Wpis z mikrobloga

316 881 + 379 + 264 + 78 = 317602
Race Through Poland 4 - niestety rywalizację zakończyłem dnia trzeciego przez mix problemów z rowerem i mentalem.
379 - start o 5 z rynku w Krakowie. Od granicy miasta policja puszcza nas luzem, a cały peleton przyspiesza. Pogoda sprzyja, mocny wiatr w plecy wieje przez cały dzień. Koło 9 pojawia się ulewa, na szczęście nie utrzymuje się za długo. Moja trasa wiedzie przez Tuchów i Krosno, przez co jest nieco dłuższa ale i bardziej płaska niż większości osób. Od Komańczy pojawiają się poważne góry, moje tempo nieco spada. Zjazd z granicy na Słowację to dramat. Sam gruz, szuter, asfalt to tam może był 50 lat temu. Bardzo dużo osób łapie tam gumy. Przed 19 udaje się dobić do pierwszego punktu kontrolnego. Tam pieczątka, kofola, piwko zero i jazda dalej. Na następnym gruzowym odcinku łapię kapcia, w ciemnościach lasu wymieniam szybko dętkę. W Stakcinie o 22 wjeżdżam do hotelu i idę spać.
264 - okazuje się, że spanie do 5 na takich iwentach jest mocno niewskazane. Wszyscy, którzy spali w tym samym hotelu co ja lub okolicznych wybyli na trasę już i 4. Pozostało mi ich gonić przez całą Słowację. Wiatr niestety utrzymał kierunek przez noc, wobec czego czekała mnie cała doba jazdy pod wiatr. Wijąc się dolinkami słowackimi udaje się w końcu dojechać do Koniecznej i zjechać do Polski, po drodze zaliczając wycieczkę przez pole. W Nowym Sączu przerwa na maczka i złapanie oddechu przez dojazdem na drugi punkt kontrolny na Przehybie. Udaje mi się tam dotrzeć chwilę po zmroku. Następnie podejmuję genialną decyzję o kontynuowaniu trasy, to znaczy zejściu żlebem do jakiejś leśnej dróżki wiodącej do Szczawnicy. Samo dojście do tej drogi zajmuje mi półtorej godziny, a w międzyczasie wykorzystuję chyba wszystkie moje zapasowe życia. Radość z drogi nie trwa długo, bo łapię kolejnego kapcia, niestety popularnego snejka, a nie mając już zapasu, zostaje mi spacer w dół do cywilizacji. Na zarezerwowany nocleg nie jestem w stanie dotrzeć, wobec czego wybieram opcję spania na przystanku autobusym pod folią nrc.
78 - budzę się o 5 i kontynuuję spacer do Szczawnicy. Tam jem śniadanko, następnie poluję na ogólnodostępny kibel (to nie jest śmieszne nic a nic ( ͡° ʖ̯ ͡°)) oraz na wypożyczalnie rowerów, w których może mają pasujące dętki. W żadnej z nich nie było, ale w jednej udało się pożyczyć rower i pojechać na nim do Krościenka po dętki xD Kupiłem trzy i wróciłem, by jak najszybciej wymienić. Szczęśliwy ruszam dalej po gruzie wzdłuż Dunajca, by wyjechać na Słowację. Tam na zupełnie idealnym asfalcie łapię kolejnego kapcia. Coś we mnie pęka, wymieniam dętkę, wlokę się jeszcze paręnaście kilometrów po trasie, a potem decyduję się wycofać z wyścigu. Wracam już zupełnie niespiesznie do Piwnicznej, gdzie czeka na mnie pizza i pociąg do cywilizacji.

Gratulacje dla @fenter i @szkarlatny_leon, którzy ukończyli niemal przez chwilą wyścig!
#rowerowyrownik #300km (nr 1) #200km (nr 5)
Pobierz Dewastators - 316 881 + 379 + 264 + 78 = 317602
Race Through Poland 4 - niestety ryw...
źródło: comment_1653509555QLn2hYSF2NlKtBpyl5gk1u.jpg
  • 11
@Dewastators: Dokładnie tak sobie wyobrażam wszystkie te „przygody”na tego typu wyścigach.

Deszcz, zimno, fatalne drogi, co chwila problemy techniczne, niewyspanie, chodzenie bo trasa, głód, albo jedzenie na szybko, problemy z toaletą.

I nawet niespecjalnie enjoyable trasa bo jesteś zbyt #!$%@? i skupiony by rejestrować.

I nikt Ci za to nie płaci i jeszcze się ładujesz jaki jesteś twardziel xD

Szanuję za próbę