Wpis z mikrobloga

Wjeżdżam sobie wczoraj powolutku Karową (w zasadzie Markiewicza) do góry, na stare miasto, rowerem. Za rowerem ciągnę przyczepkę z młodym zajadającym bułkę. Wszyscy kierowcy mijają mnie szeroko, paru jadących w dół wyraźnie się uśmiecha z aprobatą, zwracają na mnie uwagę jakby z zaciekawieniem.

Prawie wszyscy. Trafia się ona. Pani w Dusterze postanawia na zakręcie, na śliskim bruku wyprzedzić mnie tak, że prawie dotknęła mnie lusterkiem. Zdenerwowałem się ale przecież nie będę jej gonił z dzieckiem więc odpuściłem myślenie o tym. Dojeżdżając jednak do Bristolu widzę, że parkuje tam więc postanawiam się wdać z nią w dyskusję.

Ja: Dzień Dobry, dlaczego wyprzedziła mnie Pani tak ciasno widząc, że jadę z dzieckiem

Ona: Nie masz ścieżek? Jeździj sobie tam gdzie możesz rowerkiem

Ja: Ja nie o tym. Proszę Pani, jaka jest przepisowa odległość przy wyprzedzaniu roweru, skoro prowadzi Pani auto to musi Pani to wiedzieć?!

Ona: Chyba sobie pajacu żartujesz, że będę się takimi bzdurami przejmowała, jeździcie po ulicach i dziwicie się, że kierowcom puszczają nerwy. #!$%@?....j!


Po tym pozdrowiłem Panią stwierdzeniem, że skoro dyskusja o jej znajomości przepisów i empatii w stosunku do innych uczestników dróg budzi w niej taką agresję powinna zastanowić się nad swoim udziałem w ruchu drogowym i odjechałem

No i to tyle. Bardzo rzadko mi się coś takiego zdarza ale kiedy już to okropnie mnie to denerwuje i stresuje.

#rower #rowery #warszawa #przyczepkowytysiac #polskiedrogi #kierowcy #ruchdrogowy
  • 10