Równo sześć lat temu przyjechałem do #uk robić dokładnie to samo co robiłem w Polsce tylko wolniej i za lepsze pieniądze. Pamiętam jak w trakcie lądowania w Bradford wyjrzałem przez okno i miałem wrażenie, że ląduje w jakimś syfno-burym mieście ale po wyjściu z samolotu pojechałem do Hull i była to zmiana o 360° - niczym przenosiny z Sosnowca do Łodzi. Był to czwartek - dość wietrzny i wilgotny, czyli normalny. Następnego dnia poszedłem do pracy, współlokator z mieszkania (w stylu tradycyjnej rudery) pokazał gdzie nie chodzić aby nie dostać w mordę, w pracy okazało się, że ludzie nie do końca mówią po angielsku bo to Yorkshire - np faAww (takie jakby głośne ziewnięcie) w Hull znaczy pięć. W sobotę mogłem w końcu pozwiedzać miasto. Zobaczyłem błotne morze, namioty bezdomnych na głównej ulicy i wiele innych rzeczy których w Polsce nie widziałem, jak np. wózki sklepowe porzucone w losowych częściach miasta.
To było sześć lat temu. A teraz jest lepiej. Człowiek się przeprowadził na południe, gdzie deszcz nie pada codziennie a grzyb nie jest wpisany jako lokator. Nawet ludzie mówią tu po angielsku. Teraz pora zacząć myśleć o nauczeniu się o wszystkich sławnych brytyjskich biegaczach i krykiecistach i oficjalnie zostać obywatelem Królowej.
@Banicjusz to zależy co chcesz robić i co lubisz. Północ ma przyjaźniejszych ludzi i ładniejszą przyrodę, jest o wiele tańsza i jest dużo pracy w przemyśle czy fabrykach kurczaków. Na południu za to ładniejsza pogoda, muzea, kultura, lepsze perspektywy i rigcz, za to wiele trudniej żyć za minimalną.
To było sześć lat temu. A teraz jest lepiej. Człowiek się przeprowadził na południe, gdzie deszcz nie pada codziennie a grzyb nie jest wpisany jako lokator. Nawet ludzie mówią tu po angielsku. Teraz pora zacząć myśleć o nauczeniu się o wszystkich sławnych brytyjskich biegaczach i krykiecistach i oficjalnie zostać obywatelem Królowej.
#emigracja #anglia #hull #wspomnienia #pracazagranica