Wpis z mikrobloga

Omen z Pekinu tak właśnie mówi o sobie, nazywa siebie Omenem nz Pekinu. Nie wiem czy wciąż na liszajowate miejscówki w konstelacji "czworaki-biedaszyby- dzieci jedzące muł z rzeki-kobkubent w lokalu socjalnym" mówi się "Pekin"...
Może już inaczej, zwłaszcza że za niedługo jakiemuś ruskiemu miastu na Syberii przypadnie miano "Pekinu świata".
Omen z Pekinu, mimo kilku więziennych tatuaży i wpletywaniu w zdania elementów grypsery, jest zupełnie niegroźny. Stusześćdziesięciocentymetrowy mongoł miał wszystko nikczemne, wzrost, twarz, całe życie.
Ja na swój sposób nawet lubię Omena z Pekinu, czasem #wykopjointclub coby posłuchać jakichś pekińskich historii. Czasem podrzucę go gdzieś autem, jak mamy wspólny interes. Omen z Pekinu czuje jakiś rodzaj zabobonnego lęku i szacunku do mnie, choć niepotrzebnie zupełnie i niezasłużenie, bo "uczony w piśmie" się robię, jak jawnie czegoś oczywistego ze świata przyrody, historii naturalnej bądź geografii historycznej nie trybi w ząb, dodatkowo sądząc dokładnie na odwrót, niż jest faktycznie.
To właśnie Omen z Pekinu obdarzył mnie kiedyś największym i- bez cienia ironii- najbardziej oryginalnym komplementem na świecie, mówiąc z podziwem, że jestem "#!$%@? w myśleniu", gdy skomentowałem jego przewód o tym, czy Cyganki faktycznie mają cipy w poprzek.
No ale pojechałem do zajazdu "Kosynier" z Omenem z Pekinu, bo pokłócił się był ze swoją babą znacząco, ale nie #!$%@?ł jej zgodnie z pekińskim savoir-vivre'm za drzwi, tylko udał się dumnie na emigrację.
Stoi ten Omen z Pekinu, czerwony cały, bo recepcjonistka na sekundę oderwała się od paplania z kimś przez telefon, by wyraźnie mu zakomunikować, że w tej instytucji uchodźców z Ukrainy nie obsługują.
Patrzyłem na to, jak brwi wędrują mu do góry, japa rozwiera się w całkowitym niezrozumieniu tych słów, spojrzał na mnie w poszukiwaniu czegokolwiek z ratunku, wsparcia, odegrania scenki "ja udaje że jej #!$%@?ę, a ty mnie powstrzymuj". Nie reagowałem, w milczeniu obserwowałem przebieg wydarzeń. Omen z Pekinu cofnął rękę sięgającą po portfel z tylnej kieszeni, gdzie miał dowód osobisty, ostateczny dowód na to, że uchodźcą nie jest.
A on piękny był w tej nikczemnej, ale też pełnej dumy i poczucia wyższości właściwej tylko olimpijskim bogom. pełny olimpijskiego spokoju. Nikczemny patos, patetyczna nikczemność, melodia sfer niebieskich.
#tworczoscwlasna #guovencia

Panie Michał Białek z oddawaj pan moje czternastoletnie konto @guovencia bo ja nic panu nie zrobiłem i lubię myśleć, że tak będzie zawszez a pan mi bana dał, jakbym był jakimś ulungiem.
Serio mówię oddej konto.
  • 1