Wpis z mikrobloga

  • 2949
Jechaliśmy z różowym po córkę do szkoły, jak wracaliśmy to zobaczyłem że jakiś człowiek leży na chodniku. Wyskoczyłem z auta, wokół niego wianuszek ludzi, mówili że nie mogą wyczuć tętna. Podbiegłem, faktycznie puls niewyczuwalny. Kazałem im się odsunąć, przewróciłem faceta na plecy i zacząłem masaż serca. Dziewczynę wysłałem do auta po chusteczkę, bo miał pianę na ustach a musiałem zrobić usta-usta. Brzydziło mnie to, ale zrobiłem. Potem mnie dziewczyna zmieniła a ja uciskałem serce. Po chwili gość zaczął łapać oddech, myśleliśmy że jest wszystko już ok to go położyliśmy w pozycji bocznej ustalonej. Po dwóch minutach przyjechało pogotowie, w międzyczasie przyjechała żona i córka tego człowieka. On szedł po małego synka do szkoły, mały też był na miejscu... Pogotowie reanimowało go 45 minut. Zmarł na oczach żony i dzieci. Jesteśmy z różową rozwaleni psychicznie, ja mam cały czas wyrzuty że mogłem go dłużej reanimować. W nocy nam się śnił ten facet, nie mogę dojść do siebie.
#zalesie #smierc #truestory
  • 228