#patologiazewsi #starzyludzie Ja #!$%@?, co sie #!$%@?ło, to ja nawet nie. W nocy jak byłem w kuchni, zauważyłem że pomidory mi spleśniały, a w winogronach jest pełno robactwa. Stwierdziłem - trudno, trzeba #!$%@?ć. Zapakowałem to do worka na śmieci, i zostawiłem przy drzwiach żeby to potem wywalić (nie chciało mi się iść do kosza o 3 nad ranem). Teraz patrzę, worek zniknął. Co się okazało?
Moja babcia go rozwiązała, robaczywe winogrona (które były w worku ze splesniałymi pomidorami) sobie nałożyła na miske, a pomidory #!$%@? gotuje w misce nad palnikiem, Teraz myślę czy ryzykować wyjazd do dziewczyny, czy zostać w razie gdyby do niej trzeba było wzywać do niej pogotowie. #!$%@? rok temu jej siłą zabrałem kompot ze spleśniałych truskawek (no bo przecież jak się odkroi to futerko to zupełnie dobre jest).
@Eliszka: 83, nie mam pojęcia jakim cudem jeszcze nie dostała zatrucia pokarmowego. Co najlepsze, bogaci może nie jesteśmy, ale nie ma takiej biedy żeby trzeba było jeść śmieci. Nie wiem czy zaczyna jej się demencja (bo na codzień powiedzmy że coś kontaktuje), czy takie skrzywienie po PRL, że trzeba zjeść choćby wygrzebane ze śmietnika
@RedveKoronny: Doskonale Cię rozumiem, mam to samo. Ale to musi brać się tylko z tego, że nasi dziadkowie wychowali się, delikatnie mówiąc, w powojennej biedzie. Niestety będzie tylko gorzej
@RedveKoronny: Co do kompotu. Ja tam miałem z dżemami. Przecież pod spodem dobre są. Ile ja spleśnialych dżemów za gowniarza zjadłem to tego się policzyć nie da
@MercedesBenizPolska: dżem spleśniał? Tam jest tyle cukru, że tego żadne bakterie / grzyby nie ruszą. I nie wiem jak ciebie, mnie już w podstawówce uczyli, że jeżeli spleśniały jest jakikolwiek fragment, to spleśniała jest cała potrawa
@MercedesBenizPolska: wątpie, raczej za mało cukru (jak na dżem oczywiście). Czysty cukier jest w papierowych torbach, i w zasadzie nigdy nie pleśnieje
@RedveKoronny A czy babcia czasem nie ma w sobie głęboko zakorzenionej traumy wskutek wojny i okresu zaraz po wojnie oraz związanego z tym głodu?
Mojej ś.p. dziadkowie też mieli wstręt do wyrzucania żywności. Pamiętam ich wspomnienia, jak jedyne co czasem jedli to zupa "nic", więc im się nie dziwię ¯_(ツ)_/¯
@Eliszka: no jedzenie na długo po terminie trzyma od lat (2 lata temu przez nieuwagę zjadłem boczek 3 miesiące po terminie)
@RedveKoronny: ogółem ten termin to nie jest jakaś wyrocznia tylko wskazówka. Jedzenie jeśli nie śmierdzi, dobrze smakuje i nie ma żadnych widocznych oznak bycia zepsutym, to zazwyczaj nadal się nadaje do jedzenia, niezależnie ile przekroczyło termin.
Nawet ostatnio zaczęto podnosić ten temat na zachodzie. Bo tam ludzie od razu
Mojej ś.p. dziadkowie też mieli wstręt do wyrzucania żywności.
Nie jestem aż tak stary ale też nie lubię wyrzucać żywności. Oczywiście popsutego na siłę jeść nie będę ale zawsze mi przykro, że coś się marnuje. Nie chodzi o kasę, stać mnie. Ale o samo marnotrawstwo.
@bori: moja prababcia też używała tego powiedzonka z odchorowaniem. Wiadomo, bez przegięcia. Chodziło mi tylko o to, że wyrzucanie tylko dlatego, że jest po dacie z opakowania to z kolei przesada w drugą stronę.
Ja #!$%@?, co sie #!$%@?ło, to ja nawet nie.
W nocy jak byłem w kuchni, zauważyłem że pomidory mi spleśniały, a w winogronach jest pełno robactwa. Stwierdziłem - trudno, trzeba #!$%@?ć.
Zapakowałem to do worka na śmieci, i zostawiłem przy drzwiach żeby to potem wywalić (nie chciało mi się iść do kosza o 3 nad ranem).
Teraz patrzę, worek zniknął. Co się okazało?
Moja babcia go rozwiązała, robaczywe winogrona (które były w worku ze splesniałymi pomidorami) sobie nałożyła na miske, a pomidory #!$%@? gotuje w misce nad palnikiem,
Teraz myślę czy ryzykować wyjazd do dziewczyny, czy zostać w razie gdyby do niej trzeba było wzywać do niej pogotowie.
#!$%@? rok temu jej siłą zabrałem kompot ze spleśniałych truskawek (no bo przecież jak się odkroi to futerko to zupełnie dobre jest).
nie mam do tej kobiety siły...
Co najlepsze, bogaci może nie jesteśmy, ale nie ma takiej biedy żeby trzeba było jeść śmieci. Nie wiem czy zaczyna jej się demencja (bo na codzień powiedzmy że coś kontaktuje), czy takie skrzywienie po PRL, że trzeba zjeść choćby wygrzebane ze śmietnika
I nie wiem jak ciebie, mnie już w podstawówce uczyli, że jeżeli spleśniały jest jakikolwiek fragment, to spleśniała jest cała potrawa
Czysty cukier jest w papierowych torbach, i w zasadzie nigdy nie pleśnieje
Mojej ś.p. dziadkowie też mieli wstręt do wyrzucania żywności. Pamiętam ich wspomnienia, jak jedyne co czasem jedli to zupa "nic", więc im się nie dziwię ¯_(ツ)_/¯
Ale jak to. Przecież cukier to świetna pożywka dla bakterii i pleśni
@RedveKoronny: ogółem ten termin to nie jest jakaś wyrocznia tylko wskazówka. Jedzenie jeśli nie śmierdzi, dobrze smakuje i nie ma żadnych widocznych oznak bycia zepsutym, to zazwyczaj nadal się nadaje do jedzenia, niezależnie ile przekroczyło termin.
Nawet ostatnio zaczęto podnosić ten temat na zachodzie. Bo tam ludzie od razu
Nie jestem aż tak stary ale też nie lubię wyrzucać żywności. Oczywiście popsutego na siłę jeść nie będę ale zawsze mi przykro, że coś się marnuje. Nie chodzi o kasę, stać mnie. Ale o samo marnotrawstwo.
Komentarz usunięty przez autora
Nawet mawiali: