Wpis z mikrobloga

#wedkarstwo
Na wstępie zaznaczam, że poniższe to czysty ból dupy, więc zostałeś ostrzeżony.

Gdy zaczynałem się bawić w zawody w wyciąganie ryby z wody, dziwiłem się, czemu ludzie jeżdżą do Szwecji. Przecież mamy pojezierza, gdzie wody jest od cholery - co to za problem, żeby tam super połowić. Potem zostałem częściowo uświadomiony w sklepie, ale obraz nędzy i rozpaczy został skompletowany dopiero, gdy zacząłem czytać wędkarskie fora i grupy na fejsbuku.

Ten fragment można pominąć:


Zacząłem się rozglądać za nowymi miejscami, bo co prawda w moim okręgu pewnie nie jest najgorzej, ale dobrze to nie jest na pewno.
No i teraz tak, jak mam jechać 150km w jedną stronę, by zmarnować kolejne kilka godzin, to po prostu mi się to nie opłaca. Nie mogę w ciemno zaklepać noclegu, bo przecież zmarnuję tylko jeszcze więcej czasu i środków, a okaże się, że trafię do krainy lichego klenia i okonia palczaka, bo czemu by nie? Jest całe mnóstwo miejsc, gdzie się w ogóle nie da łowić, a sama próba dojechania w ich pobliże może skończyć się poważnym uszkodzeniem samochodu (o ile nie ma się terenówki).
Prosiłem już ludzi o pomoc licząc, że nie uznają mnie, człowieka, który do nich przyjedzie może parę razy do roku, za zagrożenie dla ich rybostanu (ryb nie zabieram, łowię na bezzadziory, ale niech nawet w to nie wierzą - po co miałbym wydawać grubą kasę na taki dojazd + nocleg dla paru kg ryby? To się nijak nie opłaca.).
No i się okazało, że trafiłem na ścianę wędkarskiej tajemnicy.
I koniec i kropka.
Nie ma perspektyw na "turystykę wędkarską" , jeżeli jedyną szansą na zdobycie informacji inaczej, niż poprzez własne KOSZTOWNE doświadczenie, są jakieś naprawdę DOBRE znajomości, o które tak kochającej ludzi osobie jak ja, jest raczej ciężko.
W takich warunkach, jak mam się bujać po Polsce, marnować czas (a przecież urlopu jest niewiele) i pieniądze, bez żadnej gwarancji, że cokolwiek dobrego mnie spotka, to faktycznie wolę odłożyć kasę, spakować się do Szwecji i sobie okoni 35+ i obślizgłych przyłowów nafotografować aż mi się znudzi. A może i pstrągów nawet. A jak.
  • 30
  • Odpowiedz
Na to można spojrzeć z dwóch stron.

Z perspektywy kogoś z drugiej strony Polski to jak z żabą, a stawem.

Żeby stwierdzić, że na jeziorze nie ma ryb, a nie:
My nie potrafimy ich złapać lub akurat nie biorą to trzeba poświęcić minimum pół sezonu, przeczesać całą wodę i wytypować miejscówki. Trzeba mieć też jako taki punkt odniesienia.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@MateMizu: Nie no, to jest teoretycznie zrozumiałe. Tylko mnie nawet jeziora nie interesują (bo bez łódki na większych nie połowię, a małe są często wyzerowane, więc nawet nie ma sensu takich szukać). Ani dużej ryby nie potrzebuję. Sam łowię w wodzie, gdzie bez spodniobutów przez dużą część roku nie podchodź, zarośniętą, technicznie makabryczną (i to nawet lubię, bo chociaż z brzegu da się do większości ryb dorwać). Ale to w
  • Odpowiedz
@Pantokrator takie masz realia Mordo. Ktoś napisze że tam i tam można połapać. Ktoś przekaże to jutuberowi i już masz.najpopurlaniejsza miejscówkę na kwadracie. Problemu by nie było gdyby nie było u nas kultura jedzenie ryb słodkowodnyvh jak w UK ale umówmy sie z Bałtykiem nie ma na to szans. Więc ludzie się boją bo widzą jak się to kończy. Że najpierw są dwa filmy na YT potem pięć a później każdy
  • Odpowiedz
@Pantokrator: jak będziesz kiedyś na północy Polski to mogę Ci pokazać mój odcinek Wisły. Siedzą tam głównie Janusze mięsiarze, ale ryb jest mnóstwo - raczej nie wracam o kiju i mimo że łowię głównie drobnicę, to wiem, że są tam też sensowne ryby.
  • Odpowiedz
@Scutacarus: Ale ja wiem, dlaczego. Bardziej chodziło mi o opisanie, JAK to wygląda. Bo w naszej wesołej rutynie jeżdżenia na ulubione łowiska, łatwo o tym zapomnieć. Nie myśli się zwyczajnie o tym, jaka patologia nas realnie otacza. Jak strasznie ubogim hobby staje się wędkarstwo, gdy człowiek jest przykuty do kilku miejsc na krzyż i co zabawne, nie ma za bardzo nawet jak się z tego wyrwać, o ile nie ma
  • Odpowiedz
@klefonafide: Z mojej perspektywy, to ty wielkie ryby łowisz :D
4 godziny łowienia na kanale żeglugowym we Wrocławiu w kwietniu tego roku, na boczny trok, przyniosło mi 2 okonie długości palca wskazującego. Po tym cudownym doświadczeniu uznałem, że #!$%@?ę tę rzekę, bo zanim coś tam znajdę, to będę stary i zmęczony.
Oczywiście łowiłem w złym miejscu. Albo o złej porze roku. Albo w złą pogodę. Albo...
Wybrałem się w sierpniu i przez 3 godziny jednego 24cm okonia dorwałem i cześć, ale to było, jak się okazało, po zatruciu rzeki, więc może dlatego...

Czasem się zastanawiam, czy nie dać Odrze kolejnej szansy. Bo mam kumpla z kilkudziesięcioma latami doświadczenia. I raz mi pisze, jak koło ujścia rzeki X nałowił sie fajnych okoni. Miesiąc później pojechał w to samo miejsce, 5 godzin rzucał, dopadł 1
  • Odpowiedz
@emilio-cosso: Sam nikomu bym nie sprzedał łowiska, poza jakimś fajnym, legitnym wykopowiczem, bo...

...wiem, że sam, solo, rzucając raz na 10 w krzaki, mógłbym całą wymiarową rybę wybić na sporym odcinku w parę dni.

Ale nie ukrywam, moim absolutnym marzeniem jest płynąca przez las rzeka, gdzie po prostu pływają fajne ryby. I na kanale Primanki takie rzeki widzę. Ot, wystarczy się pofatygować przez
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@Pantokrator: jest jak mówisz, dlatego to jest hobby emerytów. Tylko oni mają czas siedzieć dzień w dzień nad tym samym jeziorem, nęcić jedno miejsce przez tydzień i łowić dobre ryby.
Dziadek mojego kolegi podobno dobrze łowi, na jeziorze w którym podobno nic nie ma często trafia węgorza, ładnego leszcza, lina. Wyniki wyglądają bardzo fajnie. Tylko weźmy pod uwagę że on jest na działce 4 miesiące w roku, i wędki ma
  • Odpowiedz
@pan-bartolomeu-dias: No taki jest minus jezior i dużych rzek - ryba może ci spłynąć cholera wie gdzie i cześć.
Na małej rzece (wiem, powtarzam, się, ale...) masz pewną ograniczoną ilość dobrych miejsc na rybę. I tam po prostu będą. Wodę czyta się łatwo, trzeba tylko mieć spodniobuty i dużo samozaparcia :)

Problem z rzekami jest za to taki, że 1 fan mięska i połowione. Dlatego ja na mięsiarzy jestem taki
  • Odpowiedz
@anotherguy: No z grubsza. Sam bym swoją drogą, do dzisiaj się męczył, gdyby nie pewien dobry człowiek z kilkudziesięcioma latami doświadczenia, który łowi po kilka razy w tygodniu. Pokazał mi fajną rzekę, gdzie prawie zawsze trochę połowię.
Ale nawet na tej rzece we wrześniu był dzień, że złowiliśmy praktycznie po 1 rybie i nic nie pomagało, nawet w ramach eksperymentu obłowiliśmy okolice jazu (ja nie będę udawał świętego, kłusolstwo C&R
  • Odpowiedz
@anotherguy: Zapomniałem dokończyć myśli - jakbym tam przyjechał akurat w takim terminie, to bym się już chyba więcej nie pojawił i bym piękne łowisko przegapił. Dlatego tak ważne są znajomości.
Co innego, gdy jest z rybami dobrze i przyjeżdżasz nad rzeczkę, łowisz OK, przyjeżdżasz drugi raz - też bez rewelacji, to może i nie połowisz super, ale jednak ryba jest i wiesz, że powrót w przyszłości może i nie przyniesie
  • Odpowiedz
@Pantokrator Jak widzę na lokalnych forach pytania początkujących np. Jaka przynęta/gdzie szczupak/itd. To najczęściej pojawia się odpowiedź- Machaj wędą, ryby będą.

Prawda jest taka, że trzeba być jak najczęściej nad wodą i machać wędą. Ale żeby ryby były, najszybsza droga to poznać ludzi, którzy podzielą się swoimi latami doświadczenia/miejscówkami xd Niestety defaultowe założenie w PZW jest, że miejscówkami sie nie chwalimy... wiadomo dlaczego.
Kiedyś pochwaliłem sie rybą na pw do moda
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@anotherguy: Muszę się przyznać, że choć co do zasady się stosuję, to czasem ten regulamin mam w dupie, bo to jest dzieło szaleńca. Pod jazem pośrodku niczego, gdzie 15 minut trzeba z buta zasuwać przez zielsko łowić nie wolno, ale 5kg okonia dziennie brać z rzeczki, gdzie 5kg okonia wymiarowego, to jest 100% ryb na 800m wody - no tu już problemu nie ma, bierz pan i żryj, a że
  • Odpowiedz
@Pantokrator: Im mniej ludzi tym więcej ryb. Taka prawda. Południe Polski jest najbardziej zaludnione i nie ma tu jezior. Technologia działa na korzyść ludzi. Kilka dni temu na Wiśle widziałem jak koleś płynął sobie łódką wolniutko wzdłuż brzegu i skanował sonarem. Nikt mnie nie przekona że szukał miejscówki (typu dołek) a nie dużej ryby (przed nim oczywiście był trolling innymi łódkami). Te rzeczy muszą zostać zakazane, inaczej ryb nie będzie.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Bed_Kriczer: Po co sonaru zakazywać? Jak ryba zostanie wypuszczona, to nie ma problemu. Problem jak zwykle sprowadza się do mięsiarstwa.
Ale trochę racji tu masz....
I szczególnie odnośnie zarybień - małe rzeczki i dzikie łowiska jak raz zostaną wymłócone, to tak już zostaje. Często cała równowaga w zbiorniku idzie się rąbać i potem sytuacja wcale się nie ma ochoty poprawiać i mamy potem okoniowo-szczupakową rzekę, gdzie pływa sam kleń.
Ja
  • Odpowiedz
Czemu coś takiego jak trolling jest w ogóle traktowane jak wędkarstwo? Im mniej manualne a im bardziej automatyczne jest to zajęcie tym mniej ma wspólnego z wędkarstwem a więcej z rybactwem. Czemu ktoś ma mieć tylko przyjemność z holowania ryby skoro nie chce mu się machać kijem? Jeszcze żebyśmy mieli tej wody nie wiadomo ile jak w jakiejś Rosji to ok. Ale u nas? Na jednym odcinku Wisły co kilkadziesiąt minut płynie
  • Odpowiedz
@Bed_Kriczer:

to ja z innej strony się wypowiem.

Według mnie rybactwo śródlądowe powinno być zakazane. To jest bezsprzeczne. Druga sprawa no kill całkowite. Powinniśmy zbadać jak wygląda przeciętna woda w DE, Szwecji czy Holandii i lecieć w górę. Dopóki jezioro nie będzie na takim samym poziomie to robimy no kill, znosimy dopiero wtedy kiedy stwierdzą, że ryb danego gatunku jest za dużo. Powinny też być kontrolę, no kuźwa... Strażników jest tyle, że nie można takiego zobaczyć. To prędzej yeti spotkam niż owego na
  • Odpowiedz
Ilość zabranych ryb jest procentem ryb złowionych. Im bardziej pozwolimy za używanie zdobyczy techniki tym więcej ryb zostanie zabranych, a później to już tylko mniej bo ich nie będzie. Pytanie gdzie postawimy granicę. Zaraz ktoś wymyśli podwodnego drona do namierzania ryb. A potem użyje go żeby podrzucić przynętę pod pysk suma, w badylach ale z takiego kierunku żeby wyholował. Nie mam problemu z trollingiem na jakiejś dużej wodzie, powiedzmy na jeziorze długim
  • Odpowiedz