Wpis z mikrobloga

Jak polskie przepisy pocztowe i celne MORDUJĄ drobnicową sprzedaż internetową poza UE. Mianowicie macie sklep internetowy i klient np. z Rosji kupi u was towar za 200zł. Nie spodobał mu się i go chce zwrócić, więc wam odsyła. Logiczne. I teraz co się dzieje na polskiej granicy ? Poczta wysyła wam pismo że towar jest zatrzymany. Jako że to towar "sprzedawany" "powracający" musi być procedura importowa zrobiona przez agencję celną. I co ? Musicie więc dostarczyć całą dokumentację, tj paragon z 23% VAT , list przewozowy, wydruk że paczka dotarła itd i zlecić taką robotę która kosztuje od 100 do 170zł. Zajebiście co. Może jak wraca silnik turbinowy to nie ma problemu. Ale sklepy sprzedające drobnice poza UE są ugotowane. Teraz albo musze skończyć eksportować albo jak klient będzie chciał wrócić to taniej mi będzie i jemu ( przesyłka też kosztuje z 50zł w jedną stronę ) aby sobie to po prostu zostawił. Jest jeszcze opcja "tania" zapłacić od własnego towaru kolejny raz 23% VAT + cło .
  • 5
@Uri_: Rosja wprowadziła już ostre clenie paczek, sprawdzanie każdej paczki, naliczanie cła, weryfikację cen do KAŻDEJ paczki. Teraz to samo u nas . Wcześniej wszystko wracało bez problemów. Kumpel mi nawet wysłał przyprawy i ciasteczka na święta to musiałem zapłacić poczcie dodatkowe 8.5zł za obsługę. Ta sytuacja jaka jest teraz sprawia że mój handel poza UE staje się nieopłacalny zupełnie.
@Uri_: jak wysyłasz do naprawy to dołączasz do przesyłki kartę odprawy celnej z informacją, że jest to uszlachetnienie bierne i towar powracający. Wtedy płacisz tylko za procedurę raz i nie liczą Ci już VATu i cła. Przy powrocie paczki firma z USA załącza ten świstek i to na tym przechodzi.