Wpis z mikrobloga

Nasza grupa zajmuje się nie tylko tematyką energetyki jądrowej i miejsc skażonych, ale także eksploracją opuszczonych i nieczynnych obiektów. Dziś zabieramy was do dawno porzuconej sztolni poszukiwawczej uranu, w której spędziliśmy kilka godzin, odkrywając zapomniane chodniki i... dokonując ciekawych pomiarów promieniowania.

Wyprawa odbyła się we współpracy z zaprzyjaźnionymi grupami: W Pętli Czasu (zdjęcia) i Visible Past (tekst)

WIELKIE NADZIEJE W MAŁEJ WSI
Po zakończeniu II wojny światowej, uran stał się jednym z najbardziej pożądanych surowców naturalnych. Jego złóż poszukiwano także w Polsce. Na mocy umowy pomiędzy Rzeczpospolitą a ZSRR, zawartej w 1948 roku, rozpoczęły się zakrojone na szeroką skalę badania, które doprowadziły na Dolny Śląsk.
Naukowcy swoją uwagę skupili m.in. na niewielkiej wsi Rybnica Leśna, położonej w okolicach Wałbrzycha. Wstępne prace rozpoznawcze pozwoliły ustalić anomalie radiacyjne na podstawie których, w 1954 roku podjęto decyzję o wydrążeniu sztolni poszukiwawczej u podnóża góry Klin (866 m n.p.m). Okazało się jednak, że zawartość rud uranu w skałach jest tak niska, że eksploatacja złoża się nie opłacała. Pod koniec 1955 roku poszukiwania zarzucono. Pamiątką po prowadzonych tutaj pracach jest widoczna na powierzchni niewielka hałda. Sama sztolnia została przejęta przez Wałbrzyskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, i wykorzystana jako źródło poboru wody dla Rybnicy Leśnej. I z tej inwestycji, po kilku latach, zrezygnowano. Pozostała po niej studzienka, przez którą można się do sztolni dostać.

EKSPLORACJA
Do sprawdzenia sztolni wyposażamy się w wodery na szelkach, detektor tlenu, trzy dozymetry oraz mocne latarki. Po pokonaniu kilku stopni drabiny, trafiamy do zbiornika przeciętego w trzech miejscach betonowymi tamami, które pełniły rolę filtrów. Towarzyszy nam szum bijącej wody. Po ich przejściu trafiamy do właściwej części sztolni. Początkowo woda stoi wysoko, nawet powyżej 130 cm. Kroki stawiamy ostrożnie, ponieważ na spągu zalegają kawałki skał i resztki drewnianej obudowy. Jeden fałszywy ruch może zapewnić mało przyjemną kąpiel.
Poruszamy się chodnikiem wysokim na niecałe dwa metry, podobnie szerokim. Im dalej w głąb sztolni, tym lustro wody opada. Po kilkudziesięciu metrach sięga już do połowy łydek, a później zamienia się w grząskie błoto. Wyposażeni w latarkę UV zaczynamy poszukiwania żył uranu, które w charakterystycznym fioletowym świetle powinny zaświecić się na zielono. Udaje się znaleźć pojedyncze okazy, więc ruszamy dalej. Wtem rozlega się głośny alarm detektora. Poziom tlenu spadł poniżej progu alarmowego – 19,5% (prawidłowa zawartość tlenu w powietrzu to 20,9%). Wartość nie jest jeszcze niebezpieczna dla zdrowia, ale daje do zrozumienia, że coś niedobrego zaczyna się dziś i im dalej w głąb sztolni, tym zagrożenie będzie większe. Dokonujemy też pierwszych pomiarów dozymetrami. Wyniki odbiegają od normy (normalne promieniowanie tła w Polsce waha się pomiędzy 0,15 a 0,20 mikrosiwertów), nie są jednak jeszcze niczym zaskakującym.
W dalszej części odnajdujemy pozostałości górniczych obudów, także stalowych. Blachy i zawiasy, zalegające tu od lat, są już niczym innym, jak rdzą. W ociosach co chwilę zauważamy odwierty, w których umieszczano ładunki wybuchowe. Na jeden z nich, a w zasadzie jego pozostałość, udało nam się nawet trafić. Sporo było także resztek lontów.
Sztolnia ma niecałe 900 metrów długości. Od głównego korytarza biegnie wiele odnóg, w tym najdłuższa, zaczynająca się mniej więcej w połowie chodnika. Co jakiś czas trzeba pokonać zawały, utrudniające przejście. Każdorazowo, docieramy do przodka.

POMIARY
Nasze ostateczne pomiary to:
- zawartość tlenu w powietrzu, w najbardziej kryzysowym momencie, spadła do 17,5%
- dozymetr wskazał 20,5 mikrosiwerta
W przypadku tlenu, niestety nie jesteśmy w stanie stwierdzić co było efektem jego spadku, ponieważ nie byliśmy wyposażeni w detektor wielogazowy. Można jednak założyć, jak to najczęściej bywa, że tlen był wypychany przez dwutlenek węgla. Zmierzona przez nas wartość nie powodowała żadnych objawów fizjologicznych. Dalszy spadek – poniżej 15%, wywołałby m.in. splątanie, zawroty głowy i senność. Jeżeli tlen osiągnie wartość 10% lub mniejszą, w kilka sekund następuje utrata przytomności.
Pomiar dozymetryczny wskazał wartość promieniowania około 100 razy większą, niż naturalnie występujące w Polsce. Co ciekawe, jego źródłem prawdopodobnie był radon – gaz będący efektem rozpadu uranu. Znalezione przez nas żyłki uranu, po zbadaniu dozymetrem, nie wykazywały aż tak wysokiej promieniotwórczości.

***
Eksploracja nieczynnych sztolni wiąże się z dużym ryzykiem. Wchodzenie do porzuconych chodników bez odpowiedniego sprzętu i detektora tlenu, jest niebezpieczne i może zakończyć się utratą zdrowia lub życia. Odradzamy tego typu zajęcie bez odpowiedniego przygotowania.

#urbex #eksploracja #napromieniowani #gruparatowaniapoziomu #ciekawostki #polska
Pobierz Sweet-Jesus - Nasza grupa zajmuje się nie tylko tematyką energetyki jądrowej i miejsc...
źródło: comment_1655021786k42g7a7aqiXWbJyL4hxwhX.jpg
  • 5