Czym różni się Toyota Corolla 2004 rok z Kir91na pokładzie od ruskiego T72 z Iwanem? Ja jestem w stanie wjechać i wyjechać z Kijowa w jednym kawałku.
Będzie długo, ale mam nadzieję interesująco.
Jak wygląda jeżdżenie po Ukrainie, miasta, drogi, życie, Kijów?
Od dwu tygodni jeżdżę po Ukrainie wraz z paczką ze studia fimowego Red Noses Production House by wywozić z Ukrainy potrzebujące osoby, a na Ukrainę rzeczy najróżniejsze. Od Amerykańskich ochotników, przez niemieckie kartopflensaladen, aż do sprzętu którego oficjalnie nie można z polski wywozić, hehe. Macie więc trochę impresji i ciekawych akcji:
Droga z Winnicy do Lwowa. Korek przed Tarnopolem, którego nie ma na google maps (ograniczają info, żeby ruskie nie wiedziały którędy nocą pędzą różne ciekawe rzeczy), w aucie mam kobietę z trójką dzieci i pustawy bak, godzina do godziny policyjnej. Stoimy już 4, 5 godzin kiedy nagle na telefon przychodzi informacja o tym, że jesteśmy w strefie ataku, gasną miejskie światła na horyzoncie i zaczynają wyć syreny. Dosłownie rzut kamieniem od nas Tarnopolskie lotnisko. Po chwili docieramy na punkt kontrolny obrony terytorialnej, na kótrym pytam, czy w mieście jest benzyna. -"jest, jest". Po kilometrze dojeżdżamy do miasta, ale okazuje się, że przez zaciemnienie wszystkie stacje benzynowe są oczywiście zamknięte. Nie daję poznać po sobie, że mamy raczej większy niż mniejszy prbolem, uspakajam pasażerów i mówię, że zaraz wrócę z benzyną. Ha, tylko jak? Biorę kanister, ubieram kamizelkę odblaskową by być z daleka widocznym i nie zaskoczyć nikogo z karabinem i z rękami szeroko rozłożonymi zbliżam się na blockpost. Krótka rozmowa łamanym polsko-rosyjsko-ukraińskim i już żołnierze razem ze mną pytają kierowców czy mają jakąś benzynę. Jeden mówi, że nie ma po czym w bagażniku znajdujemy pełny kanister. Kierowca był tak przerażony, że okłamał żołnierzy, że nie chciał przyjąć nawet hrywny za odlanie kilku litrów które pozwliły dojechać za Tarnopol do następnej stacji. Resztę drogi udało się pokonać mimo trwającej już od dawa godziny policyjnej, naszczęście wszyscy najpierw pytali kto my, zanim zaczęli strzelać, to nie Kijów.
Browary, przedmieścia Kijowa. Wraz z dwoma znajomymi dziennikarzami idziemy w okolicę zasadzki na ruskie czołgi z poprzedniego dnia. Chłopaki szukają materiałów, ja dołączam się do nich na zasadzie "a co będę w domu siedział". Rozmawiamy z miejscowymi, bardzo nieufni mimo okazywanych legitymacji dziennikarskich, ktoś widać dzwoni po terobrone bo po chwili otacza nas 6 aut z których wyskakują żołnierze i biorą nas na celowniki. Trzepanie, przesłuchanie, finalnie nieporozumienie zostaje wyjaśnione a my lądujemy w sztabie batalionu gdzie chłopaki zbierają materiał, ja piję kakao, a Ukraińcy przedstawiają nam listę rzeczy, które bardzo by im się na froncie przydały. Obiecujemy, że jeśli się uda- dowieziemy. W samych browarach, co chyba najbardziej zaskakujące, miejscowy ATB (sklep a la Lewiatan) pełny produktów, nawet nie ma kolejek. Kilka godzin po tym, jak opuściliśmy Browary na przedmieścia na których byliśmy uderza ruska artyleria. Nie tym razem kacapy.
Kijów. Wjeżdżamy do miasta stojąc w całkiem sporym korku do pierwszego posterunku, za blokpostem pustki. Tętniące zwykle życiem ulice wyludnione niemal zupełnie, na skrzyżowaniach barykady i blockposty, wszędzie wojsko. Ale pojawiają się spacerowicze ze zwierzętami, tu i ówdzie kolejka do sklepu, ludzie mimo widocznych dobrze dymów z ostrzeliwanych pozycji na zachodnich przedmieściach Kijowa, mimo uderzeń na infrastrukturę cywilną starają się żyć tak normalnie jak tylko można.
Sam Kijów miał paść w 72 godziny i wedle ruskich i amerykańskich analityków. Po tym co widziałem jestem pewien, że przez kolejne dwa tygodnie nie ma szans, żeby został otoczony a bronić się będzie długo, oj długo.
Winnica. Na bazę wojskową w mieście i lotnisko spadły ruskie pociski na początku wojny, rodzina po którą jadę, znajomi znajomego, spędziła dwa dni w piwnicy bo dom im się trząsł, nie pomagały też liczne alarmy przeciwlotnicze. Dojeżdżamy wraz z Piotr Rożek na miejsce o 10 rano, zostajemy podjęci śniadanio-obiadem, Piotrek jedzie swoim autem po innych ludzi a ja pakuje do Toyoty Ryczka "moich" uchodźców. Pożegnanie z głową rodziny: -To co, odwożę ich na zachód, a za misiąc- dwa jak wojna się skończy to pijemy tut? -Polaaaak, jaki miesiąc- dwa, tydzień, dwa i będzie po wszystkim! Takie są morale. Pożegannie zakończone, odpalam silnik i... nic się nie dzieje. Ponieważ nie znam się na autach, ba, ja nawet nie mam prawa jazdy tylko zrobiony kurs rok wcześniej xD i to moja pierwsza trasa bez instruktora na fotelu pasażera to dzwonię do jednego kumpla a potem do drugiego z pytaniem co się dzieje. Grubsza sprawa, znajomy który zna się na autach, rzuca ideami, ja szukam rozwiązania w googlach a Walerii szuka lawety. Udaje się znaleźć lawetę, pracujący warsztat, podpiąć toyotkę do kąkutera gdzie w ciągu minuty zostaje skasowany błąd systemu i można jechać dalej.
A i o mało nie spadam autem zjeżdżając z lawety, no ale cóż, pierwsze razy bywają krępujące xD
Noc. Pierwszy raz prowadę auto w nocy. Lampy działają jak ruska logistyka pod kijowem. C-----o. Pot leje mi się z kieorwnicy a po chwili zaczyna padać śnieg. Droga robi się biała. Kumpel na radiu mówi, żebym uważał, bo ślisko i pyta czy mam zimówki. -ROŻEK KURŁA GODZINĘ TEMU POKAZYWAŁEŚ MI JAK SIĘ WŁĄCZA ŚWIATŁA W TYM AUCIE A TY MNIE O ZIMÓWKI PYTASZ.
Droga między Białą Cerkwią a Żytomierzem. Kątem oka dostrzegam coś na polu obok. To lotem koszącym na wysokości metra-dwu pędzi na wschów Ukraiński śmigłowiec mi 8. Leci tak nisko, że co chwilę znika za krzakami, w głowie soundtrack z Czasu Apokalipsy a z telefonu akurat leci składanka "BEST ROCK MUSIC FORM VIETNAM WAR". Oj jest klimacik.
Blockpost na wyjeżdzie ze Lwowa. Nadgorliwy terrobroniarz przegląda mój paszport a tam wizy z Afganistanu, Iranu, Rosji, Chin, USA... Ja wyglądam podejrzanie (Szto Ty, czeczen? Pytają na innej barykadzie. "Niet, niet, ja prawilny slowanin, ja a-----l pijut), paszport wygląda podejrzanie i mam się tłumaczyć. Powiedzenie prawdy, że no, było się tu i tam autostopem nie wchodzi raczej w grę, bo prawda jest tak głupia i absurdalna, że nikt mi nie uwierzy, mówię więc, że ja marjak, marynarz. -Pokazać książeczkę marynarską. Kurła. Na szczęście wystarcza znaleziona na szybko na telefonie umowa z armatorem, na szczęście nikt nie łączy kropek- że te połowa krajów w których byłem nie ma dostępu do morza xD
Granica. Kolejka. Nosy w wiadomościach. Iran atakuje konsulat USA w Iraku. O cholera, mamy nadzieję, że uda się wjechać do PL przed 3 wojną światową. 20 minut później news o ataku na Jaworów. Sprawdzamy gdzie to jest i wytrzeszczamy oczy ze zdumienia- rzut kamieniem od nas, chwilę temu tamtędy jechaliśmy. Nie tym razem ruskie śmiecie.
Mógłbym tak jeszcze pisać i pisać, ale chcę napisać o najważniejszym- to wszystko jest możliwe dzięki ludziom, którzy wpłacają pieniądze na zbiórkę Red Noses Production House (https://zrzutka.pl/advwdv?fbclid=IwAR1F_TkIW7lE0Tj_cgs_1-17PHR_rLDHQ5MtOikP5fzw9avA91ZprnL5W-k KONIECZNIE ZERKNIJCIE NA ICH PROFIL I DAJCIE CHOĆ LAJKA) czy zbiórkę Ryczka (https://www.facebook.com/piotrryczek/posts/10214964649588683 Piotrek wrócił ze mną na chwilę z Kijowa do Polski, kupuje rzeczy dla wojska za pieniądze, kótre mu wyślecie i jedzie z powrotem zawieźć to na front), dzięki ludziom którzy przynoszą nam dary, załatwiają sprzęt, dzięki wspaniałym dziewczynom z RedNoses zajmującymi się najmniej sexi ale najważniejszym aspektem pomocy- logistykom. Zajmujące się nią dziewczyny nie miały z logistykom nic wspólnego jeszcze dwa tygodnie temu, a teraz robią robotę lepszą niż MSWiA.
Kilkanaście dni temu pisałem, żeby wpłacać pieniądze na duże zbiórki dużuych organizacji ale teraz wiem, że to co wpłacicie na ww. rzeczy leci bezpośrednio na front i w miejsca, gdzie duże misie mają problemy z wysyłką rzeczy, bo kto normalny jeździ na Kijów xD A prócz tego jeśli macie dostęp do następujących rzeczy to potrzebne są w Krakowie do wysłania na Kijów na wczoraj: 1) jedzenie dojelitowe 2) krótkofalówki szyfrowane, nieszyfrowane, jakie są pojadą 3)śpiwory 4)karimaty 5)noktowizja/termowizja 6)drony 7)kamizelki taktyczne 8)kamizelki kuloodporne 9)ładownice 10)buty 42-45 "taktyczne" czyli wysokie Górskie itp itd (46 jedna partia 11) hełmy 12) saperki (ale nie łopaty tylko saperki) 13) stazy taktyczne, opatrunki, antyseptyki, (octanisept). Do wtorku można je przynosić opisane "RYCZEK KIJOW" na Piekarską 9/1. I pamiętajcie, każda złotówka jaką wpłacicie, każda rzecz jaką przyniesiecie przyczynia się do tego, że więcej kacapskiego ****** trafi do roSSji w foliowych woreczkach. Sława Ukrainie!
Będzie długo, ale mam nadzieję interesująco.
Jak wygląda jeżdżenie po Ukrainie, miasta, drogi, życie, Kijów?
Od dwu tygodni jeżdżę po Ukrainie wraz z paczką ze studia fimowego Red Noses Production House by wywozić z Ukrainy potrzebujące osoby, a na Ukrainę rzeczy najróżniejsze. Od Amerykańskich ochotników, przez niemieckie kartopflensaladen, aż do sprzętu którego oficjalnie nie można z polski wywozić, hehe. Macie więc trochę impresji i ciekawych akcji:
Droga z Winnicy do Lwowa. Korek przed Tarnopolem, którego nie ma na google maps (ograniczają info, żeby ruskie nie wiedziały którędy nocą pędzą różne ciekawe rzeczy), w aucie mam kobietę z trójką dzieci i pustawy bak, godzina do godziny policyjnej. Stoimy już 4, 5 godzin kiedy nagle na telefon przychodzi informacja o tym, że jesteśmy w strefie ataku, gasną miejskie światła na horyzoncie i zaczynają wyć syreny. Dosłownie rzut kamieniem od nas Tarnopolskie lotnisko. Po chwili docieramy na punkt kontrolny obrony terytorialnej, na kótrym pytam, czy w mieście jest benzyna.
-"jest, jest".
Po kilometrze dojeżdżamy do miasta, ale okazuje się, że przez zaciemnienie wszystkie stacje benzynowe są oczywiście zamknięte. Nie daję poznać po sobie, że mamy raczej większy niż mniejszy prbolem, uspakajam pasażerów i mówię, że zaraz wrócę z benzyną. Ha, tylko jak? Biorę kanister, ubieram kamizelkę odblaskową by być z daleka widocznym i nie zaskoczyć nikogo z karabinem i z rękami szeroko rozłożonymi zbliżam się na blockpost. Krótka rozmowa łamanym polsko-rosyjsko-ukraińskim i już żołnierze razem ze mną pytają kierowców czy mają jakąś benzynę. Jeden mówi, że nie ma po czym w bagażniku znajdujemy pełny kanister. Kierowca był tak przerażony, że okłamał żołnierzy, że nie chciał przyjąć nawet hrywny za odlanie kilku litrów które pozwliły dojechać za Tarnopol do następnej stacji. Resztę drogi udało się pokonać mimo trwającej już od dawa godziny policyjnej, naszczęście wszyscy najpierw pytali kto my, zanim zaczęli strzelać, to nie Kijów.
Browary, przedmieścia Kijowa. Wraz z dwoma znajomymi dziennikarzami idziemy w okolicę zasadzki na ruskie czołgi z poprzedniego dnia. Chłopaki szukają materiałów, ja dołączam się do nich na zasadzie "a co będę w domu siedział". Rozmawiamy z miejscowymi, bardzo nieufni mimo okazywanych legitymacji dziennikarskich, ktoś widać dzwoni po terobrone bo po chwili otacza nas 6 aut z których wyskakują żołnierze i biorą nas na celowniki. Trzepanie, przesłuchanie, finalnie nieporozumienie zostaje wyjaśnione a my lądujemy w sztabie batalionu gdzie chłopaki zbierają materiał, ja piję kakao, a Ukraińcy przedstawiają nam listę rzeczy, które bardzo by im się na froncie przydały. Obiecujemy, że jeśli się uda- dowieziemy.
W samych browarach, co chyba najbardziej zaskakujące, miejscowy ATB (sklep a la Lewiatan) pełny produktów, nawet nie ma kolejek.
Kilka godzin po tym, jak opuściliśmy Browary na przedmieścia na których byliśmy uderza ruska artyleria. Nie tym razem kacapy.
Kijów. Wjeżdżamy do miasta stojąc w całkiem sporym korku do pierwszego posterunku, za blokpostem pustki. Tętniące zwykle życiem ulice wyludnione niemal zupełnie, na skrzyżowaniach barykady i blockposty, wszędzie wojsko. Ale pojawiają się spacerowicze ze zwierzętami, tu i ówdzie kolejka do sklepu, ludzie mimo widocznych dobrze dymów z ostrzeliwanych pozycji na zachodnich przedmieściach Kijowa, mimo uderzeń na infrastrukturę cywilną starają się żyć tak normalnie jak tylko można.
Sam Kijów miał paść w 72 godziny i wedle ruskich i amerykańskich analityków. Po tym co widziałem jestem pewien, że przez kolejne dwa tygodnie nie ma szans, żeby został otoczony a bronić się będzie długo, oj długo.
Winnica. Na bazę wojskową w mieście i lotnisko spadły ruskie pociski na początku wojny, rodzina po którą jadę, znajomi znajomego, spędziła dwa dni w piwnicy bo dom im się trząsł, nie pomagały też liczne alarmy przeciwlotnicze. Dojeżdżamy wraz z Piotr Rożek na miejsce o 10 rano, zostajemy podjęci śniadanio-obiadem, Piotrek jedzie swoim autem po innych ludzi a ja pakuje do Toyoty Ryczka "moich" uchodźców. Pożegnanie z głową rodziny: -To co, odwożę ich na zachód, a za misiąc- dwa jak wojna się skończy to pijemy tut?
-Polaaaak, jaki miesiąc- dwa, tydzień, dwa i będzie po wszystkim!
Takie są morale.
Pożegannie zakończone, odpalam silnik i... nic się nie dzieje. Ponieważ nie znam się na autach, ba, ja nawet nie mam prawa jazdy tylko zrobiony kurs rok wcześniej xD i to moja pierwsza trasa bez instruktora na fotelu pasażera to dzwonię do jednego kumpla a potem do drugiego z pytaniem co się dzieje. Grubsza sprawa, znajomy który zna się na autach, rzuca ideami, ja szukam rozwiązania w googlach a Walerii szuka lawety. Udaje się znaleźć lawetę, pracujący warsztat, podpiąć toyotkę do kąkutera gdzie w ciągu minuty zostaje skasowany błąd systemu i można jechać dalej.
A i o mało nie spadam autem zjeżdżając z lawety, no ale cóż, pierwsze razy bywają krępujące xD
Noc. Pierwszy raz prowadę auto w nocy. Lampy działają jak ruska logistyka pod kijowem. C-----o. Pot leje mi się z kieorwnicy a po chwili zaczyna padać śnieg. Droga robi się biała. Kumpel na radiu mówi, żebym uważał, bo ślisko i pyta czy mam zimówki.
-ROŻEK KURŁA GODZINĘ TEMU POKAZYWAŁEŚ MI JAK SIĘ WŁĄCZA ŚWIATŁA W TYM AUCIE A TY MNIE O ZIMÓWKI PYTASZ.
Droga między Białą Cerkwią a Żytomierzem. Kątem oka dostrzegam coś na polu obok. To lotem koszącym na wysokości metra-dwu pędzi na wschów Ukraiński śmigłowiec mi 8. Leci tak nisko, że co chwilę znika za krzakami, w głowie soundtrack z Czasu Apokalipsy a z telefonu akurat leci składanka "BEST ROCK MUSIC FORM VIETNAM WAR". Oj jest klimacik.
Blockpost na wyjeżdzie ze Lwowa. Nadgorliwy terrobroniarz przegląda mój paszport a tam wizy z Afganistanu, Iranu, Rosji, Chin, USA... Ja wyglądam podejrzanie (Szto Ty, czeczen? Pytają na innej barykadzie. "Niet, niet, ja prawilny slowanin, ja a-----l pijut), paszport wygląda podejrzanie i mam się tłumaczyć. Powiedzenie prawdy, że no, było się tu i tam autostopem nie wchodzi raczej w grę, bo prawda jest tak głupia i absurdalna, że nikt mi nie uwierzy, mówię więc, że ja marjak, marynarz.
-Pokazać książeczkę marynarską.
Kurła.
Na szczęście wystarcza znaleziona na szybko na telefonie umowa z armatorem, na szczęście nikt nie łączy kropek- że te połowa krajów w których byłem nie ma dostępu do morza xD
Granica. Kolejka. Nosy w wiadomościach. Iran atakuje konsulat USA w Iraku. O cholera, mamy nadzieję, że uda się wjechać do PL przed 3 wojną światową. 20 minut później news o ataku na Jaworów. Sprawdzamy gdzie to jest i wytrzeszczamy oczy ze zdumienia- rzut kamieniem od nas, chwilę temu tamtędy jechaliśmy. Nie tym razem ruskie śmiecie.
Mógłbym tak jeszcze pisać i pisać, ale chcę napisać o najważniejszym- to wszystko jest możliwe dzięki ludziom, którzy wpłacają pieniądze na zbiórkę Red Noses Production House (https://zrzutka.pl/advwdv?fbclid=IwAR1F_TkIW7lE0Tj_cgs_1-17PHR_rLDHQ5MtOikP5fzw9avA91ZprnL5W-k KONIECZNIE ZERKNIJCIE NA ICH PROFIL I DAJCIE CHOĆ LAJKA) czy zbiórkę Ryczka (https://www.facebook.com/piotrryczek/posts/10214964649588683 Piotrek wrócił ze mną na chwilę z Kijowa do Polski, kupuje rzeczy dla wojska za pieniądze, kótre mu wyślecie i jedzie z powrotem zawieźć to na front), dzięki ludziom którzy przynoszą nam dary, załatwiają sprzęt, dzięki wspaniałym dziewczynom z RedNoses zajmującymi się najmniej sexi ale najważniejszym aspektem pomocy- logistykom. Zajmujące się nią dziewczyny nie miały z logistykom nic wspólnego jeszcze dwa tygodnie temu, a teraz robią robotę lepszą niż MSWiA.
Kilkanaście dni temu pisałem, żeby wpłacać pieniądze na duże zbiórki dużuych organizacji ale teraz wiem, że to co wpłacicie na ww. rzeczy leci bezpośrednio na front i w miejsca, gdzie duże misie mają problemy z wysyłką rzeczy, bo kto normalny jeździ na Kijów xD
A prócz tego jeśli macie dostęp do następujących rzeczy to potrzebne są w Krakowie do wysłania na Kijów na wczoraj:
1) jedzenie dojelitowe
2) krótkofalówki szyfrowane, nieszyfrowane, jakie są pojadą
3)śpiwory
4)karimaty
5)noktowizja/termowizja
6)drony
7)kamizelki taktyczne
8)kamizelki kuloodporne
9)ładownice
10)buty 42-45 "taktyczne" czyli wysokie Górskie itp itd (46 jedna partia
11) hełmy
12) saperki (ale nie łopaty tylko saperki)
13) stazy taktyczne, opatrunki, antyseptyki, (octanisept).
Do wtorku można je przynosić opisane "RYCZEK KIJOW" na Piekarską 9/1.
I pamiętajcie, każda złotówka jaką wpłacicie, każda rzecz jaką przyniesiecie przyczynia się do tego, że więcej kacapskiego ****** trafi do roSSji w foliowych woreczkach. Sława Ukrainie!
Na moim fb dosłownie kilka zdjęć: https://www.facebook.com/kiraga.bartlomiej/posts/5542022945827148
Jeśli macie jakieś pytania- śmiało, akurat wróciłem odpocząć w PL.
#ukraina #wojna #rosja #kijow #lwow #pomocdlaukrainy może trochę #pasta bo niektóre historie mocno absurdalne xD
@Jrv20: serio to ja :D ten od Tindera w korku na drodze do Kijowa
@butynarzepy: pospolite ruszenie. Wot to u nich gwardia narodowa
@Kir91: o panie