Wpis z mikrobloga

Ostatni raz leżałem w szpitalu mając 17 lat ze względu na zgorzelinowe zapalenie wyrostka, ostatni raz byłem na szpitalnej izbie przyjęć mając lat 20 jak rozciąłem sobie rękę krojąc bułkę. Moje wspomnienia ze szpitali są względnie pozytywne, nigdy nie czekałem długo na przyjęcie, rękę mi zaszyli dosłownie 20 minut po wejściu, mimo, że nie miałem krwotoku. Ale to było w rodzinnym Lublinie.

Krótko mówiąc, siedzę sobie w robocie, raptem godzinka do wyjścia, odpalam tryb "czilera" zerkam na prywatny telefon. Dostaję telefon od różowego paska siedzącego na HO/WFH
R: Cześć słuchaj chyba połknęłam ość.
Ja: Ok, próbowałaś popijać wodą?
R: Tak, koleżanka z roboty mi poradziła żebym chlebem przepchała
Ja: Nie rób tego, zaraz będę.

Wyszedłem z roboty szybciej i wracam do chałupy, mając nadzieję, że różowy (kumaty, ale nieasertywny) nie zrobi sobie większej krzywdy. Różowy skarży się na bół przy przełykaniu, ból przy pochylaniu głowy do przodu, kłucie. Nie mogłem w ogóle zobaczyć czegokolwiek w przełyku, więc szybka akcja i dzwonimy do #medicover i pytamy się, jaka jest możliwość przyjęcia za nagłą potrzebą. Dostaję info, że nie mają sprzętu do wyciągania takich rzeczy i radzi jechać (tutaj ukłon dla ludzi pamiętających podsłuchiwanie ratowników za czasów #koronawirus) na Banacha (duży kompleks szpitalny). Mi lekko się nogi ugięły, ale dobra, mam dobre wspomnienia z sorów, co może się takiego stać?

Ależ byłem naiwny.

Parkujemy gruchota, idziemy na Izbę Przyjęć i w okienku pobieramy druczek tłumacząc jednocześnie o co nam chodzi. Ludzi, sporo, ale nie jakoś strasznie. Na oko 25 osób w poczekalni, z czego większość przyjechała z osobą towarzyszącą lub nawet dwoma. Czyli ok. 12 osób, szybka kalkulacja, część do laryngologa, część do internisty, część do neurologa. Estymuję czas oczekiwania na ok 3 godziny +/-1. Dobra, jest godzina 18, do 22 wysiedzimy. Mój różowy w międzyczasie kończył wypełniać papierki.

Podchodzimy do okienka i pytamy o uśredniony czas oczekiwania. Dostajemy odpowiedź od 4 do 5 godzin.
Na moje pytanie, że taki zabieg zajmuje kilka minut zostaje olany, bo Pani Kasia pędzi bo jest spóźniona na swoją siódmą kawkę i ploteczki w gabinecie. No dobra, czekamy. Nie chcę tego olać, bo jeszcze się jakiś ropień zrobi czy inne paskudztwo.

Godzina 0 (18:00)
Humory względnie dopisują, ludzie w miarę wchodzą i wychodzą. Patrząc po obrażeniach to zupełnie różne, tutaj ucho rozwalone, tam dziadkowi nos skróciło, paluchy, brzuchy i (u jednej pani) ciastka zza pazuchy, którymi częstuje towarzyszy w niedoli. Jest spoko.

Godzina 2 (20:00)
Tempo spowolniło, ludzie nie są brani, nie wchodzą ani nie wychodzą. Pracownicy medyczni wychodzą, a w ich miejsce nikt nowy się nie pojawia. Morale średnie, bo ludzi przybywa. Niektórzy nie wyglądają na takich, którzy mogą wysiedzieć parę godzin. Z korytarza z gabinetami wychodzą funkcjonariusze Straży Granicznej. Jeszcze się kręcą w te i wewte, jakby zgubili wczorajszy dzień. Później wychodzą z czarnoskórą dziewczyną. Z podsłuchanych rozmów prawdopodobnie była poszukiwana listem gończym. Kto by się spodziewał.

Godzina 4 (22:00)
Ludzie się dość mocno niecierpliwią, bo tempo jest wręcz mozolne. Może 2-3 osoby na godzinę. Kolejka się powiększa, siedzę na podłodze i grzebie w telefonie. Podczas rejestracji nowych pacjentów słyszymy "czas oczekiwania na laryngologa to 6 godzin". Nam się słabo robi. Lecę po fajki bo mi zaraz żabę zamkną a sytuacja sprawiła, że nabrałem ochoty na papieroska.

Godzina 6 (00:00)
Tutaj jak grom z jasnego nieba co chwile nowe przypadki przyjeżdżają. Raz karetką, raz własnym transportem. Ludzie w poczekalni #!$%@?, bo niektórzy czekają od 14 a nawet wcześniej. My nie odpuszczamy, skoro tyle wysiedzieliśmy to damy wysiedzieć jeszcze trochę. Ludzie którzy przyszli przed nami czekają tak samo jak my.
Podobno jeden z dwóch recydywistów będących na jakiś zabiegach zamknął się w kiblu (jak Tom Cruise w South Parku) i nie chciał wyjść. Chcieli wzywać bagiety, ale chyba odpuścił okupowanie pomieszczenia sanitarnego.

Godzina 7 (01:00)
Zmiana miejscówki na ten korytarz w środku, ponieważ różowemu się zrobiło zimno w poczekalni. A ja byłem zainteresowany co się #!$%@? dzieje w tych gabinetach, że nikt nie jest brany. Przechadzając się słyszę w gabinetach śmiechy, głośne rozmowy. Jakby byli #!$%@? nieświadomi, że za drzwiami czeka jakieś 30+ #!$%@? pacjentów.
Po śmichach usłyszałem ciche "dobra ej wzywaj pacjentów bo tam w #!$%@? ludzi czeka". Zupełnie jakby osoba która woła pacjentów nie wiedziała, ile osób jest w poczekalni. Zawsze wychodziło jej dziesięć, bo tylko tyle palców ma.

Godzina 8 (02:00)
Jesteśmy bezsilni. Część ludzi poszła siedzieć razem z nami i gadamy sobie o pierdołach umilając sobie czas opowiadaniem najciekawszych określeń na jedną babę z recepcji. Brudna #!$%@? bezapelacyjnie wygrała i została przyjęta jako właściwą formę. Kolejka względnie się porusza. Hitem dla mnie była baba, rocznik 44, która przyszła bo ma duży ubytek słuchu. Jako, że rozmowa była głośna z wiadomych względów, wszystko było słychać idealnie. Baba na pytanie od której ona ten ubytek słuchu ma, odpowiada, że od tygodnia. Tutaj lekarz skwitował ją tekstem "w takim wypadku się robi badania na ubytek a nie przychodzi na "ostry dyżur". Idę zapalić.
Podchodzi do mnie kobieta, która siedziała z mężem w kolejce do gabinetu neurologicznego. Zapytała się czy widziałem jej męża. Tutaj mnie lekko zatkało, że osoba która przed chwilą była badana nagle poszła i nie wiadomo gdzie była. Nie wiem jak się to zakończyło, lekarz zasugerował wezwanie policji.
Ja już tylko się zastanawiam, czy brać UŻ czy iść bez spania do roboty.

Godzina 9 (3:00)
Odpuszczam jakiekolwiek interakcje z innymi. Idę zapalić. Wracam a mojego różowego nie ma. Podsł#!$%@?ę pod drzwiami i okazuje się, że tam siedzi. Zaczynam powoli być bardziej spokojny.

Zabieg trwał 6 minut + dodatkowo wyczyścili uszy.

Czekaliśmy 9 godzin na zabieg który trwa 6 #!$%@? minut.

Od lekarza usłyszałem, że w takich przypadkach lepiej się wwalić na chama przed innymi, bo nie było sensu czekać tyle na taki zabieg. Obiektem obcym była faktycznie ość, dość szeroka, w kształcie litery L (z makreli dość gruba ta przy grzbiecie koło głowy). Zaczepiła się dość głęboko w taki sposób, że przy najmniejszym poruszeniu sprawiała spory ból. Wyjęte zostało takimi wygiętymi nożyczkami (jakby chwytak).

Ta historia nie ma morału, po prostu jest mi przykro i chciałem się wyżalić.

#medycyna #warszawa
Krzysu - Ostatni raz leżałem w szpitalu mając 17 lat ze względu na zgorzelinowe zapal...

źródło: comment_1661451764GADBLFozqvHaYKJIkmSsQJ.jpg

Pobierz
  • 18
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@alteron: cały czas miał, podobno dwójka laryngologów.
Nie wiem jak u nich to wygląda na serio. Obstawiam, że mają dyżury albo 12 albo 24h.
@alteron: @Krzysu: Klasyka gatunku. Ogólna dezorganizacja (wyrażona w priorytetyzacji przyjęć) oraz ludzie, którzy walą na SOR z losowymi zdarzeniami (bo baba z ubytkiem słuchu mogła to załatwić inaczej*). Organizacyjnie to dodatkowym cyrkiem jest to, że specjalista może nie mieć dyżuru na SOR i być na oddziale. A jaka jest sytuacja na oddziale tego nie wiesz, ot losowe.

@zdrajczyciel: @Krzysu: @alteron: laryngologia jest ogolem niewdzieczna bo masa pacjentow musi byc konsultowana laryngologicznie ktora inicjalnie laryngologiczna nie jest, od starych bab z zawrotami glowy od tygodnia przychodzacych na SOR, wszelkie "wywalilem sie w drodze do lazienki i przywalilem glowa w szafke", przez sytuacje potencjalnie niebezpieczne jak wszelkie ropnie w okolicy glowy i szyi ktore trzeba zoperowac na juz, wszelkie ciala obce, krwawienia z nosa/gardla/skadkolwiek, konsultacje dla pediatrow, w
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@hurb: Wybacz mi moje bycie ignorantem. Po prostu dalej nie mogę pojąć, że bardziej na rękę jest trzymanie 9 godzin osoby której zabieg zajmuje kilka minut.
@Krzysu: od znajomka co conieco ogarnia to podobno na Banacha jest za mały ersonel kwalifikujący, a dopiero oni tam jakoś ludzi rozpisują po reszcie. A przynajmniej tak bylo z pół roku temu. Zwarzywszy jak opisywał ten burdel (dosłownie rzucał mięsem) to i tak chyba było... ekhm... "przywoicie".
Swoją drogą skoro zabieg dało radę szczypcami to "medi" taki średni bym powiedział...
PS Z własnego doświadczenia polecam szpital na Szaserów ( ͡º
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Maly_skowyrny_zuk: Pojechałbym, gdyby mi powiedzieli na infolinii, że to zrobią. Usłyszałem, że nie mają sprzętu do wyjmowania takich rzeczy i sami wskazali szpital na Banacha jako odpowiedni.