Wpis z mikrobloga

Wrzucę jako oddzielny wpis, bo nie będę komentował każdej wrzutki z tym "newsem":

News o "nieformalnym porozumieniu NATO odnośnie nieprzekazywania Ukrainie ciężkiej broni w obawie przed reakcją rosji" - w ciągu dwóch, trzech dni obiegł internet już chyba 10 razy, a jest zbudowany na:

- nieformalnej i niepotwierdzonej informacji,
- dotyczącej czegoś, co wg newsa zaistniało już dawno, bo wpłynęło m.in. na polską decyzję o MIG-ach (przecież wtedy non stop były deklaracje, że Ukraina nie dostanie czołgów i samolotów)

Skąd ten "gorący" news? Obecnie rosja pcha wszystko, co ma, w swoją małą ofensywę na wschodnim froncie. Jednocześnie też zwiększono intensywność wojny informacyjnej. Działania na froncie mają stworzyć wrażenie, że rosja jednak wygrywa i sprawa Ukrainy jest spalona. Pod to klepie się ofensywę informacyjną, siejącą defetyzm i zwątpienie. Możliwe efekty to zmniejszenie poparcia społecznego dla pomagania Ukrainie i, co bardziej prawdopodobne, szykowanie pozycji negocjacyjnej rosji do rozmów pokojowych, które będą forsowane przez zachodnich "realistów" (czyli opcję prorosyjską) zaraz po tym, gdy rosja zabezpieczy na froncie jakieś zdobycze.

Więcej w temacie - polecam wpis Susujewa:

" Najbliższe dni będę trudne. Dni ciężkie emocjonalnie, w których będzie trudno zachować spokój i równowagę. Ale wcale nie dla tego, co się dzieje na linii frontu. Bo tak naprawdę mimo wału doniesień, tam nie dzieje się nic, co bym osobiście nie sugerował za możliwe i miesiąc temu. Natomiast to jest czas trudny z innego powodu. Z powodu wału informacyjnego który nas w Polsce czeka w te dni. Jestem osobą która już przeżyła pełny emocji i tragedii rok 2014. Był on podobny do roku 2022 tyle że paradoksalnie sytuacja wtedy dla Ukrainy była o wiele grosza, a dla Rosji o wiele korzystniejsza. Dla mnie osobiście również tamte czasy były o wiele bardziej ciężkie bo wtedy wojna się toczyła bezpośrednio na ulicach moich rodzimych miast i bomby spadały na podwórkach w domach członków mojej rodziny. Teraz Ukraina ma wsparcie świata, a masowa zorganizowana ewakuacja spowodowała że każdy kogo znam nawet z tych bardziej dalekich znajomych, jest już bezpieczny. Wtedy Rosja używając tylko oddzielnych regularnych jednostek przy wsparciu swoich ochotników była w stanie przełamać ukraiński opór. Teraz używając całych swoich sił i robiąc wysiłek maksymalny, może jedynie liczyć na taktyczny sukces. Doświadczenia roku 2014, dobrze pomagają w odpowiedniej ocenie obecnych wydarzeń. Pomagają odsunąć się od śledzenia doniesień z frontu w nieskończoność i odróżnić to co jest ważne od tego co jest tragiczne i ciężkie, ale mimo to dla całości sytuacji drugorzędne.
Pisałem to wielokrotnie i napiszę jeszcze raz to, co ukraińscy wojskowi otwarcie ogłaszali od początku tej bitwy o Donbas która obecnie się toczy. To starcie - nie toczy się o ziemię, zasoby, przemysł czy utrzymanie konkretnych pozycji do końca. To jest bitwa w której zadaniem strony rosyjskiej jest zniszczenie sił ukraińskich, otoczenie znacznej ich części i likwidacja, z tym żeby ukraińska armia już nie miała możliwości stawiać dalej opór. A poprzez to żeby armia rosyjska albo zmusiła Ukrainę do poddania się, albo mogła kontynuować natarcie w każdym kierunku i przez to wymusiła wygodny dla siebie traktat pokojowy. Cel strony ukraiński przede wszystkim polega na tym żeby zmusić Rosję w ciężkich bitwach zużyć swoje zasoby, rezerwy, najlepszy sprzęt, najlepszych ludzi. Z tym żeby Rosja zużyła w niej swój potencjał ofensywny i była zmuszona przejść do pauzy operacyjnej. Ceną za to od samego początku były nazywane - powolne oddanie terenu w obronie i również oczywiście własne ciężkie straty które po prostu mają być mniejsze niż rosyjskie w skali całości tej operacji. Podczas bitwy na przeprawach przez rzekę Doniec, ukraińskie dowództwo zmuszone było do przegrupowania swoich sił tak żeby reagować na bardzo groźną sytuację na północy na początku maja. Ceną za to było osłabienie południa gdzie Rosjanie, którzy nie mieli powodzenia nad Dońcem rzucili wszystko co mieli na zrobienie wyłomu pod Popasną. Teraz siły ukraińskie znów przegrupowali się żeby stawiać opór na południu. Tak, są systematycznie spychani w skali całej tej bitwy. Bronią się jedna linia za druga wycofując się stopniowo. Czyli dokładnie tak jak o tym się mówiło od samego początku. Z wojskowego punktu widzenia obecnie nie dzieje się nic co byłoby katastrofą dla strony ukraińskiej. Natomiast co robić dalej, w jaki moment wycofać siły, albo na odwrót stawiać dalej twardy opór ... albo nawet gdzie zostawiać siły dla uporczywej obrony do końca ... to już zdecyduje ukraińskie dowództwo, które z mojego punktu widzenia, już udowodniło że w tej wojnie ma o wiele twardsze nerwy i o wiele lepszą kontrolę nad sytuacją niż można byłoby przypuszczać.
Pod względem taktycznym w tej bitwie dla strony ukraińskiej ma znaczenie tylko zachowanie zorganizowanego oporu. Kierowanego. W skali strategicznej każdy wynik bitwy o Donbas będzie oznaczał mniej więcej to samo. I wcale nie ta bitwa zadecyduje o losach wojny. Dziennikarze lubią głośne nazwy artykułów o "bitwie wszech czasów". Ale tak nie jest. Prawda zaś polega że dla losów tej wojny o wiele ważniejsze jest śledzenie Waszyngtonu, a nie Sewierodoniecka. Bo zależeć on będzie od podjętych tam ( i kilku innych stolicach krajów zdecydowanych pomagać Ukrainie ) decyzji. Zakres wsparcia okazywanego Ukrainie, iłość dostarczanego sprzętu i jego jakość. Logistyka. To zadecyduje w skali strategicznej.
Natomiast to co się dzieje teraz i będzie działo się dalej, to straszne nasilenie wojny informacyjnej które będzie wspierać taktyczne sukcesy Rosjan. Nie mając możliwości zrealizować swoje plany strategiczne, Rosjanie na wszelkie sposoby będą potęgować nacisk informacyjny. To będzie współgrało z narracją niektórych stolic europejskich którzy zobaczą w tych rosyjskich sukcesach szansę na udowodnienie że Ukraina zgodnie z ich pierwotnymi oczekiwaniami, jednak nie ma szans w tej wojnie, a więc wsparcie Ukrainy w tej sytuacji nie ma sensu, bo tylko potęguje jej straty. Zobaczymy narracje rosyjską i tą z zachodu które będą współgrały. Rosyjska będzie mówić o wielkim zwycięstwie, a ta z Berlina czy Paryża o tym że trzeba zakończyć tragedię ukraińskiego narodu, powstrzymać głód, ekonomiczny i energetyczny kryzys, podpisać kompromisowe zawieszenie broni. I nie będzie ta fala informacyjna rzeczywistym odzwierciedleniem sytuacji na froncie. Tylko będzie wyrazem egoistycznych i krótkotrwałych interesów poszczególnych krajów uległych Rosji. Te działania nie mogą doprowadzić do pokoju. Bo dadzą Rosji jedynie czas na odzyskanie sił dla kontynuowanie wojny z jednej strony, a z drugiej ... nie ma gotowości społeczeństwa ukraińskiego poddać się dla krótkiej przerwy w wojnie. To społeczeństwo już raz dało się okłamać. Mówiono mu w 2014 że jeżeli wdroży porozumienia mińskie, to Rosja się tym zadowoli. Wystarczy oddać Donbas i Krym. Ale Rosja już w 2022 ogłosiła że samo istnienie niepodległej Ukrainy nie jest dla niej akceptowalne. Bardzo ciężko będzie teraz przekonać tych ludzi że za cenę Chersonia i Sewierodoneicka pokój można sobie kupić na stałe.
Europa nie ma wyboru, czy płacić cenę wspierając Ukrainę, czy nie płacić ją i kupić sobie pokój. To nie jest pytanie które przed nami stoi. Pytanie polega jedynie na tym czy zapłaci teraz cenę czy rozłoży ją w ratach na dłuższy okres który zapewne będzie oznaczał o wiele wyższe oprocentowanie i o wiele wyższą konieczną cenę do zapłatę.
W Polsce wielu ludzi tą wojnę traktuje bardzo blisko do serca. Przeżywa ją jako swoją. To i dobrze i źle. Dobrze bo wynik tej wojny rzeczywiście przełoży się bezpośrednio na przyszłość tego kraju, a źle dla tego że Polacy w większości jeszcze są świeżym nie ostrzelanym rekrutem na froncie wojny informacyjnej. Wiadomości pozytywne łatwo powodują euforię i nieuzasadnione oczekiwania, a te negatywne powodują rozczarowanie i wpadanie w defetyzm. A to jest wojna. Będzie długa i krwawa. Jest maratonem, a nie biegiem na krótki dystans na czas. Ona trwa już 8 lat i Ukraińcy jej obecną fazę traktują tylko jako mocne zaostrzenie. Po prostu wielu ludzi w Polsce wolało ją nie zauważać przed tym i nie robiło nad sobą wysiłku żeby zrozumieć co się dzieje. Ona może w różnych formach potrwać kolejne 8 lat. I cały ten okres trzeba będzie żyć obserwując tą tragedię, zachowując spokój, wspierając Ukrainę i jej mieszkańców przez ten cały czas. Wytrzymując coraz bardziej ostry i agresywny nacisk Rosji która będzie groziła i straszyła tym bardziej im słabsza będzie się robiła. I w tym czasie będziemy mieli jeszcze dużo takich momentów jak ten teraz. Nazywam je CZASEM SĘPÓW. W którym na jaw wyjdą tłumy tych kto z różnych powodów ( albo z szczerej złośliwości i anty ukraińskich przesądów, albo za pieniądze rosyjskie lub nawet i niemieckie ) będzie nasilał tą falę informacyjną szerząc panikę, rozczarowanie i gorycz. Celem tych ludzi będzie udowodnienie że porażka jest nieuchronna i że Polska będąc bez wątpienia po przegranej stronie musi natychmiast się opamiętać.
Drodzy czytelnicy, śledźcie tych ludzi, notujcie sobie w głowie tych sępów i dawajcie im odpowiednią ocenę raz i na zawsze jako źródłom informacji. Zachowajcie spokój, równowagę. Nie ufajcie tym źródłom informacji którzy wpadają albo w zbytni optymizm albo uderzają swoim pesymizmem. Tym którzy podają obraz pełen szczegółów prowadzonych operacji na linii frontu. Ufajcie tym którzy się wstrzymują, nie boją się przyznać że czegoś nie wiedzą i że trudno im zrobić ocenę szczegółów tych bitew, bo informacje są szczątkowe. Tym kto więcej uwagi przydzielają ocenom strategicznym opartym na wiedzy ogólnej o tym konflikcie. Albo przynajmniej tym kto oceniając bitwy toczone teraz, wkłada je w ogólny obraz tej wojny i podaje kontekst, a nie tylko mówi wam że ukraińskie czy rosyjskie oddziały zajęły jakiś teren i na tej podstawie zwyciężyły albo przegrały.
Z czasem emocje opadną i staniecie się weteranami, jeżeli można tak się wyrazić, nie podatnymi na tą emocjonalną karuzelę wojny informacyjnej. A teraz postarajcie się po prostu wytrwać w spokoju i nie paść ofiarą informacyjnych sępów. Bo żywią się waszymi emocjami. Mogą dać zwycięstwo Rosjanom tam gdzie faktycznie go nie ma."

#ukraina #wojna #rosja
  • 4