Aktywne Wpisy
becvvv +11
W #poznan powstaje takie cudo:
https://apartamentyaura.com/pl/start
#nieruchomosci #deweloperka #rynekpierwotny #mieszkaniedeweloperskie #mieszkanie
https://apartamentyaura.com/pl/start
#nieruchomosci #deweloperka #rynekpierwotny #mieszkaniedeweloperskie #mieszkanie
ibleedforyou +211
XDDDDDDDDD
Na wstępie zaznaczam, że poniższe to czysty ból d--y, więc zostałeś ostrzeżony.
Gdy zaczynałem się bawić w zawody w wyciąganie ryby z wody, dziwiłem się, czemu ludzie jeżdżą do Szwecji. Przecież mamy pojezierza, gdzie wody jest od cholery - co to za problem, żeby tam super połowić. Potem zostałem częściowo uświadomiony w sklepie, ale obraz nędzy i rozpaczy został skompletowany dopiero, gdy zacząłem czytać wędkarskie fora i grupy na fejsbuku.
Ten fragment można pominąć:
Zacząłem się rozglądać za nowymi miejscami, bo co prawda w moim okręgu pewnie nie jest najgorzej, ale dobrze to nie jest na pewno.
No i teraz tak, jak mam jechać 150km w jedną stronę, by zmarnować kolejne kilka godzin, to po prostu mi się to nie opłaca. Nie mogę w ciemno zaklepać noclegu, bo przecież zmarnuję tylko jeszcze więcej czasu i środków, a okaże się, że trafię do krainy lichego klenia i okonia palczaka, bo czemu by nie? Jest całe mnóstwo miejsc, gdzie się w ogóle nie da łowić, a sama próba dojechania w ich pobliże może skończyć się poważnym uszkodzeniem samochodu (o ile nie ma się terenówki).
Prosiłem już ludzi o pomoc licząc, że nie uznają mnie, człowieka, który do nich przyjedzie może parę razy do roku, za zagrożenie dla ich rybostanu (ryb nie zabieram, łowię na bezzadziory, ale niech nawet w to nie wierzą - po co miałbym wydawać grubą kasę na taki dojazd + nocleg dla paru kg ryby? To się nijak nie opłaca.).
No i się okazało, że trafiłem na ścianę wędkarskiej tajemnicy.
I koniec i kropka.
Nie ma perspektyw na "turystykę wędkarską" , jeżeli jedyną szansą na zdobycie informacji inaczej, niż poprzez własne KOSZTOWNE doświadczenie, są jakieś naprawdę DOBRE znajomości, o które tak kochającej ludzi osobie jak ja, jest raczej ciężko.
W takich warunkach, jak mam się bujać po Polsce, marnować czas (a przecież urlopu jest niewiele) i pieniądze, bez żadnej gwarancji, że cokolwiek dobrego mnie spotka, to faktycznie wolę odłożyć kasę, spakować się do Szwecji i sobie okoni 35+ i obślizgłych przyłowów nafotografować aż mi się znudzi. A może i pstrągów nawet. A jak.
Z perspektywy kogoś z drugiej strony Polski to jak z żabą, a stawem.
Żeby stwierdzić, że na jeziorze nie ma ryb, a nie:
My nie potrafimy ich złapać lub akurat nie biorą to trzeba poświęcić minimum pół sezonu, przeczesać całą wodę i wytypować miejscówki. Trzeba mieć też jako taki punkt odniesienia.
Komentarz usunięty przez autora
4 godziny łowienia na kanale żeglugowym we Wrocławiu w kwietniu tego roku, na boczny trok, przyniosło mi 2 okonie długości palca wskazującego. Po tym cudownym doświadczeniu uznałem, że p------ę tę rzekę, bo zanim coś tam znajdę, to będę stary i zmęczony.
Oczywiście łowiłem w złym miejscu. Albo o złej porze roku. Albo w złą pogodę. Albo...
Wybrałem się w sierpniu i przez 3 godziny jednego 24cm okonia dorwałem i cześć, ale to było, jak się okazało, po zatruciu rzeki, więc może dlatego...
Czasem się zastanawiam, czy nie dać Odrze kolejnej szansy. Bo mam kumpla z kilkudziesięcioma latami doświadczenia. I raz mi pisze, jak koło ujścia rzeki X nałowił sie fajnych okoni. Miesiąc później pojechał w to samo miejsce, 5 godzin rzucał, dopadł 1
...wiem, że sam, solo, rzucając raz na 10 w krzaki, mógłbym całą wymiarową rybę wybić na sporym odcinku w parę dni.
Ale nie ukrywam, moim absolutnym marzeniem jest płynąca przez las rzeka, gdzie po prostu pływają fajne ryby. I na kanale Primanki takie rzeki widzę. Ot, wystarczy się pofatygować przez
Dziadek mojego kolegi podobno dobrze łowi, na jeziorze w którym podobno nic nie ma często trafia węgorza, ładnego leszcza, lina. Wyniki wyglądają bardzo fajnie. Tylko weźmy pod uwagę że on jest na działce 4 miesiące w roku, i wędki ma
Na małej rzece (wiem, powtarzam, się, ale...) masz pewną ograniczoną ilość dobrych miejsc na rybę. I tam po prostu będą. Wodę czyta się łatwo, trzeba tylko mieć spodniobuty i dużo samozaparcia :)
Problem z rzekami jest za to taki, że 1 fan mięska i połowione. Dlatego ja na mięsiarzy jestem taki
Ale nawet na tej rzece we wrześniu był dzień, że złowiliśmy praktycznie po 1 rybie i nic nie pomagało, nawet w ramach eksperymentu obłowiliśmy okolice jazu (ja nie będę udawał świętego, kłusolstwo C&R
Co innego, gdy jest z rybami dobrze i przyjeżdżasz nad rzeczkę, łowisz OK, przyjeżdżasz drugi raz - też bez rewelacji, to może i nie połowisz super, ale jednak ryba jest i wiesz, że powrót w przyszłości może i nie przyniesie
Prawda jest taka, że trzeba być jak najczęściej nad wodą i machać wędą. Ale żeby ryby były, najszybsza droga to poznać ludzi, którzy podzielą się swoimi latami doświadczenia/miejscówkami xd Niestety defaultowe założenie w PZW jest, że miejscówkami sie nie chwalimy... wiadomo dlaczego.
Kiedyś pochwaliłem sie rybą na pw do moda
Ale trochę racji tu masz....
I szczególnie odnośnie zarybień - małe rzeczki i dzikie łowiska jak raz zostaną wymłócone, to tak już zostaje. Często cała równowaga w zbiorniku idzie się rąbać i potem sytuacja wcale się nie ma ochoty poprawiać i mamy potem okoniowo-szczupakową rzekę, gdzie pływa sam kleń.
Ja
to ja z innej strony się wypowiem.
Według mnie rybactwo śródlądowe powinno być zakazane. To jest bezsprzeczne. Druga sprawa no kill całkowite. Powinniśmy zbadać jak wygląda przeciętna woda w DE, Szwecji czy Holandii i lecieć w górę. Dopóki jezioro nie będzie na takim samym poziomie to robimy no kill, znosimy dopiero wtedy kiedy stwierdzą, że ryb danego gatunku jest za dużo. Powinny też być kontrolę, no kuźwa... Strażników jest tyle, że nie można takiego zobaczyć. To prędzej yeti spotkam niż owego na