Wpis z mikrobloga

213 553,77 - 6,32 - 21,20 - 12,29 - 7,20 - 8,02 - 14,15 - 12,26 - 10,14 - 30,11 = 213 432,08

Chwilę się zagapiłem z wpisami, ale już jestem ( ͡º ͜ʖ͡º)
Minęło nieco ponad tydzień - w sumie w większośći standardowe tuptanie, czasami dłuższe a czasami bywało że zaspałem i trzeba było ostro skrócić bieg by wrócić do domu na 6 rano...

Wczoraj nici wyszły z biegania, bo młody się obudził o 5:30 tak rześki, że nie było innego wyjścia jak go poniańczyć. Potem poranna krzątanina, śniadanie, nauka ze starszymi dziećmi, odkurzanie... i pupa, bez szans żeby się choć na chwilę urwać (,)

No ale pozostała jeszcze niedziela... i zdecydowanie postanowiłem ją wykorzystać (òvó)
Co prawda trochę zamarudziłem i zaspałem, bo wyruszyłem dopiero o 5:50. Ale z drugiej strony nic potem nie goniło, więc miałem względny luz. No i ruszyłem.

Z początku spokojnie, ale po pierwszych 2 km jakoś tak ciutkę se przyspieszyłem. I jeszcze ciutkę, potem znowu... i tak jakoś się nawet rozbujałem xD
W planie mininum była połówka, w maximum 26 km. No i okazało się, że skrót którym chciałem przelecieć już nie istnieje i trzeba trochę nadłożyć. W tym momencie z planu minimum wyszły jakieś z dupy 23,5 km a z maximum 28,5 km. No to przecież jasne się stało, że jedyna rozsądna opcja to 30 ( ͡º ͜ʖ͡º)

Poszło zaskakująco dobrze jak na mój brak formy - połówka strzeliła w 1:45:15, a ogólne tempo całości wyszło 5:01 min/km. Czuje dobrze człowiek, jak wróciłem o 8:25 do domu to apetyt na śniadanie był kosmiczny! W końcu 1800kcal poszło...

Za tydzień Marzanna. Nie będę szalał teraz z tempem ani z dystansem - ot tak żeby coś się poruszać i tyle. Na Marzannie też nie planuję niczego spektakularnego - ot co wyjdzie to wyjdzie.

Miłego!

źródło: comment_1647173474RnDw4qExbEcYHYLwwQRGsG.jpg
  • 2