotyk jest najlepszy po takich 30 min w próżni, kazde dotkniecie, jest niesamowicie i intensywne.
Po około 40 minutach coś się zmieniło, i zamiast bawić się nową sytuacja balansowaniem na granicy snu. Zeby się rozruszać kręciłem głowa, i błędnik odpalony po takiej przerwie, działa smiesznie, uczucie jak zjaz na rowerze lub sankach z górki.
Ale i tak mnie mulilo. Z powodu braku innych bodźców, bardzo zauważalny jest ten moment w który „zamyślenie się” powoduje ze Ty znikasz. Chyba o to jest to co krytyka wszelkie medytacje.

Najlepsze było już po wszystkim i wyjściu. Bo spokój i wyostrzone zmysły zostają(jeśli im na to pozwolić i się nie zamydlać) głupi spacer ulica do auta, czy spadające z drzew liście wyglądają jak sceny z obrazka. Bardzo polecam. Wszystko jest takie nowe, jak np. Po powrocie z zagranicy, czuć swoj wlasny zapach na ubraniach, muzyka brzmi lepiej, zwłaszcza taka spokojna, bo łapanka wybija intensywnością z tego stanu.
Oooo, przy pomnikami mi się, miałem puszkę coli, w aucie, boze! Jakie to intensywne, cukier i bąbelki, aż nie do przetworzenia.

Ogolnie polecam, zawłaszcza jęk kto organizacyjnie może iść na spacer.

#floating #deprywacjasensoryczna #relaks #chillout #medytacja
  • 1