Wpis z mikrobloga

Koniec grace period, no more benefit of a doubt, dość happy hours.
Wnioski i obserwacje po seansie S01E05 #ringsofpower:
1. Galadriela, niczym Geralt w Blaviken, potrafi pokonać pięciu chłopa na raz na miecze (co w sumie by uszło, gdyby nie jej niewzruszony smug face oraz fakt, że miecze wyglądały na ostre, a przeciwnicy w walce treningowej dawali z siebie wszystko i z łatwością mogli poranić siebie samych lub siebie nawzajem).
2. Galadrieli z łatwością przychodzi kłamstwo obliczone na to, by politycznie zjednać sobie Halbranda (stuprocentowego przyszłego Nazgula, czego ona, rzecz jasna, w swej niezmierzonej elfiej mądrości nie dostrzega w jego charakterze).
3. Ar-Pharazon rozrysował sobie w głowie kilkanaście (wg tolkienowskich załączników) następnych wieków rozwoju królestw ludzi w Śródziemiu tak, by wszystko (znowóż, wg załączników) spełniło się jeszcze za jego życia.
3. Gil-Galad czytał scenariusz S01E04 ze szczególnym uwzględnieniem kopalni rudy mithrilu i przysięgi Elronda.
4. Celebrimbor oji-chan i Gil-Galad knują jakąś intrygę (związaną z tymże mithrilem) zmierzającą do zabezpieczenia bytu elfiego ludu i przyszłości dla elfich dzieci (ponieważ piękno noldorskiej rasy nie może zniknąć ze świata \o).
W wolnym tłumaczeniu wyszło nieco ponad 14 słów, ale chyba wiadomo, o co chodzi.
Wszystko oparte o niekanoniczną, bzdurną legendę o walce Balroga spod Khazad-dum z silmarilowym drzewem (dafuq?! naniii?! nani kure?! nanda to?!).
5. Elrond to łyka, BECAUSE THE PLOT DEMANDS IT.
Książe Durin IV również to łyka, BECAUSE THE POWER OF FRIENDSHIP COMPLELLS HIM TO.
5. Isildur to kawał nieudacznika, debilnego kombinatora, kłamcy i masochisty.
6. Pigmentododatni elf i ludzki milf oraz perypetie postaci towarzyszących to wciąż najbardziej dynamiczny i łaskawy dla krytycznego oka wątek.
7. Galadriela w pełnej płycie lśni nieziemskim blaskiem, tylko odrobinę rusza się jak robot.

Od S0102 i nura Galadrieli spod wybrzeży Valinoru w głębie oceanu jedynym, co jeszcze może uratować ten shit-show, jest postać Annatara zrobiona dobrze, czyli ze wszystkimi subtelnościami Mairona, Gorthaura, Saurona. Showrunnerzy mają wyjątkową okazję, by pokazać tego piekłoszczyka nie jako Oko, nie jako Władcę Ciemności zakutego w żelazną zbroję na polu bitwy z Ostatnim Przymierzem, ale jako istotę wielu głębokich talentów, mądrą przyrodzoną mądrością Majarów, elokwentną, odzianą w szlachetną postać, lecz zarazem przebiegłą, zdradziecką i kierującą się złą wolą, a poza zasięgiem wzroku protagonistów: jako zmiennokształtnego potwora, wyrafinowanie okrutnego, władającego upiorną magią, naginającego słabsze jednostki i rasy do swej woli Czarnoksiężnika, najmożniejszego spośród sług Morgotha, Czarnego Nieprzyjaciela Świata. Taki właśnie był w Drugiej Erze Sauron.

Wszystko wskazuje na to, że wyjdzie im z tego wychudzony #!$%@? Eminem, juz na pierwszy rzut oka wyglądający jak marvellowski villain -.- xD

Nieco ogólniej rzecz biorąc...
Upychanie wszystkich postaci i całej fabuły w jedną, ciągłą oś czasu przeczy źródłom i wszelkiej logice.
Aktorstwo, z nielicznymi wyjątkami, jest drewniane, dialogi - również z wyjątkami - drętwe i na siłę "epickie", słownictwo oraz składnia nieudolnie stylizowane na anachroniczne.
Podobnież drewniana jest muzyka, której wszechobecność pozbawia ją dramatycznej mocy w momentach, gdy mogłaby jej dostarczyć przy nieco oszczędniejszym dawkowaniu.
Trzeba przyznać, że scenarzyści silą się na pewne subtelności (polegające głównie na nawiązaniach do jacksonowego LotR i innych elementów lore, licencjonowanych przez Amazon i nie).
Trzeba też przyznać, że widoczki krajobrazowe, głównie na Numenor, są obłędne (co nie przeszkadza CGI wyglądać żałośnie, gdy przychodzi animować istoty czworonożne).
Kostiumy oraz casting - do zapomnienia.

Zostały amazonowym mega-kapitalistom trzy odcinki pierwszego sezonu by zrobić coś sensownego w ramach ich miliardowej inwestycji w prawa i ekranizację.
Są na najlepszej drodze do okrycia się hańbą, która co prawda nie zaboli zbytnio ich bieżącego revenue stream, ale na zawsze wpłynie na postrzeganie podobnych przedsięwzięć i, paradoksalnie, wzmocni postrzeganie dzieł Tolkiena jako dzieł kontr-kulturowych, nieprzystających do dzisiejszego wszech-zindustrializowanego świata i jego mechanicystycznej, opartej na liczbach i totemach kultury.
Przy czym zaznaczyć należy, że mega-kapitaliści z New Line Cinema/WB, zatrudniając Petera Jacksona jako reżysera trylogii #lotr, nie różnili się niczym od Amazona prócz doboru kadr.
Jak mawiał Lenin - kadry są wszystkim, a kino to najważniejsza ze sztuk! xD

  • 1
  • Odpowiedz
Wszystko wskazuje na to, że wyjdzie im z tego wychudzony #!$%@? Eminem


@Wentrosz: Myślisz że to Annatar? Ja obstawiałem, że pojawi się dopiero w drugim sezonie
  • Odpowiedz